Nie trolluje, nie chcę wchodzić w detale obecnego konfliktu i głębszej dyskusji nad nim samym. Ciekaw jestem jak osoby tutaj widzą rozwiązywanie takich konfliktów w przyszłości, szczególnie w sposób wolnościowy. Ja po prostu tego nie widzę i jest to dla mnie kolejny argument za zupełnym rozdźwiękiem między anarchistyczną teorią a życiem.
Nie wiem czemu Ci do tego potrzebny bukcznizm. Wystarczy wola obu stron do miediacji z udziałem osób trzecich. Miediacji które się odbywały od dawna. Jak nie ma woli to bukczin jej nie wyczaruje.
Potrzebny jest w takim sensie że bez stałych struktur pozwalających na rozwiązywanie takich problemów za każdym razem będzie ryzyko że tak się skończy bo “nie starczy woli”. Nie musza być hierarchiczne, ale muszą być w miare stałe a nie zwoływane na ad hoc
Jak mają być niehierarchiczne to zawsze będzie potrzeba woli. Samo istnienie “stowarzyszeń” od mediacji nie wymaga niewiadomo jakich struktur. Poza tym w procesie brały udział też “inne strony” (WSL chociażby, raczej respektowany) i za wiele to nie pomogło. A moim zadniem ostatnie czego potrzeba to sąd koleżeński co widać po tym w jakie tony uderzają np Rozbrat i FA, które z Warszawą i Przycho mogą mieć tyle wspólnego co wspólnych kolesi.
Wymaga mnie woli bo ustala procedury pozwalające na szybsze i skuteczniejsze rozwiązywanie problemów a nie zaczynać cały proces od zera za każdym razem. Oczywiśćie, zawsze decyzję można zignrować, ale w takim wypadku również można stworzyć procedury pozwalające na radzenie sobie z tym. Co więcej posiadanie “parapaństwowych struktór” pozwala na więkssze wymuszenie poszanowania wspólnych decyzji choćby w postaci odcięcia od usług zapewnianych przez wspólnotę.
No ale to i bez tego można mieć pewne normy. Np mieć ustaloną przestrzeń do miediacji z odpowiednią ilością transparentności. Bo teraz głównie z tym jest problem że każdy ma swoją wersję wielomieisęcznego konfliktu, były procesy ale poza grupami wtajemniczonymi nie wie o nich nikt. A nawet jak było wiadomo że przemocowość się dzieje to nie było odpowiedniego odzewu. To problem przyzwolenia na przemoc i braku jakichkolwiek działań w kierunku stworzenia wspólnych norm/zasad/przestrzeni, nie braku parapaństwowej struktury z parapaństwowym organem sądowniczym.
Opresyjne sądownictwo mamy już teraz, robienie z tego struktur na skalę miasta jest tylko powielaniem tego samego schematu partii i państw. IMO to po prostu wiara w nieomylność woli ludu i demokratycznych sądów. Bez wymuszenia wyroków i tak wracamy do dobrowolności - dlatego twierdzę że brakuje przestrzeni do wymiany informacji i bardziej publicznych (niekoniecznie przy publicznosci ale chociaż przy świadkach darzonych zaufaniem) miediacji, a nie sali sądowej. Teraz możemy najwyżej dać wiarę temu lub innemu oświadczeniu lub swoim znajomym. No i ocenić czy użyte środki były adekwatne ale to mi się wydaje najprostsze/.
Natomiast w tej sytuacji ta dyskusja o wydaje mi się coraz bardziej mijać z celem bo nie wiem jaki proces miałby byc potrzebny żeby ocenić czy taki szturm jest usprawiedliwiony.
Ale co byś chciał/a zrobić w takiej sytuacji jak nie są stworzeone odpowiednie struktury. Mówię serio bo to jest trzecia ogólnamiejska (jeśli nie krajowa) imba z udziałem przychodni której jestem świadkiem, w dwóch poprzednich było bardzo wiele prób mediacji które skończyły się wyłącznie stresem i złym traktowaniem osób miedujących.
Also płaskie sądownictwo istnieje i jest wykorzystywane, przybierając formę jednocześnie formę mediacji oraz sprawiedliwości naprawczej. Nawet posiadając perfekcyjną przestrzeń do wymiany informacji, proces mediacji za każdym razem musi się zaczynać od nowa, za każdym razem muszą być dobiera do niego kolejne osoby, co też trwa i trawa. Z drugiej strony jeśli jest proces, choćby forma zgłoszenia, wyboru osób roztrzygających sytuacje oraz formy potencjalnych konsekwencji (tutaj kolejna sprawa że te konsekwencje muszą być czymś trochę większym niż “nie będziemy wpadać do was na imprezki”, odcięcie od wspólnie tworzonych struktór organizowanych i działających przez i na korzyść członków wspólnoty taką konsekwencją jest)
Co bym chciał zrobić to zupełnie osobne pytanie bo z zasady nie chcę wchodzić w rolę sędziego.
Tak jak piszesz to po prostu seria problemów z Przychodnią. I tego problemu nie miała jedna grupa tylko co najmniej kilka. Tolerancja na patologię i złe traktowanie osób biorących udział w procesie nie zniknie przecież jak powstanie magiczna sztywna struktura.
Problem w tym że nawet takich konsekwencji często nie było. Czasem były pomrukiwania ale bojkotu i nawet tak błahej presji chyba nigdy co widać po wiecznie nierozwiązanej serii niefajnych historii. Z tego co mi wiadomo to czasem jakiś callout, jakieś rozmowy które w praktyce kończyły się niczym namacalnym.
To widzę wręcz jako zaletę. Dlaczego miałby to robić ktoś wyspecjalizowany czy nawet z demokratycznie uzyskanym przywilejem do orzekania? Mam szczerą nadzieję że każdy proces miediacji będzie miediacją od początku (czyli raczej dialogiem) , a nie opartym na precedensie procesem sądowym z mocy struktury parapaństwowej.
To mogą być normy o których piszę. Można wypracować proces i przestrzeń mediacji (tj. że jak mam problem to wiemy gdzie możemy iść to załatwić i ktoś wie jak się za to zabrać porządnie) ale po co się kłaniać przed sztywną strukturą sądowniczą jakby dodawaa mediacjom magicznej mocy? Myśle że się po prostu oszukujemy udając, że wtedy to już nie jest wola grup i jednostek, a do tego zbliżamy się niebezpiecznie blisko formalnej hierarchii i porządku prawnego mówiącego głosem “wszystkich”.
Zaczynanie procesów od nowa za każdym razem prowadzi w mojej opinni właśnie do takich sytuacji, czesciowo dla tego ze ludziom się odechciewa w pewnym momencie. Robienie w kółko tego samego po prostu męczy
Mam po prostu inną diagnozę tego problemu - tj. że problemem nie jest zaczynanie od początku tylko brak realnej woli mediacji (nie wiem po co te spotkanai się ciągną kiedy nawet zewnętrzni mediatorzy są źle traktowani) i brak konsekwencji ze strony innych grup. Czy właśnie sprowadzanie tego do spotkań wąskiego grona i następnie wojen na oświadczenia których często nie da się zweryfikować.
A po zachowaniu FA i Rozbratu się w tym wręcz utwierdziłem. Można zrobić jesień średniowiecza i mieć propsy od krajowych szefów anarchizmu, więc konsekwencje są póki co zerowe.