- Nie mogę tego zrozumieć: na terenie dawnej fabryki traktorów w Ursusie rosną nowe osiedla, bo podobno w Warszawie mało jest mieszkań, a w tej samej dzielnicy, przy ul. Starodęby, od 20 lat stoi puste osiedle na około 200 mieszkań. Kto lokuje pieniądze w wybudowanie tylu domów i trzyma je niewykorzystane? - pyta Dariusz Janiak, czytelnik “Wyborczej”, mieszkaniec Ursusa.
Osiedle, o którym mówi, składa się z pięciu pięciopiętrowych domów z charakterystycznymi ukośnymi, czerwonymi dachami. Domy otoczone są podwójnym murem.
- To osiedle stoi puste, od kiedy pamiętam - mówi “Wyborczej” Bogdan Olesiński, który burmistrzem Ursusa jest od 2006 r., z ośmioletnią przerwą na kierowanie urzędem dzielnicy na Mokotowie. - Nie mam pojęcia dlaczego. To nie jest inwestycja komunalna, inwestorem jest osoba fizyczna - zaznacza. Przepisy nie pozwalają mu podać nazwiska inwestora. Nie udało się nam do niego dotrzeć.
Na mapach lotniczych widać, że budowa osiedla trwała w latach 2000-2001 r. Na późniejszych zdjęciach nie widać już żadnych zmian w stanie budynków. W tym czasie sąsiednie tereny na Skoroszach przeżyły deweloperski boom. Powstały dziesiątki nowych domów. Tylko firma Ebejot zbudowała na Skoroszach 5,5 tysiąca mieszkań.
A inwestycja przy ul. Starodęby w tym czasie zastygła w bezruchu jak owad w bursztynie.
Rzeczniczka dzielnicy Agnieszka Wall przeprowadza kwerendę w urzędzie. Informuje, że ursuski ratusz zatwierdził projekt budowlany osiedla składającego się z pięciu budynków jeszcze w grudniu 1999 r. Pozwolenia na budowę wydane zostały etapami do połowy 2000 r. - Na podstawie tych pozwoleń inwestor występował o kolejne dzienniki budowy. Po ostatni zgłosił się w 2015 r. - mówi rzeczniczka.
I rozkłada ręce. - Nasz urząd nie ma wiedzy o przyczynach zahamowania inwestycji.
- Znam to osiedle. Mieszkam niedaleko. Często oglądam te bloki i zastanawiam się, dlaczego stoją puste. Ale do rady dzielnicy nikt się nigdy w tej sprawie nie zwracał - mówi ursuski radny Kazimierz Markowski, przewodniczący dzielnicowej komisji gospodarki przestrzennej i komunalnej.
Dzwonimy do nadzoru budowlanego. - Nie wydawaliśmy zgody na zasiedlenie budynków. Bo nigdy nie zostały do nas zgłoszone - dodaje Andrzej Kłosowski, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego. I zaczyna się zastanawiać: - Pięć lat od wydania ostatniego dziennika budowlanego? Hm, przeprowadzimy tam kontrolę.
- Mogę jedynie podpowiedzieć, że problemem był spór inwestora z zakładem energetycznym - udaje się nam w końcu dowiedzieć od Jarosława Jaczewskiego, prezesa Ebejotu, który zna status inwestycji przy ul. Starodęby, bo śledzi sprawy nieruchomości na Skoroszach. - Osiedle nie miało zasilania. Na dzisiaj te sprawy znalazły już swój szczęśliwy finał i wydaje się, że te budynki zostaną w końcu zasiedlone - mówi Jaczewski.
Kiedy zostaną zasiedlone?