Nie trolluje, nie chcę wchodzić w detale obecnego konfliktu i głębszej dyskusji nad nim samym. Ciekaw jestem jak osoby tutaj widzą rozwiązywanie takich konfliktów w przyszłości, szczególnie w sposób wolnościowy. Ja po prostu tego nie widzę i jest to dla mnie kolejny argument za zupełnym rozdźwiękiem między anarchistyczną teorią a życiem.
Z takim podejście są dwa problemy. Po pierwsze jak chcesz alienować 99.5% społeczeństwa to nic nei zmienisz i zamkniesz się w swojej malutkiej banieczce ideologicznej, tylko nakręcając fundamentalizm ideowy, co się częściowo zdarzyło na Syrenie. Po drugie nie należy ukrywać że język “inkluzywny” w środowiskach LGBT jest niesamowicie plastyczny i szybko się zmienia, to jest normalne że osoby które nie są jego częścią mogą nie nadąrzać albo nawet nie wiedzieć że coś istnieje. Jeśli chcemy tworzyć przestrzeń inkluzywną to ta przestrzeń musi być skonstruowana w taki sposób że osoby dyskryminowane dobrze się tam czują ale żeby inne osoby również miały szanse być inkluzywne. Co więcej musi być tam przestrzeń na dialog pomiędzy dwoma stronami. Już sam twój post to pokazuje, wykorzystywanie zwrotów typu “Załózył*m” czy “napisałx” są niezrozumiałe dla osób niewtajemniczonych, będą zakładały że albo to jest literówka albo jakiś dziwaczny wymysł nie mający sensu. Koniec końców żeby ktoś się zmieniły musi najpierw wiedzieć że jest potrzeba zmainy
Zgadzam się z tobą. Oczywiście, że super aby ludzie używali języka inkluzywnego, ale trzeba przede wszystkim go promować i tłumaczyć innym, a nie zamykać sie w grupie osób wtajemniczonych. Ludzie często nie mają wcale złej woli, żeby kogoś misgenderować, czy obrażać, tylko zwyczajnie nie wiedzą.
Od siebie polecam stronę https://zaimki.pl/ i wszystko co Sybil Grzybowskie robi
Jest znacząca różnica między missgenderowaniem (jeśli nie wynika z pomyłki, jest przemocą) a wymaganiem od osób żeby np. mówiły osoby w ciąży a nie kobiety w ciąży (to już jest insiderstwo i ortodoksja - i mówię to jako osoba sama starająca się stosować inkluzywny język). Z narzucaniem tego drugiego mam problem i uważam, że lepiej jest oswajać ludzi z nowym dlq nich jezykiem samemu stosując te zwroty.
O tak, miałem sytuację, że gadałem z kolegą na przerwe i mówiłem coś o dyrektorce, użyłem wtedy słowa “dyrektorka”. I akurat pojawiła się skądś ta osoba, widocznie na mnie zdenerowana, mówiąc ze nie jest jakąś tak “dyrektorką”, tylko “panią dyrektor”. Także ten, lubię feminatywy i je promuje, ale zazwyczaj nie wymagam od ludzi, żeby ich używali, tym bardziej od samych osób zainteresowanych :p Ofc ty mówisz o inkluzywnym języku, a nie feminatywach, ale sytuacja jest imo analogiczna