Nie trolluje, nie chcę wchodzić w detale obecnego konfliktu i głębszej dyskusji nad nim samym. Ciekaw jestem jak osoby tutaj widzą rozwiązywanie takich konfliktów w przyszłości, szczególnie w sposób wolnościowy. Ja po prostu tego nie widzę i jest to dla mnie kolejny argument za zupełnym rozdźwiękiem między anarchistyczną teorią a życiem.
W pierwszym rzędzie proponuję omówić kwestię cenzury w środowisku anarchistycznym.
Obecnie wygląda to mniej więcej tak, że kiedy zdarza się akt przemocy to największy wysiłek idzie w stronę zatajenia tego faktu. Ja wiem, że to co mówię jest paradoksalne w obliczu takiego rozmiaru i publicznego wymiaru inby ale tak właśnie jest. Na długo przed wybuchem (czyli tak naprawdę eskalacją konfliktu) dochodzi do sytuacji gdzie ktoś sygnalizuje jakiś problem i to się spotyka praktycznie zawsze z powszechnym, negatywnym odbiorem. Najczęściej się takiego sygnalistę izoluje, stosuje silent treatment, dokonuje charakter assasination. Chodzi o to, że sygnaliści zagrażają jedności grupy i jej wizerunkowi. Na tym etapie ujawnia się pewien rozdźwięk jeśli chodzi o rzeczywiste hierarchie wartości.
Osoba, która poczuła się osamotniona poszuka sprawiedliwości albo szukając sojuszników w innym kolektywie (którzy skorzystają okazji by załatwić swoje prywatne animozje) albo upubliczniając sprawę. Kiedy sprawa zostaje upubliczniona, zwłaszcza w przypadku przestępstw ściganych z urzędu, to ingerują państwowe organy ścigania.
Takie upublicznienie jest postrzegane jako małostkowa zemsta, zdrada i sabotaż oraz donosicielstwo.
Bardzo ładnie to widać w komentarzach, gdzie wyłączane są możliwości komentowania, wycinane posty i gdzie widać ubolewanie, że to zaszkodzi środowisku i zniweczy całą pracę. Czyli zbij termometr to nie będzie gorączki.
To są zachowania typowe dla sekt. I na tym trzeba się skupić jak sprawić by ruch składał się z normalnych organizacji społecznych, a nie tworów funkcjonujących jak kościół łaszący się na darmowe nieruchomości.
Chyba rozumiem o co ci chodzi, ale cenzura to pojęcie trochę średnio tu pasujące. Najbliżej tego zamykania komentarzy, ale… Nie rozumiem czemu mieszany kwestie: wyciszanie (czy jakkolwiek to nazywać) kwestii wewnątrz kolektywu to jedno i absolutnie nie powinno mieć miejsca. Publikowanie wszystkiego na Facebooku to inna kwestia i z mojej perspektywy sroga patologia i też nie powinno mieć miejsca. Nawet nie chodzi tylko o moje uprzedzenia wobec “robienia anarchizmu” na korporacyjnych platformach, chodzi o to, że nie jestem w stanie znaleźć jednego przypadku, kiedy to rozwiązało sytuację, zamiast ją zaognić. Te serwisy prowokują i żerują na konfliktach, w/g własnych inżynierów próbując je podgrzewać, oczywiście w imię kapitału i nie możemy tego ignorować.