Czym jest własność? Zapytany o to człowiek ma problemy z odpowiedzią. Nie ma w tym nic dziwnego. Wychowani w systemie, który własność prywatną wynosi do niezbywalnego prawa, bezkrytycznie podchodząc do tego, czego uczyli nas w szkole, nie potrafimy precyzyjnie odpowiedzieć na tak proste pytanie. Własność - przyczyna nędzy i wojen, stwórczyni bogatych, a co za tym idzie - biednych, odpowiedzialna za barbarzyńską eksploatację planety i całe rzesze uchodźców, winna morderstwu Indian i nieustającym holokauście przeprowadzanym na zwierzętach. Czym jest własność?

Ludy pierwotne i cała reszta zwierząt nie znały własności. Ta powstała, gdy pierwszy człowiek ogrodził kawałek ziemi i powiedział “to moje”, przywłaszczył coś, z czego korzystali wszyscy i ogłosił się właścicielem. Od początku służyła ludziom obłudnym,którzy wykorzystywali innych. Tacy ludzie później zakładali państwa - których celem od początku była obrona zagrabionych rzeczy przed ich prawdziwymi właścicielami - całym społeczeństwem. Państwo z wojskiem, sędzia z paragrafem chroniącym zagrabione, kler z przykazaniami obiecującymi życie wieczne za cenę spokoju i marnej egzystencji od urodzenia aż po grób - ot uformowała się trójca ściśle ze sobą współpracująca, rządząca i pilnująca, by na własność nikt się nie porywał.

Własność: to Puszka Pandory naszego społeczeństwa. Mając więcej dóbr, niż tego potrzebujesz, pobudzasz w sobie niebezpieczną żądzę: chciwość. Ciągle więcej i więcej, nowsze i najnowsze. Posiadanie daje ci przyjemność: ale jest to przyjemnosć złudna, dająca chwilę szczęścia okupowaną potem poczuciem osamotnienia i pustki. Czy zapomnieliśmy już o tym, że do grobu nie weźmiemy tych wszystkich drogich samochodów, bogatych willi, białych jachtów, najnowszych smartfonów? Przypisywanie sobie własności do rzeczy nam zbędnych, ale potrzebnych innym jest nieetyczne i niesprawiedliwe.

“Jesteś przeciwko własności? Oddaj mi swój komputer!” - krzyczą nasi przeciwnicy. Z niepojętym żalem tłumaczymy, że własność prywatna nie równa się mieniu osobistemu. Te drugie to to, czego potrzebujesz do życia bez szkody dla innych. To, czego każdy z nas potrzebuje do godnej egzystencji. Nikt nie zabierze Ci ani szczoteczki, ani roweru, ani mieszkania. Wywłaszczenie zapewni Ci większy dobrobyt, niż dziś - jeśli nie jesteś synem szefa fabryki, czy kamienicznika. Wywłaszczenie to proces, który zapewni wszystkim ludziom sprawiedliwy dostęp do potrzebnych rzeczy, maszyn czy budynków. Potrzebnych, aby godnie i szczęśliwie żyć wspólnie w swojej społeczności.

Dziś ludzie mieszkają po 5 osób w jednym mieszkaniu, podczas gdy inni w liczbie dwóch okupują dwustumetrowe wille ze służbą. Inni posiadają kilka mieszkań, które na lichwiarskich zasadach podnajmują potrzebującym, korzystając ze swojego położenia ekonomicznego i żerując na biedzie innych. Tym sposobem zabawa trwa; pieniądz robi pieniądz, bogaty może za kilka lat kupić nowe mieszkanie, a biedny nigdy nie wyrwie się z apatii i oddaje lwią część wynagrodzenia na komorne. Właścicielem winien być ten, który użytkuje. “Przeciwko własnośći prywatnej środków produkcji!” - krzyczą inni, uważający się za komunistów. Czyż można produkować będąc głodnym, niewyspanym? Czy uznajesz za sprawiedliwe, gdy w szkole u Twojego dziecka ktoś weźmie/ odkupi od szkoły/ przyniesie swoją grę na miejsce wspólnej i powie: “To moje. Grać będziemy, gdy ja będę chciał, a Wy będziecie mi za to płacić.”? Czy uznasz za sprawiedliwe, gdy ktoś przywłaszczy szkolne boisko, ogrodzi las, każe sobie płacić za kawałek drogi czy za most, lub parawanem zajmie kilkanaście metrów kwadratowych na obleganej plaży? Zadać te pytania znaczy odpowiedzieć na nie. Dziś któryś z bogaczy może wykupić teren, czy fabrykę na danym terenie. Może tysiąchektarowego pola nie uprawiać, kamienice zamknąć na klucz - wszystko to może robić i wówczas, gdy w tej samej miejscowości będą głodni i bezdomni. Państwo - odwieczny sojusznik majętnych - wyśle wojsko, które ujarzmić będzie miało lud głodny. By go uspokoić, kościół uruchomi jadłodajnie, a państwo zaproponuje lokale zastępcze - oczywiście tylko wybranym, tylko tym, którzy zgadzają się na podział ich z innymi i na wsparcie w zamian za posłuszeństwo.

Wywłaszczenie: termin ten nie kojarzy się za dobrze, przypomina o czasach totalitarnych rządów tzw. komunizmu państwowego. W tym okresie Państwo: krajowy monopolista i równocześnie kapitalista odbierał ludziom ich zakłady, domy, sprzęty itp, które stawały się własnością…państwa. Czyli tak naprawdę nic się nie zmieniło. Nacjonalizacja nie równa się uspołecznieniu. My proponujemy coś zupełnie innego: wszyscy mamy prawo korzystać z tego co jest nam potrzebne. Mamy moralne prawo zajmować pustostany, jeżeli jesteśmy bezdomni, zajmujemy fabryki, by móc tam pracować, “kradniemy” jedzenie ze sklepów by nie umrzeć z głodu (niektóre wielkie supermarkety ochraniają własne kontenery ze śmieciami: nawet zabieranie odpadów jest dla nich kradzieżą!). Wywłaszczenie czyli uspołecznienie: wspólne użytkowanie i wspólna praca. To proces, który rozpoczyna się w naszych głowach: od zmiany myślenia, że potrzebuję nowego telefonu, chociaż stary działa, nowego samochodu, choć mam już jeden, kolejnych ubrań, choć w starych w ogóle nie chodzę. Własność to nie tylko problem egoizmu, wywodzi się z niej wiele bolączek współczesnego świata: przede wszystkim nadprodukcji, co powoduje nadmierny wyzysk pracowników, nadmierną produkcję śmieci, przez które grozi nam katastrofa ekologiczna.

Myślę ostatnio, że w Polsce to nie egoizm (który bez własności nie miałby prawa bytu) jest głównym problemem. Gorszy jest syndrom sztokholmski (w skrócie: utożsamianie się i miłość do oprawcy). Gdyby ludzie byli bardziej egoistyczni, niż poddani, to nie broniliby własności prywatnej i interesów promila ludzkości. Zamiast “Skoro ma 10 mieszkań to znaczy, że tyle wypracował!” słyszelibyśmy “Nie interesuje mnie skąd je ma. Moja rodzina nie ma ani jednego, więc jedno zajmujemy”. Dzieje się inaczej i ludzie utożsamiają się z klasą społeczną, do której nigdy należeć nie będą. Dorastają i albo z czasem to rozumieją albo ciągle aspirują do klasy wyższej ciesząc się z wypicia drogiej kawy, czy zagranicznej wycieczki w pięciogwiazdkowym hotelu. Tymczasem życie większości ich jest kruche, na kredytach - które napychają kieszenie już bogatym. Wyzyskiwani przez całe życie marzą nie o równości, nie o końcu tej patologii - lecz o tym, że teraz to oni zaczną innych kopać.

Kwestia podniesiona w tym artykule jest problematyczna nawet wśród socjalistów - którzy nie widzą nic złego w okradaniu swoich pracowników, zabierając im część ich dorobku, czy wynajmujących mieszkania potrzebującym. Powtarzam za tymi, którzy lata temu podnieśli ten problem. Niczego nowego napisać tutaj nie mogłem - własność to kradzież.