Szukając czegoś tam zajrzałem na waybackmachine na ostatnie kopie strony polskich indymediów. I tak się zastanawiam, jak to jest, że dawniej mieliśmy globalny serwis informacyjny z aktywnymi grupami w paru miastach kraju kwitnącej cebuli, wcale nie mając dużo więcej osób w ruchu… Polskie indy miewało po kilkadziesiąt tysięcy wejść dziennie, było regularne cytowane w mediach i robiło też za źródło informacji dla dziennikarzy głównego nurtu.
Indymedia (Ośrodki Niezależnych Mediów, ang. Independent Media Center) – sieć grup medialnych i dziennikarzy. Indymedia zostały zainicjowane pod koniec 1999 roku, by przekazywać informacje o protestach antyglobalistów przeciwko spotkaniu Światowej Organizacji Handlu w Seattle. Do 2002 roku powstało 89 lokalnych autonomicznych ośrodków w 31 krajach na 6 kontynentach.
Ośrodki Indymediów publikują swoje relacje w formie drukowanej, audio oraz video, ale najbardziej korzystają z technologii otwartego publikowania (ang. open publishing): stron internetowych, na których każdy może zamieścić informację. W latach 1999-2001 relacjonowały większość wydarzenia kryzysowych takich jak protesty przeciwko spotkaniom Banku Światowego czy ataki na World Trade Center 11 września 2001. wikipedia
W roku 2003 zaczęły powstawać lokalne ośrodki sieci Indymedia w Polsce – w Toruniu, Gdańsku, Dolnym Śląsku i Warszawie[1]. W kwietniu 2004 polski kolektyw Indymedia na bieżąco informował o przebiegu protestów alterglobalistycznych w Warszawie podczas Światowego Forum Ekonomicznego. Ostatni artykuł redakcyjny został dodany na stronę internetową IMC Polska 11 czerwca 2013 roku[2], ostatnie teksty w otwartej publikacji w sierpniu[3] i wrześniu[4] 2014. Publikacja została wkrótce zamknięta, a po kolejnych 2 latach strona internetowa polskiego ośrodka IMC została wyłączona. Pod koniec 2015 miała miejsce nieskuteczna próba reaktywacji IMC Polska[5]. [część tekstu jeszcze nie widoczna na wiki, bo dopiero poprawiłem]
Przed Indymediami było jeszcze PoProstu, po nich przyszło Centrum Informacji Anarchistycznej, ale odróżniała je filozofia działania i poziom otwartości. Szczególnie wobec radykalnej transparentności i otwartości stosowanej przez Indymedia.
Trzeba pamiętać, że Polska jest absolutnym pionierem jeśli chodzi o brak niezależnych stron ruchu alternatywnego. Nie będę się wdawać w publiczne analizy, ale jeśli gdzie indziej można było, znaczy, że nie jest to wina softu. Bo gdzieniegdzie były szerokie społeczności (również osób nietechnicznych) na np gnusocial. Czyli po prostu chyba polski etos i własne kompleksy wpłynęły na to, że wybrano “profesjonalnego” fb.
Aha, co do zajęcia serwerów, tak napomknę, bo może ktoś o tym pomyśli: ipfs zapewnia jakieś bezpieczeństwo danych, ale jak go użyto przy katalońskim referendum, to Hiszpania cały gateway wycięła. Więcej tutaj lub tutaj.
Ten pdf z drugiego adresu ciekawy - taka kompleksowa analiza, dzień po dniu, jak rząd centralny pacyfikował w internecie referendum i jak wyglądała obrona. W sumie dość oczywisty wniosek z tego płynie, że w internecie można walczyć ze słuzbami własnego państwa tylko przenosząc pole walki poza granice czyli żadnych serwerów w kraju, żadnych domen krajowych, edukacja ludzi do używania vpn’a, tora i wszelkich narzędzi do komunikacji rozproszonej (sieci typu mesh itp.). A tu: https://discuss.ipfs.io/t/how-censorship-resistant-is-ipfs-intended-to-be/7892/3 jest trochę szczegółów w kwestii odporności ipfs na cenzurę (w kontekście przypadku referendum) i nie wygląda to najgorzej ale znowu - wymaga trochę więcej zachodu niż użycie domyślnej (wtedy zablkowanej) bramki HTTP. W tych linkach jest zresztą jedna ogólna ale trafna sentencja: że obchodzenie typowych metod cenzury w internecie nie jest jakies szczególne trudne pod waruniem, że… nie trzeba tego szybko nauczyć kilku milionów ludzi.