W miliardowych transakcjach przejmowania pól naftowych pośredniczą banki deklarujące budowę zeroemisyjnego świata. Wielkie przedsiębiorstwa sprzedają swoje złoża firmom, które jeszcze mocniej podgrzewają atmosferę. Tytułowe płomienie - największe w Afryce i na Bliskim Wschodzie - towarzyszą wydobyciu ropy naftowej. Takie zjawisko nosi nazwę wypalania (ang. flaring) i polega na spalaniu nadmiaru gazu ziemnego ulatniającego się z szybów. Dochodzi do tego, gdy na polu naftowym brakuje infrastruktury służącej do przechowywania lub przesyłania gazu. W takim wypadku pali się go, aby - nagromadzony - nie doprowadził do wybuchu. Słowem, bezsensownie spala się surowiec, który w innych miejscach świata robi się coraz droższy. Za ponad połowę wypalonego w ten sposób gazu odpowiada pięć państw: Rosja, Irak, Iran, Stany Zjednoczone i Algieria. Tylko w 2020 r. roku wypalono go tyle, ile rocznie wykorzystuje się w Ameryce Środkowej i Południowej.