Kiedy Royal Dutch Shell opublikował swój raport środowiskowy w kwietniu, chełpił się inwestowaniem w energię odnawialną. Gigant ropy zadeklarował instalację tysięcy stacji ładujących dla pojazdów elektrycznych na całym świecie, aby pomóc minimalizować krzywdę wyrządzaną przez spalanie paliw kopalnych.

Tego samego dnia, Shell wydał osobny raport ujawniający, że ich największa pojedyncza donacja dla grupy lobbingu politycznego została skierowana do American Petroleum Institute (“Amerykański Instytut Ropy Naftowej”), jednej z najpotężniejszych organizacji branżowych w USA, będącej motorem napędowym przemysłu paliwowego w Kongresie.

Idąc wbrew publicznym zapewnieniom Shella o poparciu dla pojazdów elektrycznych, szyf wykonawczy API, Mike Sommers, przysiągł stawiać opór fali inicjatyw środowiskowych administracji Joe Bidena, w tym finansowaniu nowych punktów ładujących w USA. Twierdzi przy tym, że “pośpieszne zmiana” na pojazdy elektryczne, jest częścią “rządowych działań na rzecz ograniczenia wyboru środków transportu przez amerykanów”.

Shell tylko w zeszłym roku przeznaczył na API ponad 10 milionów dolarów.

Ale to nie tylko Shell. Większość pozostałych konglomeratów paliwowych to istotni darczyńcy, w tym ExxonMobil, Chevron i BP, mimo, że nie ujawniają swoich wpłat.

Głębokie powiązania finansowe podkreślają siłę i wpływ API w przemyśle gazu i ropy, oraz to co poltycy opisują jako definiującą rolę tej organizacji w tworzeniu blokad na drodze nowej polityki i legislacji klimatycznej.

Krytycy oskarżają Shella i inne największe firmy paliwowe, o wykorzystywanie API aby kryć własny biznes. Podczas gdy firmy reklamują się jako poważnie podchodzące do kryzysu klimatycznego, ich organizacja branżowa pracuje na tyłach, w kongresie, aby blokować lub osłabiać przepisy dotyczące środowiska.

Parę miesięcy temu lobbysta Exxona w Waszyngtonie został potajemnie nagrany przez Greenpeace gdy opisywał API jako “chłopca do bicia”, mającego na celu odsunąć krytykę ze strony szerszej publiki i polityków z dala od poszczególnych firm. (…)

  • harcOP
    link
    1
    edit-2
    3 years ago

    Jednym z ciekawszych przedsięwzięć amerykańskiego studenckiego ruchu antywojennego lat 60/70, była akcja/kampania odłamu SDS prowadzona pod nazwą “Bring the war home” (sprowadź wojnę do domu). Kierowana zasadniczym założeniem, że imperialistyczne państwo powinno ponosić straty nie tam, gdzie się tego spodziewa (a więc w postaci biednych ginących na froncie), ale na zapleczu poprzez ataki wymierzone w jego symbole i infrastrukturę. Tą myśl zresztą część działaczy SDS kontynuowała bardzo konsekwentnie i kreatywnie.

    Jakoś tak mi się to narzuca, patrząc jak rozmaite grupy walczą z efektami dezinformacji prowadzonej przez koncerny, czy innymi drobnymi objawami ich działalności, zamiast atakować bezpośrednio ich zasadniczą działalność i wizerunek.
    Takie działania mogą być względne skuteczne; w skutek kampanii aktywistycznej Shell2Sea koncern Shell zdecydował się odsprzedać/przebrandować wszystkie swoje stacje benzynowe w Irlandii. Może nie brzmi jak wiele, ale podważenie opłaconego miliardami dolarów wizerunku to wcale nie małe osiągnięcie i pierwszy krok do naruszenia zasadniczych interesów tych chcących nas pociągnąć do zagłady psychopatów. Wskazówka, że da się, tylko trzeba odpowiednio wybierać cele.