Drogie szmerki,

Dramat sytuacji na granicy wschodniej jest nieukrywalny. Choć takie rzeczy się dzieją od dawna, zawsze były gdzieś dalej, nie działy się na naszym podwórku.

Pytanie jest po prostu o to jak możemy sobie poradzić z uczuciami, jakie w nas rodzi tak tragiczna i nieludzka rzeczywistość: poczuciem bezradności, złością, niedowierzaniem, wewnętrzną niezgodą…
Wydaje mi się ważne stworzyć przestrzeń, w której możemy o tym porozmawiać, podzielić się emocjami i strategiami.

Z mojej strony to, co myślę pomaga:

  • porozmawiać z innymi o tym jak się czują wobec tego, zobaczyć, że dla wielu osób jest to emocjonalnie trudne
  • zaangażować się w działanie, nie oczekując (dużych) pozytywnych efektów
  • (tymczasowo) ograniczać ilość nowej informacji, którą do nas dopuszczamy

Solidarnie,

  • crusom
    link
    fedilink
    arrow-up
    11
    ·
    edit-2
    3 years ago

    Tak szczerze to sobie nie radze, choc probuje dzialac jak moge, na moją małą skalę.

    • Boli mnie cierpienie zwierząt? zostałem weganinem.
    • Boli mnie wyrzucanie jedzenia? zostałem freeganinem.
    • Boli mnie korporacyjny monopol i wyzysk? Zrezygnowałem z zakupów w supermarketach.
    • Boli mnie piękny świat idealnych ludzi? Zrezygnowałem z korpo-mediów społecznościowych.
    • Boli mnie zanieczyszczanie środowiska? Dojeżdżam rowerem lub zbiorkomem, kupuje rzeczy tylko gdy naprawdę ich potrzebuje i gdy jest możliwość to używane. itd. itd.

    Doszedłem do wniosku, że zawsze jest jakiś sposób, żeby się zbuntować i działać.

    Mimo to widzę, że mój sposób myślenia jest inny, niż osób w moim otoczeniu, czuje się przez to wyrzutkiem. (was też to dotyka?)

    Myślę, że pomaga rozmowa (nawet w internecie), angażowanie się w społeczności podobnie myślących osób (jak szmer), działanie w granicach swoich możliwości i fizyczna obecność innych osób, które nawet jeśli myślą inaczej niż ty, to są gotowe cię wesprzeć.

    • pfm
      link
      fedilink
      arrow-up
      1
      ·
      3 years ago

      Dobrze to ująłeś, przez troskę stajemy się wyrzutkami. Też to czuję, nawet w gronie najbliższych znajomych czy rodziny, ponieważ oni rzadko kiedy przejmują się aż tak. Ale nie jest to dla mnie dotkliwe – co najwyżej niekomfortowe.