Historia pana Damiana z Węgrzynowa koło Trzebnicy miała dramatyczny początek, ale szczęśliwy finał. Rolnik został z 11 tonami śliwek, gdy klient nie odebrał zamówienia. Dzięki mieszkańcom i internautom owoce...
Rok temu, gdy sprzedaż się udała, pan Damian nie apelował o solidarność społeczną i nie dzielił się nadwyżkami. Gdy rynek zawiodł, oczekuje ratunku. To mechanizm znany z czasów covidowych. Przedsiębiorca w hossie leasinguje fury, wrzuca prywate w koszta i narzeka na wzrost pensji minimalnej. W bessie chce rozmawiać o społeczeństwie obywatelskim. Pan Damian postawił wszystko na jedną kartę, cały wolumen do jednego klienta, bez zaliczki, ubezpieczenia. Solidarnośc bez odpowiedzialności to system otwarty na nadużycia.
To mechanizm działąjący już dawno, nie od czasów covidowych.
Miałem tę nieprzyjemność śledzić zawodowo fora rolnicze. Gdy tylko w jakimś europejskim brakowało produktów to całą produkcje potrafili pchać na eksport aż ceny krajowe wyskakiwały pod niebo. Wtedy wielcy panowie robili wielkie inwestycje, zwiększali produkcje, stawiali chaty, brali Lambo w leasing, śmiali się z innych, że są frajerami a im się udało i pewnie wszystkim teraz dookoła skacze gul.
Gdy tylko zagraniczny kryzys się kończył a oni zostawali z nadprodukcją (co oczywiście zmniejszało cenę, często do takiej poniżej kosztu produkcji) to wtedy wielki lament, zbiorowa nieodpowiedzialność całej branży a tak w ogóle to państwo ratuj, skupuj interwencyjnie i dopłacaj bo tu jakiś spisek pewnie działa żeby zarżnąć polskie rolnictwo.
Rok temu, gdy sprzedaż się udała, pan Damian nie apelował o solidarność społeczną i nie dzielił się nadwyżkami. Gdy rynek zawiodł, oczekuje ratunku. To mechanizm znany z czasów covidowych. Przedsiębiorca w hossie leasinguje fury, wrzuca prywate w koszta i narzeka na wzrost pensji minimalnej. W bessie chce rozmawiać o społeczeństwie obywatelskim. Pan Damian postawił wszystko na jedną kartę, cały wolumen do jednego klienta, bez zaliczki, ubezpieczenia. Solidarnośc bez odpowiedzialności to system otwarty na nadużycia.
To mechanizm działąjący już dawno, nie od czasów covidowych.
Miałem tę nieprzyjemność śledzić zawodowo fora rolnicze. Gdy tylko w jakimś europejskim brakowało produktów to całą produkcje potrafili pchać na eksport aż ceny krajowe wyskakiwały pod niebo. Wtedy wielcy panowie robili wielkie inwestycje, zwiększali produkcje, stawiali chaty, brali Lambo w leasing, śmiali się z innych, że są frajerami a im się udało i pewnie wszystkim teraz dookoła skacze gul. Gdy tylko zagraniczny kryzys się kończył a oni zostawali z nadprodukcją (co oczywiście zmniejszało cenę, często do takiej poniżej kosztu produkcji) to wtedy wielki lament, zbiorowa nieodpowiedzialność całej branży a tak w ogóle to państwo ratuj, skupuj interwencyjnie i dopłacaj bo tu jakiś spisek pewnie działa żeby zarżnąć polskie rolnictwo.
Już dawno przestało mi być żal obszarników.