Gosia nie da�a rady �y� na wsi, kt�ra mia�a by� idyll�. Zastanawia si�, czy to, co mi m�wi, nie jest za mocne, zbyt jednostronne. - Ale ja si� w�a�nie z takim �wiatem zderzy�am.
Okazuje się, że byłoby mnie teraz stać na zakup z małym kredytem rudery na końcu świata (jak na dolnośląskie warunki) i kurcze nie wiem. Wydaje mi się, że mam świadomość ograniczeń i obowiązków wynikających z życia na wsi, ale już mądrzejsi polegli na wiecznych remontach. Znajomi, zwłaszcza ci co pochodzą ze wsi mi odradzają, dość niezręcznie byłoby się jeszcze przed szmerem zbłaźnić :/
odradzam. Mieszkałam parę lat na wsi i mimo, że to była wieś pod dużym miastem, to nigdy więcej. Jak więzienie - bez samochodu się nie wydostaniesz…Teraz mieszkam w niedużym mieście powiatowym i - mimo specyficznych klimatów politycznych - jestem zadowolona. Prozaicznie mam blisko do sklepu, ulice mają chodniki, jest jakaś zieleń (a nie tylko domy i pola) i do dużego miasta pociągiem dotrę w nieco ponad godzinę
Teraz mieszkam z rodzicami w dużym mieście, nie jest najgorzej, ale czasem jest ciasno, a ceny nieruchomości w okolicy są wysokie. Lubię o sobie myśleć, że mam specyficzną “osobowość”, zupełnie inną niż wszyscy wokół (😅) bo np. do pracy mam 2,5km i często chodzę pieszo, a tylko jak mi się spieszy to rowerem. Nie mam problemu żeby rowerem jechać godzinę na ogródek działkowy, czy załatwić kilkudniowe zakupy, z codziennymi dojazdami 2x8km też nie miałum problemu. Ogarniam gotowanie, lubię ugotować garnek zupy na trzy dni i mam ulubiony palnik w kuchence.
Pewnie z czasem mi spadnie energia, bo życie w Polsce potrafi zgasić człowieka, a co dopiero na wsi przy zarośniętych torach kolejowych. Aktualnie nie mam partnera, ani nie planuję mieć dzieci więc to też z jednej strony ułatwia (nie trzeba myśleć o szkole), ale i utrudnia (brak dodatkowych rąk do pomocy, siatki bezpieczeństwa). Samochód rzeczywiście konieczność, chociaż żeby zrobić zapas mrożonek i dojechać do najbliższego dworca. Brakowałoby mi pewnie też oferty kulturalnej i sportowej.
Ja mieszkam na wsi już dobre 7 lat i bardzo mi się podoba. Sam nawet nie mam prawka i jakoś specjalnie mnie to nie boli, po okolicy mogę się poruszać motorowerem, nad jezioro czy do większej osady ludzkiej mam 3 kilometry. Zakupy trzeba dobrze planować bo zwykle się nie chce wyjeżdżać tylko po 1 rzecz, której zabraknie. Pracą na roli ani ogródkiem się nie zajmuję, jedyne prace ogrodowe to takie, na które mam ochotę, skoszenie trawy czy posadzenie drzewka. Sam dom jednak to większe wyzwanie, znaczy jeśli jest nowy to spoko nie ma pewnie wielu problemów, ja swojego nie budowałem tylko kupiłem, jest dość stary i trzeba co jakiś czas coś przy nim robić choć nie jest to, przynajmniej dla mnie, jakieś uciążliwe.
Moim zdaniem bardziej uciążliwe są kwestie urzędowe różnego rodzaju. Państwo musi wiedzieć o wszystkim co robisz, a każda urzędowa procedura wymaga uiszczenia opłaty skarbowej. Do tego jeśli posiadasz budynki gospodarczej to musisz zapłacić duży podatek. Tak jak podatek od przestrzeni mieszkalnej to jakieś grosze za metr tak przestrzeń gospodarcza o ile nie jesteś rolnikiem to jakieś kilkaset % więcej za metr.
Kwestie bezpieczeństwa można rozwiązać monitoringiem albo dobrymi relacjami z sąsiadami. Trzeba się przygotować na to, że na wsi żyje się inaczej niż w mieście, tutaj wszyscy wiedzą o wszystkich właściwie wszystko bo nie jest tych osób zbyt dużo a i informacje krążą dość swobodnie (prawdziwe lub nie). W mieście jest podobnie w obrębie jakiejś lokalnej społeczności ale ze względu na większą liczbę rozpraszaczy łatwiej to pewnie jakoś przełknąć. Na wsi utarte historie są powtarzane przez lata, często przy każdej okazji. Ja np. za każdym razem od znajomego myśliwego słyszę historię o psie, którego kupiłem z domem. Wydaje mi się, że jeśli ktoś potrafi docenić drugiego człowieka bez oceniania to szybko przestanie mu to przeszkadzać. W sumie całe życie się uczymy, że ludzie gadają ;]
Ale to co na wsi jest najważniejsze moim skromnym zdaniem to uczestnictwo w cyklu przyrody. Po prostu czujesz, że jesteś tego częścią, wszystko możesz obserwować z pierwszych miejsc. Wiesz kiedy zacznie się wegetacja, czujesz to, nie musi ci o tym mówić kalendarz. Wiesz kiedy pojawi się robactwo, z jednej strony największy wróg człowieka z drugiej największy sojusznik. Patrzysz na chmury i wiesz czy się zanosi na deszcz, czujesz jak po burzy zmienia się ciśnienie. W mieście o tym nie myślisz bo w mieście przyroda jest po prostu przeszkodą, niedogodnością. Na wsi jest częścią ciebie. Gdyby teraz ktoś kazał mi się wyprowadzić do miasta uznałbym to za karę. Acz oczywiście wieś nie jest dla każdego, miasta dają wiele pożytecznych ułatwień, bez których życie na wsi stałoby się zbyt męczące dla osób, które ich bezwględnie potrzebują. Najlepiej przetestować swoje przyzwyczajenia/umiejętności gdzieś na lajcie, wyjechać gdzieś na wieś i pomieszkać przez miesiąc, do znajomych/rodziny.
A tak na zakończenie jeszcze mogę dodać jedną rzecz, w mieście ale też blisko siedlisk ludzkich mieszkacie w hałasie. Zdarzyło mi się raz, że przyjechała do mnie sąsiadka, która zgubiła 3 cielaki i szukała ich po bezdrożach okolicznych. Trafiła do mnie i opowiada mi swoją historię z tymi cielakami. W pewnym momencie zamilkła, żeby nabrać powietrza i zaniemówiła tylko zaczęła się wsłuchiwać w ciszę, która dookoła panowała. I z takim niedowierzaniem w głosie mówi - ale tutaj cicho. Sama mieszka w prostej linii jakieś 2 km ode mnie ale już przy drodze, hałas stał się częścią jej życia i przestała zwracać na niego uwagę ale ta potrzeba ciszy i spokoju pozostała gdzieś tam ;)
Właśnie to mnie w tym najbardziej kręci - teraz jest dużo różnych nowinek z zakresu technologii budowlanych i różnych smart dodatków. Można dogrzewać dom bez uciążliwego palenia w piecu, sterować zdalnie/automatycznie ogrzewaniem, wentylacją. I jest duża przestrzeń do majsterkowania i eksperymentowania.
Do tego jeśli posiadasz budynki gospodarczej to musisz zapłacić duży podatek. Tak jak podatek od przestrzeni mieszkalnej to jakieś grosze za metr tak przestrzeń gospodarcza o ile nie jesteś rolnikiem to jakieś kilkaset % więcej za metr.
Niestety na upatrzonej działce jest dom 150m2, budynek gospodarczy 50m2 i stodoła 40m2 😢
Ale to co na wsi jest najważniejsze moim skromnym zdaniem to uczestnictwo w cyklu przyrody.
W mieście można mieć namiastkę jeżdżąc na rowerze 😄. Gdy jedzie się rano po przedmieściach, to fajnie czuć różnice w temperaturze pomiędzy zabudowaniami, a odkrytą przestrzenią. Czasem się droczę z kolegami z biura gdy narzekają, że zimno bo trzeba przejść z budynku do auta albo cieszą się z ładnej pogody, podczas gdy ja popylam z konewkami po ogródku działkowym, bo to już ósmy tydzień słonecznej pogody 😅.
Właśnie to mnie w tym najbardziej kręci - teraz jest dużo różnych nowinek z zakresu technologii budowlanych i różnych smart dodatków. Można dogrzewać dom bez uciążliwego palenia w piecu, sterować zdalnie/automatycznie ogrzewaniem, wentylacją. I jest duża przestrzeń do majsterkowania i eksperymentowania.
Zdecydowanie. Jak się wprowadziłem do swojego domu to musiałem codziennie rozpalać w piecu, dobrze, że już centralnego ogrzewania ale jednak palenie drewnem czy węglem było uciążliwe bo trzeba było tego stale pilnować. Jako, że zwykle wsiąkam w to co robię więc dopiero zimno mnie motywowało do tego, żeby zajrzeć do pieca, który wygasł. I apiać, znowu rozpalać.
Teraz zamontowałem sobie piec na pelet, więc raz na jakiś czas tylko muszę dosypać mu chrupek i jesteśmy zadowoleni. Zimą to jest raz na tydzień a latem raz na miesiąc. Oczywiście co jakiś czas (wg producenta co 2 tygodnie ale nigdy nie udało mi się tego dotrzymać) trzeba piec wyczyścić więc jest z tym też trochę dodatkowej zabawy, sam pelet też trzeba wrzucić do kotłowni, komin czasem trzeba udrożnić (a najlepiej robić to po prostu co jakiś czas). Na początku sezonu grzewczego trzeba odpowietrzyć grzejniki i to w sumie tyle.
Idąc dalej można sobie zamontować fotowoltaikę wtedy rachunki za prąd są prawie zerowe albo pomyśleć o jakimś offgridzie żeby uniezależnić się od elektrowni. Może jakiś nieduży wiatrak (to akurat mój plan na przyszłość).
Niestety na upatrzonej działce jest dom 150m2, budynek gospodarczy 50m2 i stodoła 40m2 😢
Koszt takiego budynku jest zależny od gminy więc dobrze jest tam zadzwonić i się dowiedzieć ile za metr sobie liczą. U mnie to jest jakieś 6 plnów za gospodarcze i jakieś 40 groszy za mieszkalne. Ale jest na to sposób, jeśli nie masz zamiaru takich budynków używać możesz zdjąć część dachu i zgłosić budynek do rozbiórki. Budynek bez dachu nie może być traktowany jako użytkowy więc nie zapłacisz za niego podatku. Rozbiórkę zgłaszasz w starostwie powiatowym, można też zgłosić już fakt dokonany jeśli budynek stwarzał zagrożenie.
W mieście można mieć namiastkę jeżdżąc na rowerze 😄. Gdy jedzie się rano po przedmieściach, to fajnie czuć różnice w temperaturze pomiędzy zabudowaniami, a odkrytą przestrzenią. Czasem się droczę z kolegami z biura gdy narzekają, że zimno bo trzeba przejść z budynku do auta albo cieszą się z ładnej pogody, podczas gdy ja popylam z konewkami po ogródku działkowym, bo to już ósmy tydzień słonecznej pogody 😅.
Haha, no pewnie, kontakt z przyrodą można łapać wszędzie. Jesteś spostrzegawczy a to bardzo przydatne do przeżycia (na wsi). Jak pewnie wiesz ociepla się klimat więc w mojej okolicy pojawiły się w dużej liczbie węże (żmije zygzakowate) i trzeba bardzo uważać jak się coś robi w wysokiej trawie albo nawet w ogrodzie bo potrafią się wylegiwać przy domu korzystając z ciepła jakie gromadzi betonowa opaska. Zwykle nie atakują chyba, że się je zaskoczy a o to nietrudno jeśli się samemu nie uważa. Skubane są tak szybkie, że jak uciekają to nie można ich w trawie wypatrzyć, chyba, że jakiś wielki osobnik.
Okazuje się, że byłoby mnie teraz stać na zakup z małym kredytem rudery na końcu świata (jak na dolnośląskie warunki) i kurcze nie wiem. Wydaje mi się, że mam świadomość ograniczeń i obowiązków wynikających z życia na wsi, ale już mądrzejsi polegli na wiecznych remontach. Znajomi, zwłaszcza ci co pochodzą ze wsi mi odradzają, dość niezręcznie byłoby się jeszcze przed szmerem zbłaźnić :/
Teraz mieszkam z rodzicami w dużym mieście, nie jest najgorzej, ale czasem jest ciasno, a ceny nieruchomości w okolicy są wysokie. Lubię o sobie myśleć, że mam specyficzną “osobowość”, zupełnie inną niż wszyscy wokół (😅) bo np. do pracy mam 2,5km i często chodzę pieszo, a tylko jak mi się spieszy to rowerem. Nie mam problemu żeby rowerem jechać godzinę na ogródek działkowy, czy załatwić kilkudniowe zakupy, z codziennymi dojazdami 2x8km też nie miałum problemu. Ogarniam gotowanie, lubię ugotować garnek zupy na trzy dni i mam ulubiony palnik w kuchence.
Pewnie z czasem mi spadnie energia, bo życie w Polsce potrafi zgasić człowieka, a co dopiero na wsi przy zarośniętych torach kolejowych. Aktualnie nie mam partnera, ani nie planuję mieć dzieci więc to też z jednej strony ułatwia (nie trzeba myśleć o szkole), ale i utrudnia (brak dodatkowych rąk do pomocy, siatki bezpieczeństwa). Samochód rzeczywiście konieczność, chociaż żeby zrobić zapas mrożonek i dojechać do najbliższego dworca. Brakowałoby mi pewnie też oferty kulturalnej i sportowej.
Ja mieszkam na wsi już dobre 7 lat i bardzo mi się podoba. Sam nawet nie mam prawka i jakoś specjalnie mnie to nie boli, po okolicy mogę się poruszać motorowerem, nad jezioro czy do większej osady ludzkiej mam 3 kilometry. Zakupy trzeba dobrze planować bo zwykle się nie chce wyjeżdżać tylko po 1 rzecz, której zabraknie. Pracą na roli ani ogródkiem się nie zajmuję, jedyne prace ogrodowe to takie, na które mam ochotę, skoszenie trawy czy posadzenie drzewka. Sam dom jednak to większe wyzwanie, znaczy jeśli jest nowy to spoko nie ma pewnie wielu problemów, ja swojego nie budowałem tylko kupiłem, jest dość stary i trzeba co jakiś czas coś przy nim robić choć nie jest to, przynajmniej dla mnie, jakieś uciążliwe. Moim zdaniem bardziej uciążliwe są kwestie urzędowe różnego rodzaju. Państwo musi wiedzieć o wszystkim co robisz, a każda urzędowa procedura wymaga uiszczenia opłaty skarbowej. Do tego jeśli posiadasz budynki gospodarczej to musisz zapłacić duży podatek. Tak jak podatek od przestrzeni mieszkalnej to jakieś grosze za metr tak przestrzeń gospodarcza o ile nie jesteś rolnikiem to jakieś kilkaset % więcej za metr. Kwestie bezpieczeństwa można rozwiązać monitoringiem albo dobrymi relacjami z sąsiadami. Trzeba się przygotować na to, że na wsi żyje się inaczej niż w mieście, tutaj wszyscy wiedzą o wszystkich właściwie wszystko bo nie jest tych osób zbyt dużo a i informacje krążą dość swobodnie (prawdziwe lub nie). W mieście jest podobnie w obrębie jakiejś lokalnej społeczności ale ze względu na większą liczbę rozpraszaczy łatwiej to pewnie jakoś przełknąć. Na wsi utarte historie są powtarzane przez lata, często przy każdej okazji. Ja np. za każdym razem od znajomego myśliwego słyszę historię o psie, którego kupiłem z domem. Wydaje mi się, że jeśli ktoś potrafi docenić drugiego człowieka bez oceniania to szybko przestanie mu to przeszkadzać. W sumie całe życie się uczymy, że ludzie gadają ;] Ale to co na wsi jest najważniejsze moim skromnym zdaniem to uczestnictwo w cyklu przyrody. Po prostu czujesz, że jesteś tego częścią, wszystko możesz obserwować z pierwszych miejsc. Wiesz kiedy zacznie się wegetacja, czujesz to, nie musi ci o tym mówić kalendarz. Wiesz kiedy pojawi się robactwo, z jednej strony największy wróg człowieka z drugiej największy sojusznik. Patrzysz na chmury i wiesz czy się zanosi na deszcz, czujesz jak po burzy zmienia się ciśnienie. W mieście o tym nie myślisz bo w mieście przyroda jest po prostu przeszkodą, niedogodnością. Na wsi jest częścią ciebie. Gdyby teraz ktoś kazał mi się wyprowadzić do miasta uznałbym to za karę. Acz oczywiście wieś nie jest dla każdego, miasta dają wiele pożytecznych ułatwień, bez których życie na wsi stałoby się zbyt męczące dla osób, które ich bezwględnie potrzebują. Najlepiej przetestować swoje przyzwyczajenia/umiejętności gdzieś na lajcie, wyjechać gdzieś na wieś i pomieszkać przez miesiąc, do znajomych/rodziny.
A tak na zakończenie jeszcze mogę dodać jedną rzecz, w mieście ale też blisko siedlisk ludzkich mieszkacie w hałasie. Zdarzyło mi się raz, że przyjechała do mnie sąsiadka, która zgubiła 3 cielaki i szukała ich po bezdrożach okolicznych. Trafiła do mnie i opowiada mi swoją historię z tymi cielakami. W pewnym momencie zamilkła, żeby nabrać powietrza i zaniemówiła tylko zaczęła się wsłuchiwać w ciszę, która dookoła panowała. I z takim niedowierzaniem w głosie mówi - ale tutaj cicho. Sama mieszka w prostej linii jakieś 2 km ode mnie ale już przy drodze, hałas stał się częścią jej życia i przestała zwracać na niego uwagę ale ta potrzeba ciszy i spokoju pozostała gdzieś tam ;)
Howk.
Nie myślę wprawdzie o przeprowadzce na wieś, ale dzięki za ten tekst. Bardzo mi się spodobało jak piszesz.
Właśnie to mnie w tym najbardziej kręci - teraz jest dużo różnych nowinek z zakresu technologii budowlanych i różnych smart dodatków. Można dogrzewać dom bez uciążliwego palenia w piecu, sterować zdalnie/automatycznie ogrzewaniem, wentylacją. I jest duża przestrzeń do majsterkowania i eksperymentowania.
Niestety na upatrzonej działce jest dom 150m2, budynek gospodarczy 50m2 i stodoła 40m2 😢
W mieście można mieć namiastkę jeżdżąc na rowerze 😄. Gdy jedzie się rano po przedmieściach, to fajnie czuć różnice w temperaturze pomiędzy zabudowaniami, a odkrytą przestrzenią. Czasem się droczę z kolegami z biura gdy narzekają, że zimno bo trzeba przejść z budynku do auta albo cieszą się z ładnej pogody, podczas gdy ja popylam z konewkami po ogródku działkowym, bo to już ósmy tydzień słonecznej pogody 😅.
Zdecydowanie. Jak się wprowadziłem do swojego domu to musiałem codziennie rozpalać w piecu, dobrze, że już centralnego ogrzewania ale jednak palenie drewnem czy węglem było uciążliwe bo trzeba było tego stale pilnować. Jako, że zwykle wsiąkam w to co robię więc dopiero zimno mnie motywowało do tego, żeby zajrzeć do pieca, który wygasł. I apiać, znowu rozpalać. Teraz zamontowałem sobie piec na pelet, więc raz na jakiś czas tylko muszę dosypać mu chrupek i jesteśmy zadowoleni. Zimą to jest raz na tydzień a latem raz na miesiąc. Oczywiście co jakiś czas (wg producenta co 2 tygodnie ale nigdy nie udało mi się tego dotrzymać) trzeba piec wyczyścić więc jest z tym też trochę dodatkowej zabawy, sam pelet też trzeba wrzucić do kotłowni, komin czasem trzeba udrożnić (a najlepiej robić to po prostu co jakiś czas). Na początku sezonu grzewczego trzeba odpowietrzyć grzejniki i to w sumie tyle. Idąc dalej można sobie zamontować fotowoltaikę wtedy rachunki za prąd są prawie zerowe albo pomyśleć o jakimś offgridzie żeby uniezależnić się od elektrowni. Może jakiś nieduży wiatrak (to akurat mój plan na przyszłość).
Koszt takiego budynku jest zależny od gminy więc dobrze jest tam zadzwonić i się dowiedzieć ile za metr sobie liczą. U mnie to jest jakieś 6 plnów za gospodarcze i jakieś 40 groszy za mieszkalne. Ale jest na to sposób, jeśli nie masz zamiaru takich budynków używać możesz zdjąć część dachu i zgłosić budynek do rozbiórki. Budynek bez dachu nie może być traktowany jako użytkowy więc nie zapłacisz za niego podatku. Rozbiórkę zgłaszasz w starostwie powiatowym, można też zgłosić już fakt dokonany jeśli budynek stwarzał zagrożenie.
Haha, no pewnie, kontakt z przyrodą można łapać wszędzie. Jesteś spostrzegawczy a to bardzo przydatne do przeżycia (na wsi). Jak pewnie wiesz ociepla się klimat więc w mojej okolicy pojawiły się w dużej liczbie węże (żmije zygzakowate) i trzeba bardzo uważać jak się coś robi w wysokiej trawie albo nawet w ogrodzie bo potrafią się wylegiwać przy domu korzystając z ciepła jakie gromadzi betonowa opaska. Zwykle nie atakują chyba, że się je zaskoczy a o to nietrudno jeśli się samemu nie uważa. Skubane są tak szybkie, że jak uciekają to nie można ich w trawie wypatrzyć, chyba, że jakiś wielki osobnik.