Tłumaczył też, że nie powinni tyle latać samolotami, ale nie wyjaśnił czy dotyczy to też jego prywatnego odrzutowca. Gilotyna się człowiekowi otwiera w kieszeni.
Wyjaśnił. "Podkreślił, że ma farmę fotowoltaiczną i pompy ciepła. Na pytanie prowadzącej podcast o to, jak wytłumaczy posiadanie prywatnego samolotu i częste podróże zagraniczne, odpowiedział: - A z czego ja mam rezygnować? No może z prywatnego samolotu, ale wtedy będę leciał tym wielkim starym boeingiem, który w przeliczeniu na pasażera emituje dużo więcej dwutlenku węgla. Ja muszę latać, bo robię biznes w 90 krajach. Milionerzy nie mają z czego rezygnować. "
Ach no tak, oczywiście. Sorry, po prostu za biedny jestem, żeby zrozumieć.
Więcej zarabiający nie powinni pierdolić tylu głupot
Czy to już nie jest jakiś PsyOp ze strony polityków i bogatych żeby ludziom do reszty obrzydzić jakiekolwiek prośrodowiskowe zmiany? Ostatnio cały czas słyszę w pracy, że ludzie którzy chcą zakazać latania na wakacje samolotem, latają prywatnymi odrzutowcami na szczyty klimatyczne, albo, że dla pana Areczka to najwyżej hulajnoga elektryczna, a Ferrari z silnikiem V12 to dla prezesa. Dobrze, że rośnie oburzenie na elity, ale obawiam się, że ta energia znowu pójdzie w palenie w piecu śmieciami na złość lewakom, a nie w konstruktywne reformy :/
Co za cyniczny pajac.