Myśląc o kryzysie klimatycznym zaczęłam się zastanawiać: jak mogłoby wyglądać takie samowystarczalne gospodarstwo/wioska/kooperatywa, w której możnaby się schronić gdy świat by się zaczął walić i wszystko inne by zawiodło? Wiadomo, samowystarczalność to mało jasne pojęcie i potrzebujemy współpracy takiej czy innej, zapewne takie wioski/gospodarstwa musiałby być ze sobą w kontakcie i wsparciu czy wymianach zasobów. Mam jednak na myśli życie bez rządu, sklepów, prac na etat dostarczających takich zasobów jak pieniądze czy żywność (jaka by ona nie była). W kapitalizmie się urodziłam, w kapitalizmie żyję i nic poza kapitalizmem nie znam i nie umiem sobie wyobrazić czy zwizualizować, poza mglistymi sennymi wizjami o lepszym świecie.
Wiadomo, że potrzebne są:
- Jedzenie - X mieszkańców trzeba wyżywić przez cały rok. Ile hektarów pola by było potrzebne na osobę? Da się to jakoś policzyć? Co należy uwzględnić? Zboża, owoce, warzywa? Kury na jajka, krowy?
- Woda. Tu akurat alternatywy dla “normalnej” kanalizacji wyobrazić mi sobie nietrudno, wszak istnieją studnie głębinowe i inne ciekawe rzeczy. Pytanie, na ile ta woda by była “nieograniczona” i czy by była bieżąca i ciepła.
- Elektryczność (nie umiem sobie wyobrazić życia bez tego). Też do ogarnięcia, są już teraz projekt y samowystarczalnych energetycznie domów, wiatraki, panele słoneczne… I pewnie inne rzeczy których nie wiem.
- Transport. Ropa się kiedyś skończy albo nam odetną dostęp i autkiem się nie pośmiga. Na dłuższe trasy/niepogodę rower odpada, no i są ludzie niepełnosprawni. Transport plonów też trzeba jakoś ogarnąć. Powrót do koni pociągowych? Self made auta elektryczne?
- Medycyna, antykoncepcja, wsparcie psychologiczne. Średnio mi się widzi umieranie z powodu otwartego złamania bo najbliższy lekarz jest 5 dni wozem z wołami stąd. Trzeba też mieć dostęp do leków czy innych wyrobów medycznych, są ludzie którzy muszą brać leki całe życie. Ziółka z lasu są spoko ale mi nie zastąpią antydepresantów ani leków przeciwlękowych. Jak zrobić takie substancje bez labolatoriów, skąd sprowadzać?
- Rozwiązywanie konfliktów. Bo takie będą, a szkoda, żeby wszystko zamieniło się w a) sekciarską komunę, b) hierarchiczny syf gdzie silniejsza psychicznie elita goni do roboty “gorszych”, c) cholera wie co jeszcze. Mam dziwne (może przez kogoś zaprogamowane) przeświadczenie, że takie inicjatywy kończą… No, szybko kończą, po prostu. Bośmy jako ludzie głupi i przemocowi.
- Inkluzywność i wsparcie osób ze specjalnymi/nietypowymi potrzebami. Temat rzeka bo każdy jest inny.
Poza tym… Pomóżcie mi. Taka wizja pomaga mi opanować lęk przed następstwami katastrofy, ale z drugiej strony nie umiem sobie wyobrazić życia w takim miejscu. Nie mam pojęcia jakby to mogło wyglądać. Część moich krewnych pochodzi z właśnie takiej wsi gdzie są same pola i gospodarstwa i naprawdę bardzo źle mi się te miejsca kojarzą: wieczne konflikty sąsiedzkie, brudne psy i krowy na łańcuchach, zaniedbane dzieci w zniszczonych ubraniach, wyniszczający ludzi alkoholizm, brak komunikacji i dojazdu gdziekolwiek bez samochodu. Chciałabym uwierzyć, że da się jakoś… inaczej.
Wrzuciłem właśnie reportaż o ludziach żyjących “poza cywilizacją” na Wyspach Brytyjskich, myślę, że może Ciebie zainteresować.
Generalnie wszystko zależy od tego, jak bardzo samowystarczalna ma być ta społeczność i jak bardzo wszystko klęknie. Na tę chwilę prąd, woda i jedzenie to nie byłby największy problem w naszym regionie. Podobno w Polsce spada więcej deszczu na metr kwadratowy niż w Czechach i to pomimo trwającej suszy. Prąd też można brać z paneli, wiatraków, w górach z hydroelektrowni… dopóki coś się nie zepsuje. I tu jest problem, o którym piszesz z zaawansowanymi technologiami jak elektronika czy medycyna właśnie.
Nawet gdyby szczegółowe instrukcje produkcji jakichś leków były dostępne na zasadach open source, to wciąż potrzebne jest laboratorium ze sprzętem i ludzie co się na tym znają. No i nie mam przekonania, czy nawet gdyby te laboratoria organizowały się na zasadach spółdzielni to czy byłyby skore produkować te leki w zamian za dobre słowo albo kosz cebuli i czy to nie byłby taki kapitalizm z dodatkowymi krokami.
Co do transportu, to dla mnie nie istnieje utopia bez pociągów (co to za świat bez ciuch-ciuch 😅), a te mogą być również zasilane prądem z OZE. Elektryczne rowery dwu- i trójkołowe to też jest jakiś niskokosztowy sposób dla osób starszych lub niepełnosprawnych.
Ja jestem z miasta także mało wiem o życiu na wsi, ale jak z poziomu turysty porównuję wsie dolnośląskie i czeskie, to mam dwie refleksje. Jedna, że na Dolnym Śląsku jest jakieś poczucie tymczasowości i dwa rodzaje domów - takie, gdzie nic się nie inwestuje nawet w tynk, na podwórku wala się jakiś złom oraz takie, że ktoś ma jakiś dobrze prosperujący biznes (np. sklep spożywczy, piekarnię) i nie ma już na co wydawać pieniędzy więc sobie stawia mur z klinkieru albo lwy na balustradach. Tę tymczasowość widać też w miastach, gdzie stawia się drogie deweloperskie bloki i domy (powiązane z gruntem), ale już chleb i inne spożywcze rzeczy sprzedaje się z przyczep lub blaszanych kiosków (bo nie wiadomo, czy warto inwestować na dłużej?). W Czechach jest to jakoś bardziej wyrównane, przynajmniej na pozór.
jakiś link do tego reportażu ?
Będzie oglądane
Co do pociągów - tak. To jest wspaniały sposób na szybkie przebycie dużych odległości, dużo szybsze niż samochód.
Tu jest dłuższa odpowiedź na najważniejszy z punktów. https://cichacz.tepewu.pl/pad/#/2/pad/view/dYri0o+v2r0j-0VXulgmJ01+KUgENUUtF2sKeAUGKUE/embed/
Wypowiem się tylko od strony technologii bo to jakby najbliższa mi działka.
Generalnie im mniejsza i bardziej automiczna społeczność ma być zupełnie samowystarczalna tym bardziej musi ona zrezygnować z wszelkich technologii , których nie jest w stanie lokalnie wytworzyć albo utrzymać na chodzie/naprawiać.
No i teraz by można napisać prawie książkę co to w praktyce oznacza. Tak z grubsza: Z jednej strony oznacza, że nie zajmuje się (ta społeczność) budowaniem, wytwarzaniem rzeczy, do których nie posiada lokalnych materiałów, surowców, produktów. Z drugiej strony nie zamuje sie tym jeśli nie posiada odpowiedniej wiedzy, umiejętności, narzędzi.
Ponieważ to pierwsze (dostęp do materiałów / surowców, itd) jest zwykle okolicznością obiektywną i mocno zależna od miejsca w którym działamy to mamy niewielki wpływ żeby coś zmienić. Natomiast to drugie (wiedza, umiejętności, narzędzia) jest już prawie całkowicie w naszych rękach i na tym bym się skupił bo to jest kapitał , który ZAWSZE się przyda. Czyli jeśli pytasz czym się zająć już dzisiaj to wg mnie zdobywaniem wiedzy i umiejętności , które mogą się przydać jak przyjdzie co do czego.
Z całą pewnością warto się uczyć wszelkich praktycznych umiejętności technicznych. Jak samodzielnie zrobić różne rzeczy przy użyciu różnych technologii. Od najprostszych narzędzi po bardziej zmechanizowane/zautomatyzowane. Bo nie wiemy co kiedy się przyda . Ale też jak naprawiać różne rzeczy, których wprawdzie nie będziemy w stanie wytworzyć od zera (bo np technologia będzie zbyt złożona i niedostępna) ale będziemy je mieć i warto żeby były na chodzie jak najdłużej.
A równologle, ponieważ naprawdę najważniejsza będzie produkcja żywności, to chyba trzeba się uczyć wszysktiego co związane z rolnictwem.A jak zacząć coś w tym kierunku działać praktycznie tu i teraz ? Na rolnictwie się nie znam a co do reszty ( czyli uczenia się robić rzeczy ) to chyba najlepej wkręcić się jakieś miejsce typu hackerspace/makerspace albo znaleść chętnych na stworzenie takowego. Sam się przymierzam żeby coś w tym kierunku zadziałać (WRO i okolice…). No i jeszcze wazna rzecz - ponieważ musimy zakładać, że ta nasza autonomia to może być taka naprawdę offline, bez netu, to cała wiedzę i know-how, które gromadzimy obowiązkowo też musi być w postaci dostępnej lokalnie, offline. Czyli już dziś pomysleć nad projektami z kategorii “jak zapisać cały internet na dyskietce”. Są takie. Np https://www.kiwix.org/en/
Dodam do tej listy obronę przed atakami z zewnątrz. Na plony trzeba czekać cały rok, a obca grupa może w mgnieniu oka zabrać je przemocą. Potrzebne są osoby potrafiące posługiwać się bronią, jak i sama broń i zapas amunicji. Lewacy zwykle stronią od tematyki broni, zawłaszczonej przez prawicę, tutaj jest potencjalna pięta achillesowa polskiej lewackiej komuny. Uczmy się od Rożawy i Zapatystek, to co zbudujesz musisz obronić przed wieloma nieprzyjaznymi siłami ;)
Wyczuwam miłośnika/miłośniczkę nieograniczonego dostepu do broni… Jeżeli dobrze rozumiem to wybierasz w punkcie 6 “rozwiązywanie konfliktów” opcję c) “cholera wie co jeszcze”. Czyli opcje przemocową. W stylistyce madmaxa…
A tak praktycznie ( bo trzeba sie jakoś przygotować…) to jak sie robi / skąd się bierze te zapasy broni i amunicji ? U nas. Nie w USA…Proszę nie wyczuwaj, bo tego nie wiesz i takie domysły bywają błędne i krzywdzące. Jestem przeciwny nieograniczonemu dostępowi do broni w tym świecie, w którym żyjemy. Ale mówimy o świecie, który zaczął się walić i wszystko zawiodło.
To nie jest część 6, bo 6 mówi o rozwiązywaniu problemów wewnętrznych, ja chciałem poruszyć problem agresji z zewnątrz. Alternatywą dla ekowioski i prób wyhodowania własnej żywności, jest grupa agresywnych nomadów, która przyjdzie i powie “poprosimy połowę waszych tegorocznych plonów, albo do was strzelamy”. No i trzeba na taką sytuację być przygotowanym. Jak, nie wiem do końca, mieć kolegę wojskowego, który jak wszystko zacznie się walić, wyniesie coś z magazynu? :)
@landap@szmer.info ma rację. Takie zagrożenie istnieje. Mi też się to nie podoba, ale trzeba rozważyć opcje obronne.
Da się (co nie znaczy, że łatwo i z gwarancją sukcesu). Więcej napiszę jak siądę do kompa. Tymczasem trzy kluczowe hasła:
- Solarpunk
- Permakultura społeczna
- Dewzrost