Jak pisze “La Repubblica”, “z portów Cyrenajki kontrolowanych przez rosyjską brygadę najemników zaczęło nagle wypływać więcej łodzi, niż w ciągu ostatnich dwóch lat”. Łodzie rybackie, które ledwie płyną, załadowane są setkami ludzi.
Z jednej strony jest to desperacja Libijczyków, którzy chcą uciec przed konfliktami, głodem i prześladowaniami, z drugiej – według włoskich służb – nacisk ze strony tych, którzy chcą wpływać na politykę Włoch i Europy. Chodzi m.in. o Rosję, która za pomocą kilku tysięcy najemników z Grupy Wagnera, ma rozległe wpływy w Libii. Jednak nie tylko. Zdaniem włoskich mediów, następny, prawdopodobnie prawicowy rząd we Włoszech, który zostanie wyłoniony po jesiennych wyborach, odpowiada nie tylko Kremlowi, ale i nowej strukturze władzy budowanej w Libii.
Szkoda że Wagnerowcy sami się na te łódki nie ładują, najlepiej osobno, bez cywilów.
Opcjonalnie mogliby sobie urządzić kolejny rajd po pustyni w kierunki pozycji kurdyjskich (w ostatnim stracili do paru setek ludzi, zanim się do nich zbliżyli).
Ale po co narażać nadwątlone siły kurdów. A tak można by wziąć tego słynnego bayraktara i rozwiązać problem od razu na morzu.