Krzysztof został rzucony na ulicę przed blokiem, gdzie leżał ok. godzinę. W tym czasie on i inni protestujący wielokrotnie domagali się wezwania pogotowia.
Policja miała mówić, że mężczyzna udaje albo że jest pod wpływem alkoholu lub narkotyków, choć Krzysztof od lat jest abstynentem.
Michał (imię zmienione) opowiada, że dyżurny pogotowia nie reagował na telefony protestujących. – Powiedzieli, że skoro na miejscu jest policja, to Krzysiek jest bezpieczny. W końcu jedna z naszych koleżanek zatelefonowała i udając zatroskanego przechodnia, wezwała pogotowie.
Protestujący, z którymi rozmawiamy oraz sam Krzysztof uważają, że na zachowanie ratowników mieli wpływ policjanci, którzy uparcie przekonywali, że mężczyźnie nic się nie dzieje oraz że mężczyzna udaje.
– Zachowywali się, jakby i oni chcieli mi dołożyć – mówi Krzysztof. – Gadali między sobą coś o jeb***ch biedakach, którzy zajmują mieszkania ciężko pracujących ludzi. Chyba myśleli, że myśmy to mieszkanie chcieli zająć. Cały czas też upierali się, żebym nie jechał na SOR.
W końcu Krzysztof dotarł na oddział ratunkowy. Na miejscu kazali mu zejść z noszy i iść na łóżko o własnych siłach.
– Szło mi to mozolnie, więc jeden z ratowników mnie pchnął, aż zawyłem z bólu. To było straszne. Chętnie bym zobaczył nagranie z monitoringu – mówi Krzysztof.
Na SOR-ze Krzysztof został przebadany od stóp do głów. Wypisano go rano. Oto wyimki z epikryzy:
w badaniu urazowym: otarcia naskórka w okolicy międzyłopatkowej, na ramieniu prawym, w rzucie prawego łuku żebrowego, podbiegnięcie krwawe na łokciu prawym,
ból podczas palpacji (badania uciskowego – red.) w rzucie kręgosłupa piersiowego, ruchomość ograniczona bólowo, wzmożone napięcie okolicznych mięśni.
ból w rzucie prawego łuku żebrowego nasilający się przy ruchach oddechowych
w rzucie stawu skokowego prawego obrzęk i ograniczenie ruchomości.
I wreszcie: skręcenie stawu skokowego, złamanie stabilne trzonu TH7 (czyli: uszkodzenie kręgosłupa – red.) i złamanie żebra III po prawej (stronie – red.).
Mężczyzna nie wymagał leczenia szpitalnego, został wypisany z zaleceniami kontynuowania leczenia w odpowiednich poradniach. Czeka go długa i mozolna rehabilitacja. Oceniono, że poniósł uszczerbek na zdrowiu trwający dłużej niż siedem dni.
Kto by się spodziewał, że policjanci będą aż tak głupi?
Osoba, która jako pierwsza została wyniesiona przez policję, uważa, że nie było żadnej potrzeby, aby stosować aż tak brutalne środki.
– Nie spodziewaliśmy się, że będą na tyle głupi, aby nas ściągać za nogi po schodach. Sam komornik, widząc, co się dzieje, mógł odstąpić od eksmisji w tym dniu. Gdyby chcieli, to by Krzyśka znieśli spokojnie, ale oni chcieli mu zrobić krzywdę – ocenia.
Jak poinformowała Akcja Lokatorska, eksmisja trwała do późnych godzin nocnych. Kobietę wyprowadzono w asyście policji. Niosła doniczkę z ulubionym kwiatkiem.
Odpowiedź policji
Skierowaliśmy pytania o całą sprawę do wrocławskiej policji oraz pogotowia.
Oficer prasowy KMP we Wrocławiu, kom. Wojciech Jabłoński przekonuje, że w przestrzeni medialnej pojawiły się nieprawdziwe informacje na temat przeprowadzonej przez policjantów interwencji. Jabłoński przekonuje, że „policjanci wezwali [osoby protestujące – red] do zachowania zgodnego z prawem oraz uprzedzili ich o możliwości użycia środków przymusu bezpośredniego, to osoby te nadal stawiały bierny opór”.
W związku z tym funkcjonariusze użyli, zgodnie z obowiązującymi przepisami i procedurami w tym zakresie, w stosunku do nich m.in. ręcznego miotacza gazu celem przywrócenia zachowania zgodnego z prawem. Na skutek podjętych przez policjantów działań, czynności komornicze zostały przeprowadzone, a nakaz sądowy zrealizowany – przekonuje Jabłoński.
Nie mamy do tej pory żadnej informacji, aby ktokolwiek miał zostać poszkodowany podczas czynności komorniczych oraz działań policji – puentuje.
Epilog
Dzień po zajściach w trakcie eksmisji, Akcja Lokatorska poinformowała, że „Wydział Lokali Mieszkalnych Urzędu Miast Wrocławia zaoferował pani Wiktorii pełnostandardowy lokal tymczasowy z możliwością przekształcenia na najem socjalny”.
Krzysztof został rzucony na ulicę przed blokiem, gdzie leżał ok. godzinę. W tym czasie on i inni protestujący wielokrotnie domagali się wezwania pogotowia.
Policja miała mówić, że mężczyzna udaje albo że jest pod wpływem alkoholu lub narkotyków, choć Krzysztof od lat jest abstynentem.
Michał (imię zmienione) opowiada, że dyżurny pogotowia nie reagował na telefony protestujących. – Powiedzieli, że skoro na miejscu jest policja, to Krzysiek jest bezpieczny. W końcu jedna z naszych koleżanek zatelefonowała i udając zatroskanego przechodnia, wezwała pogotowie.
Protestujący, z którymi rozmawiamy oraz sam Krzysztof uważają, że na zachowanie ratowników mieli wpływ policjanci, którzy uparcie przekonywali, że mężczyźnie nic się nie dzieje oraz że mężczyzna udaje.
– Zachowywali się, jakby i oni chcieli mi dołożyć – mówi Krzysztof. – Gadali między sobą coś o jeb***ch biedakach, którzy zajmują mieszkania ciężko pracujących ludzi. Chyba myśleli, że myśmy to mieszkanie chcieli zająć. Cały czas też upierali się, żebym nie jechał na SOR.
W końcu Krzysztof dotarł na oddział ratunkowy. Na miejscu kazali mu zejść z noszy i iść na łóżko o własnych siłach.
– Szło mi to mozolnie, więc jeden z ratowników mnie pchnął, aż zawyłem z bólu. To było straszne. Chętnie bym zobaczył nagranie z monitoringu – mówi Krzysztof.
Na SOR-ze Krzysztof został przebadany od stóp do głów. Wypisano go rano. Oto wyimki z epikryzy:
w badaniu urazowym: otarcia naskórka w okolicy międzyłopatkowej, na ramieniu prawym, w rzucie prawego łuku żebrowego, podbiegnięcie krwawe na łokciu prawym, ból podczas palpacji (badania uciskowego – red.) w rzucie kręgosłupa piersiowego, ruchomość ograniczona bólowo, wzmożone napięcie okolicznych mięśni. ból w rzucie prawego łuku żebrowego nasilający się przy ruchach oddechowych w rzucie stawu skokowego prawego obrzęk i ograniczenie ruchomości. I wreszcie: skręcenie stawu skokowego, złamanie stabilne trzonu TH7 (czyli: uszkodzenie kręgosłupa – red.) i złamanie żebra III po prawej (stronie – red.).
Mężczyzna nie wymagał leczenia szpitalnego, został wypisany z zaleceniami kontynuowania leczenia w odpowiednich poradniach. Czeka go długa i mozolna rehabilitacja. Oceniono, że poniósł uszczerbek na zdrowiu trwający dłużej niż siedem dni.
Kto by się spodziewał, że policjanci będą aż tak głupi? Osoba, która jako pierwsza została wyniesiona przez policję, uważa, że nie było żadnej potrzeby, aby stosować aż tak brutalne środki.
– Nie spodziewaliśmy się, że będą na tyle głupi, aby nas ściągać za nogi po schodach. Sam komornik, widząc, co się dzieje, mógł odstąpić od eksmisji w tym dniu. Gdyby chcieli, to by Krzyśka znieśli spokojnie, ale oni chcieli mu zrobić krzywdę – ocenia.
Jak poinformowała Akcja Lokatorska, eksmisja trwała do późnych godzin nocnych. Kobietę wyprowadzono w asyście policji. Niosła doniczkę z ulubionym kwiatkiem.
Odpowiedź policji Skierowaliśmy pytania o całą sprawę do wrocławskiej policji oraz pogotowia.
Oficer prasowy KMP we Wrocławiu, kom. Wojciech Jabłoński przekonuje, że w przestrzeni medialnej pojawiły się nieprawdziwe informacje na temat przeprowadzonej przez policjantów interwencji. Jabłoński przekonuje, że „policjanci wezwali [osoby protestujące – red] do zachowania zgodnego z prawem oraz uprzedzili ich o możliwości użycia środków przymusu bezpośredniego, to osoby te nadal stawiały bierny opór”.
W związku z tym funkcjonariusze użyli, zgodnie z obowiązującymi przepisami i procedurami w tym zakresie, w stosunku do nich m.in. ręcznego miotacza gazu celem przywrócenia zachowania zgodnego z prawem. Na skutek podjętych przez policjantów działań, czynności komornicze zostały przeprowadzone, a nakaz sądowy zrealizowany – przekonuje Jabłoński.
Nie mamy do tej pory żadnej informacji, aby ktokolwiek miał zostać poszkodowany podczas czynności komorniczych oraz działań policji – puentuje.
Epilog Dzień po zajściach w trakcie eksmisji, Akcja Lokatorska poinformowała, że „Wydział Lokali Mieszkalnych Urzędu Miast Wrocławia zaoferował pani Wiktorii pełnostandardowy lokal tymczasowy z możliwością przekształcenia na najem socjalny”.