#indymedia

Pierwotnie było jako komentarz pod innym tekstem - zaskoczyło mnie, że ktoś może nie wiedzieć, czym były indymedia. Ale @harcesz@szmer.info zaproponował, żeby wrzucić to jako osobny tekst-publicystykę. W sumie dobry pomysł. Poprawiłam literówki, dodałam grafikę i link do wywiadu, reszta bez zmian. *

Wow…teraz to dopiero poczułam się staro. Wyobraź sobie świat bez socialmediów. I bez fediwersum. Polska dopiero wchodzi do UE. Telefony komórkowe są czarnobiałe, mieszczą 10 smsów i pare gier typu “wężyk” (potem będą kolorowe, aż sprawdziłam parametry telefonu, którym robiłam jakieś zdjęcia z demonstracji na indymedia: Display 128x160 pixels, 65,536 color display TFT LCD Rear camera 0.3 megapixel). Komputery stopniowo się popularyzują, ale nie każdy posiada takowy. W niektórych akademikach (na szczęście nie w moim mieście studenckim) nawet nie wolno ich mieć w pokojach w ramach oszczędzania prądu. Ale generalnie komputery pod strzechami powszednieją - wraz z internetem dostępnym tylko na komputery, bo smarfonów nie było. Istnieją media tradycyjne. Hierarchiczne, w wersji papierowej i internetowej. Ze swoimi interesami i całym tym “to mi naczelny puści, tego nie puści, a to muszę podkoloryzować”. Jak ktoś ma zacięcie informatyczne - to może sobie wyklikać od zera stronę internetową. Jak ktoś nie ma, może sobie pogadać na gadu gadu czy na czacie. I w zasadzie tyle z interaktywności internetu.

I w tym wszystkim masz normalnych ludzi, w tym aktywistów, którzy chcą coś zmienić. Więc działają. Ale jak chcą dotrzec ze swoim przekazem gdzieś dalej, to mają do dyspozycji ziny, ulotki i łaskę mediów mainstreamowych. A te w lepszym przypadku wiele rzeczy ignorują (bo szkoda im czasu i środków) czy przeinaczają (pamiętam jakąś wege-akcję, zdjęcia w lokalnej prasie “odbył się wege happening” i wywiad z jakimś ich “ekspertem” piszącym, że wegetarianizm przetestował na sobie przez tydzień i nie poleca, bo jadł dużo więcej słodyczy, a słodycze są niezdrowe), a w gorszym przypadku - demonizują. W ogóle przed PiSem mainstream był zdania, że protestują głównie znudzeni awanturnicy, którzy zamiast zajmować się czymś pożytecznym i walczyć o coś słusznego powinni po prostu usiąść na dupie przed ich (telewizji) odmóżdżającym talk-showem i przynieść im należyte dochody z oglądalności reklam. I na to wchodzą indymedia. Z zasadą open publishing (otwartej publikacji). Media tworzone przez aktywistów dla aktywistów i innych ludzi, którzy chcieliby podzielić się czymś ciekawym (ale nieprawackim tj. nierasistowskim, niehomofobicznym itp.). Mogłeś sobie coś opublikować na informacyjnej stronie internetowej. Sam. Niezależnie od wielkich korpomediów i lokalnych gazet, niezależnie od tego, czy mieszkałeś w Warszawie, czy na Wygwizdowie Dolnym z internetem na modemie. Zaproszenie na warsztaty czy pokaz filmów, relację z demonstracji, feministyczny esej, polemikę…No co tam tylko chciałeś, byle tylko nie łamać polityki redakcyjnej. To była pierwsza w Polsce (generalnie indymedia działały jako ogólnoświatowa sieć, w krajach z gorszą infrastrukturą internetową także jako rozgłośnie radiowe) strona dziennikarstwa obywatelskiego. Oprócz prawej kolumny (open publishing) była też środkowa (teksty kolektywu redakcyjnego) i lewa (linkowała do innych indymediów na świecie). Poza tym listy mailingowe i irce, z zasady transparentne (czyli dyskusja redakcji była ogólnie dostępna). To dawało sprawczość. Można było niezależnie opisywać, co się dzieje na ulicy, o co ludzie walczą, gdy jakiś policjant kogoś zaatakował - można było to wprost napisać (media mainstreamowe tego unikały). Ustalało się, kto będzie na wydarzeniu, a kto w domu przed kompem - ktoś na miejscu zdawał telefonicznie relację osobie będącej przed kompem, a ta wrzucała to na stronę. Nie było takich wynalazków jak internet w telefonie. Zdjęcia czy filmiki, jeśli ktoś zrobił (aparaty były osobnymi urządzeniami, bo tymi w telefonie to…;)), ładowało się na stronę po powrocie do domu. Policja miała fioła na punkcie zabierania telefonów, aparatów czy kart pamięci - bo póki człowiek był na miejscu to wiadomo, że do internetu jeszcze nic nie zdążył wrzucić. Ale że to open publishing - to nawet, jak zatrzymali np. 3 kolesi, to 30 innych po powrocie do domu mogło o tym napisać. W najlepszym okresie byliśmy w stanie wysłać do obsługi jakieś demonstracji kilkanaście osób (nawet tvn tyle nie wysyłało ;p), tłumaczyliśmy zagraniczne teksty, które 2 godziny później w prawie niezmienionej formie można było przeczytać w mainstreamie ;-) Jednocześnie, równolegle do imc rozwijała się blogosfera. Zdecentralizowana, każdy mógł mieć bloga, gdzie chciał, więc wprawdzie wiele z nich było na jakichś onetach itp., ale nie było takiej monopolizacji, jaką obecnie mają facebook czy twitter. To były czasy, w których naprawdę wierzyliśmy, że “informacja chce być wolna”, że wystarczy ją zdemokratyzować, a ludzie będą mądrzejsi, świadomi, a przez to mniej podatni na manipulacje i bardziej współodpowiedzialni za swoje otoczenie. I widzieliśmy, jak to się dzieje. A jeszcze nie wiedzieliśmy, że za parę lat taki powszechny dostęp do wiedzy i informacji zaowocuje upowszechnieniem się teorii o płaskoziemstwie, szczepionkach powodujących autyzm i innym szurstwem. No jakoś fajniej wtedy było. Szmer też jest fajny, ale to jednak nie indymedia. Bardzo dobry wywiad (niemieckojęzyczny, video albo podcast) na ten temat przeprowadzono z Anne Roth, współzałożycielką niemieckich indymediów - https://annalist.noblogs.org/post/2022/12/19/wie-alles-anfing-eine-stunde-ueber-indymedia-und-medienaktivismus/

  • m0bi
    link
    fedilink
    arrow-up
    6
    ·
    2 years ago

    Świetnie się czyta twój tekst, aż mi się nasunął pewien pomysł.

      • m0bi
        link
        fedilink
        arrow-up
        2
        ·
        2 years ago

        Jej, wybacz, uciekło mi gdzieś to pytanie. Mam pomysł na wykorzystanie starego oprogramowania Known IndyWeb do czegoś w rodzaju newso / blogo / evento / sociali w starym stylu, ale ze wsparciem dla fedi. Known ostatnio został lekko odświeżony, w sensie nie jest juz jedynie starym martwym projektem w php.

        • didlethOP
          link
          fedilink
          arrow-up
          1
          ·
          2 years ago

          polskie indymedia stały na mirze i postgresie. Z kilkoma w międzyczasie propozycjami, żeby przejść na coś innego. Najbliżej był drupal, ale nie udźwignęliśmy. W każdym razie z known z tego co wiem nie mieliśmy styczności, ale że mój główny informatyczny udział w projekcie sprowadzał się do “techniku z zagranicy, poratuj restartem serwera, bo znów się strona wysypała!” to jakoś specjalnie kompetentna w temacie się nie czuję ;-)

  • lysyM
    link
    fedilink
    arrow-up
    3
    ·
    2 years ago

    Czym możemy zastapic teraz Indymedia?

        • harcM
          link
          fedilink
          arrow-up
          3
          ·
          edit-2
          2 years ago

          Mogą je pisać na swoje własne strony / wolne social media i wrzucać tu :)

          A bardziej konwencjonalnie - od początku myślimy o szmerze jako o serwisie który ma pewien potencjał w tym kierunku, ale wymaga do tego istotnych zmian (technicznych interfejsu). Ich skala trochę nas przerosła, ale może serwis jest już dostatecznie dojrzały, żeby zacząć o tym z powrotem myśleć…

          • LukaszWyrak
            link
            fedilink
            arrow-up
            1
            ·
            2 years ago

            Ale właśnie problem w tym, że mało komu już się chce. Z tego powodu padły Indymedia i później CIA.

            • didlethOP
              link
              fedilink
              arrow-up
              3
              ·
              2 years ago

              no nie. Chce się całej masie ludzi. Publikują na swoich fanepagach na fb.

        • didlethOP
          link
          fedilink
          arrow-up
          3
          ·
          edit-2
          2 years ago

          Szmer to mimo wszystko społecznościówka z newsami. Nie zadzwonię nigdzie z tekstem “jestem dziennikarką szmeru”. A ludzie chętni do pisania tekstów są. Mamy inne czasy i inne społeczeństwo. Zdominowane przez komercyjne socialmedia. Społeczeństwo te 15-20 lat temu potrzebowało indymediów. Ale czy potrzebuje ich teraz?

          Miałam duży problem ze zrozumieniem fenomentu twittera, którego używam od niecałego roku. Co za różnica, jaki milioner będzie właścicielem, o co cały ten płacz i afera, przecież to tylko komercyjny serwis, bazujący na algorytmach czy gównoburzach? I w końcu to do mnie dotarło (możliwe, że właśnie po wysłuchaniu w.w. wywiadu z Anne Roth, ale głowy nie dam) - twitter jest dla współczesnych ludzi, w tym aktywistów tym, czym dla nas były indymedia. Mają smartfony, jak coś się dzieje - to wrzucają tam info czy relacje na żywo i mają duże zasięgi

          Mówię to z bólem, ale…nie powinniśmy się zastanawiać nad tym, czym zastąpić indymedia, tylko czym zastąpić twittera i facebooka. Bo to tam skupia społeczeństwo obywatelskie. Szeroko pojmowane - imo we.riseup.net był świetny, ale docelowo tylko dla aktywistów, więc przegrał z konkurencją komercyjnych mediów, gdzie można było nie tylko ogłosić demonstrację, szukać chętnych na warsztaty, ale też oglądać zdjęcia z kotami czy rozmawiać o problemach przedszkolnych. A w ogóle super byłoby jakoś oszacować, gdzie to społeczeństwo będzie za 10-15 lat i kombinować pod tym kątem, bo tak to stworzymy wolnościową alternatywę do facebooka a w międzyczasie okaże się, że Musk z Zuckerbergiem przeciągnęli ludzi gdzie indziej

          • make
            link
            fedilink
            arrow-up
            2
            ·
            2 years ago

            Kurczę, przy obecnej kondycji społeczeństwa obawiam się, że długie formy mogą nie być atrakcyjne, niestety. I imo raczej trzeba myśleć o alternatywie dla instagrama i tiktoka, może twittera, na fb bym się nie oglądała. BByć może kombo byłoby odpowiedzią, może są badania o tych mediach przyszłości, nie szukałam. Z mojej perspektywy są 2 kluczowe problemy:

            • błędne koło alternatyw - mają gorszą funckjonalność, są mniej wygodne, przewidujące działania użytkownika, nie mają mechanizmów uzależniających; więc wiele osób z nich rezygnuje, są mało popularne i mają mało funduszy na ulepszanie się
            • zasadnicza kwestia, której chyba trzeba by poświęcić najwięcej rozkmin - ludzie nie znają alternatyw, w większości przypadków to nie jest świadoma decyzja “wybieram korpo, bo alternatywa jest chujowa” (chociaż jak już znają to może być i tak) i jak się mają o nich dowiedzieć
            • didlethOP
              link
              fedilink
              arrow-up
              2
              ·
              2 years ago

              nie do końca się zgodzę. Ile osób z twojej wsi czy miasteczka (zakładając, że nie mieszkasz w wojewódzkim ;p) masz na lokalnych grupach twitterowych czy tik tokowych? o fediversum nie wspominając? No właśnie. Krótkie formy są wygodne przy kontakcie (czasem czynnym, czasem biernym-czytanie itp.) z obcymi ludźmi z internetu, ale imo facebook to imo podstawa działalności lokalnych. Co do błędnego koła alternatyw - zgodzę się. Natomiast co do drugiej kwestii - już nie. Ludzie wybierają korpo właśnie dlatego, że alternatywa jest z ich punktu widzenia chujowa, czy - mówiąc ładniej - nie odpowiada na ich potrzeby. Do fb czy tt użytkowników przyciągają ludzie i usługi. Algorytmy algorytmami, ale to przede wszystkim czysta psychologia i wygoda - masz w jednym miejscu rodzinę, sąsiadów, kolegów z pracy, grupy hobbistyczne, grupy z ludźmi w podobnej do ciebie sytuacji życiowej, do tego lokalne usługi. Plus w fediwersum jest jednak nadreprezentacja ludzi technicznych i skupionych na ochronie prywatności w trochę wypaczonej formie. Kiedyś wrzuciłam temat na masto - jeśli oszuści finansowi czy służby wykorzystają dane z fb to kto jest winny, sprawca czy ofiara? I wszyscy udowadniali mi, że jednak ofiara. Klasyczny victimblaming. To nie przyciągnie nowych użytkowników, a wręcz przeciwnie…

              • lysyM
                link
                fedilink
                arrow-up
                2
                ·
                edit-2
                2 years ago

                imo facebook to imo podstawa działalności lokalnych

                Bardzo mocno się zgadzam, ludzie, których znam lokalnie działają głównie na Facebooku.

                Kiedyś wrzuciłam temat na masto - jeśli oszuści finansowi czy służby wykorzystają dane z fb to kto jest winny, sprawca czy ofiara? I wszyscy udowadniali mi, że jednak ofiara. Klasyczny victimblaming.

                Szkoda, że nie widziałem, bo bym był osobą, która by udowodniła, że sprawca :P
                Tak, jest mnóstwo osób technicznych, ale nie wszyscy są od tej „wypaczonej formy”. Ja osobiście zauważyłem coś innego, tzn., że mnóstwo ludzi z fedi oskarża korporacje o zło, a nie użytkowników. I to często ci techniczni ludzie.

                @makemoshnotwar@szmer.info

                Z mojej perspektywy są 2 kluczowe problemy:

                błędne koło alternatyw - mają gorszą funckjonalność, są mniej wygodne, przewidujące działania użytkownika, nie mają mechanizmów uzależniających; więc wiele osób z nich rezygnuje, są mało popularne i mają mało funduszy na ulepszanie się
                zasadnicza kwestia, której chyba trzeba by poświęcić najwięcej rozkmin - ludzie nie znają alternatyw, w większości przypadków to nie jest świadoma decyzja “wybieram korpo, bo alternatywa jest chujowa” (chociaż jak już znają to może być i tak) i jak się mają o nich dowiedzieć

                Ja bym dodał trzeci problem. Ludzie sami z siebie się nie przeniosą. Najpierw muszą się przenieść twórcy treści, a dopiero za nimi przyjdą ludzie. Trzeba przekonać tych twórców, że warto, że łatwo, może też, że nie trzeba od razu rezygnować z dotychczasowego medium, tylko równolegle dorzucić nowe.

    • didlethOP
      link
      fedilink
      arrow-up
      2
      ·
      edit-2
      2 years ago

      albo wiem czym. Aplikacją, dostępną webowo i na smartfony, do obsługi socialmediów, otwartoźródłową, szanującą prywatność, taką że jednocześnie możesz napisać newsa, ale też obsługiwać i zasysać ważne rzeczy z mediów korporacyjnych. Tak, że robisz warsztaty ceramiczne w swojej wsi, wrzucasz na taką apkę ogłoszenie to widzi to nie tylko twoja żona na szmerze, ale też całe koło gospodyń wiejskich mające grupę na facebooku. Z demonstracjami itp. to samo. No generalnie aplikację kompatybilną i z fediwersum, i z fb/tt, i z e-państwem, i z dziennikami elektronicznymi itp. Jakby ktoś coś takiego napisał, to by naprawdę mogło mieć szansę ;) (i tak, wiem, że to niezbyt realne)

      EDIT: kurcze, wydało mi się to nowoczesne, a tymczasem myślę jak dziaders. Tik Tok. Potrzebujemy nie tylko czegoś do wyciągnięcia 35-65latków z facebooka czy twittera ale też czegoś do wyciągnięcia młodzieży z tik toka. I tego, co tam młodzież lubi, na jakąś sensowną alternatywę, która będzie dla nich interesująca. A tam chyba dużo filmików jest…jak stoi fediversum z filmikami?

      • lysyM
        link
        fedilink
        arrow-up
        2
        ·
        2 years ago

        Jest Pixelfed z obrazkami, jest Peertube z wideo. Ale takiego stricte tiktokowego wideo, to nie ma.
        A ten dziaderski pomysł mi się cholernie podoba xD

  • LukaszWyrak
    link
    fedilink
    arrow-up
    2
    ·
    2 years ago

    Indymedia, Wikipedia, phpBB by Przemo to był fajny okres internetu bez tych korporacyjnych algorytmów decydujących jakie treści docierają do ludzi.

    • didlethOP
      link
      fedilink
      arrow-up
      1
      ·
      2 years ago

      btw - wiesz jak usunąć swoje teksty z takiego forum phpBB by Przemo, jak reset hasła nie działa i ogólnie forum jest martwe, ale wciąż publicznie dostępne?

    • lysyM
      link
      fedilink
      arrow-up
      1
      ·
      2 years ago

      Ale ciągle są, tylko trzeba z nich korzystać. Tak, wiem, niektóre są martwe, ale korzystajmy z tych, co żyją. A poza tym, to fedi… :)