Publikacja linku do skrajnie prawicowego serwisu propagandowego, który poruszył w miarę ciekawą kwestię wywołała ważną dyskusję. Jej sednem jest dla mnie - na ile treść serwisu powinna kształtować moderacja/administracja a na ile głosowanie. Czy powinniśmy wprost zabraniać linkowania pewnych źródeł? Jeśli tak, gdzie powinna przebiegać granica, tak, żeby zasady były jasne i zrozumiałe? Czy może poszczególne społeczności powinny stosować swoje zupełnie arbitralne zasady?
Zapraszam do spojrzenia na oryginalną dyskusję, Jesteśmy ciekawych waszych opinii. Redakcja i jej poziom interwencji to kwestia, która w różnych formach powraca i nie raz powoduje odejście od naszego serwisu osób, które go czytają lub współtworzą co jest dla nas szczególnie bolesne. Tak było np. przy dyskusji na temat akceptacji przemocy (w kontekście antyfaszystowskim). Z drugiej strony nasze środowisko jest szalenie zróżnicowane i czasami pewnych tendencji nie da się racjonalnie pogodzić. Obecna polityka to coś co określiłbym jako krytyczna wolność słowa, gdzie treści publikowane w ‘dobrej woli’ nie są usuwane, nawet jeśli są np. cytatem z naziola (patrz !bekazprawakow@szmer.info), a jedyne co prowadziło do banów to celowe propagowanie wrogich treści albo skrajny brak szacunku dla innych osób na szmerze.
Czy powinniśmy zmienić dotychczasową filozofię i jak?
Nie, chociaż jest modlog. Ale tam ten mechanizm był też nadużywany niezgodnie z oryginalną intencją, ale chyba rozumiem o co ci chodzi.
Dla niewtajemniczonych; była to część serwisu bardzo wyraźnie oznaczona, jako treści na nim niepożądane (z dowolnych względów od technicznych, przez spam po wszelkie łamanie polityki redakcyjnej), ze stosownym ostrzeżeniem, przekreślonym tekstem, wyłączonym indeksowaniem etc. Ironicznie też zarchiwizowane przez wayback machine; przegląd, pojedynczy artykuł.
właśnie “ukryte” było imo takim sensownym kompromisem. Sama się zastanawiam, jak to rozwiązać na szmerze (nie to, że nie tęsknię za polityką redakcyjną, ale powiedzmy, że miała też minusy ;p) bo to jednak z zasady portal do linków, a nie odautorskich tekstów (nie licząc może jakichś krótkich które się zmieszczą). A jeśli linkujesz obcy tekst - to czasem nie zgadzasz się z nim częściowo, czasem całkowicie i po prostu wrzucasz informacyjnie, do analizy lub pośmiania się, ale rzadko kiedy się z nim w 100% zgadzasz. Z jednej strony to o czym wspomina Rysiek brzmi sensownie, a z drugiej - jeśli wrzucam np. ścianę tekstu ze strony rządowej to dlatego, że mam czas na podlinkowanie ściany tekstu - jakbym miała więcej na rozkminianie, co tam jest nie tak, to zrobiłabym analizę. Przy zarzuceniu tematu tutaj jest szansa, że ktoś zwróci na daną kwestię uwagę i sam tego potem użyje czy sklei analizę, także ciężki temat… Nie jestem za tym, żeby wszystko tutaj przechodziło, bo to zalatuje muskowym twitterem, ale też się zastanawiam, gdzie leży granica. Może właśnie obecna polityka jest ok? …może jakieś dodatkowe oznaczenia źródeł jako niezaufanych, bo powiązanych z reżimami itp?