Ciekawi mnie jakich używacie strategii, by ludzieńkowie bezstresowo, bez winy i radośnie zrozumieli, że aktywizm na facebooku nie jest taki fajny.
Moje argumenty krążą wokół:
- niekolaboracji z policją i technofaszyzmem,
- niewzbogacania najbogatszych,
- nienarażania na zagrożenie siebie i innych,
- niewspierania fałszywej wizji wolności tego techno-portalu,
- braku autonomii
- niewspieraniu mizoginistycznej technologii białego burżujskiego palanta.
Fajnie by było, gdyby następnym razem po prostu można było powiedzieć: przeczytaj sobie ↑ ten wątek na szmerze ;)
Oczywiście masz racje w kwestii zasięgów i łąjania się z drugą stroną pod postami, ale problemem jest chyba to, że prawie żadne inicjatywy nie są poza FB! Sam mam jeszcze konto wyłącznie dlatego, żeby wiedzieć, co się dzieje w kilku miejscach lub u kilku organizacji, bo poza FB nie ma żadnej innej opcji typu strona internetowa/blog/rss czy cokolwiek, co pozwala być na bieżąco nie logując się do korpospołecznościówek.
Tak, to z całą pewnością jest problem. W ogóle mam wrażenie, że w Polsce komuś się dość mocno pomyliło do czego służą platformy takie jak Facebook czy Twitter - z jakiegoś powodu nastawiona na zysk amerykańska korporacja wydaje im się dobrym miejscem do prowadzenia społecznej debaty albo do publikowania oficjalnych oświadczeń.