Wiktor Bagiński: A jeszcze niedawno w Wikipedii można było przeczytać, że to nie jest obraźliwe słowo. Nie chcę, by biali tak do mnie mówili, bo to słowo odtwarza rany, blizny i cierpienia, których doświadczyłem z powodu rasizmu w Polsce. Wolę, kiedy mówi się o mnie „czarny".

– Nie.

– A czy aby „Murzyn" nie kojarzy się z „głupimi leniuchami"? Mówi się „sto lat za czarnymi" czy „sto lat za Murzynami"? Mówi się „on jest moim czarnoskórym" czy „on jest moim Murzynem?".

– Tak. Kluczowe jest to, co na temat „Murzyna" sądzą czarni, a nie biali. Jeśli nas to rani, to dlaczego ludzie, którzy nie uważają się za rasistów, chcą nas ranić? Jeśli w prywatnej sytuacji czarnemu nie przeszkadza, by biały nazywał go „Murzynem", to nic mi do tego – to jego sprawa. Ale tu mówimy przecież o dyskursie publicznym.

– To pytanie o to, kiedy zauważasz kolor swojej skóry. Ja na konkursie piosenki przedszkolnej. Wychowawczyni nie pozwoliła mi śpiewać piosenki Enrique Iglesiasa, bo byłem za ciemny. Musiałem śpiewać Boney M.

Zawsze, kiedy o tym mówię, testuję białego rozmówcę: „A ty kiedy uświadomiłeś sobie, że jesteś biały?". I większość nie pamięta tego momentu.

Rasizm nie jest kwestią wizualną, umiejscawia się przede wszystkim w języku. Widzimy swój kolor skóry, ale dopóki nie zaczynamy o tym mówić, dopóty problemu koloru skóry – czyli rasizmu – nie ma. Oczywiście nie rozstrzygniemy tutaj pytania o to, czy można myśleć poza językiem. W filozofii wartości spór o to trwa od co najmniej połowy XIX w. Możemy rozstrzygnąć tyle, że rasizm objawia się w wykorzystywaniu słów, które są nacechowane, a takim właśnie słowem jest „Murzyn". Stąd potrzeba tych, przeciw którym rasizm jest wymierzony, by używać słów, które są neutralne, przezroczyste.

– Czarny albo czarnoskóry.

– O, super, że tak myślisz! Całkowicie to popieram. Wiesz, już macham ręką na tego „czarnoskórego". On mnie razi, ale biali często myślą, że mówiąc „czarny", mnie ranią. Tłumaczę, że przecież jestem czarny. Opisujesz kolor mojej skóry – czym miałbyś mnie ranić? I tu nie chodzi o polityczną poprawność, tylko o stwierdzenie faktu, którego boją się nawet oficjalne statystki. W spisie powszechnym obywateli naszego kraju nie pyta się o kolor skóry. Takie postawienie sprawy pozwoliłoby nam zrozumieć, że słowo „Murzyn" to nie jest określenie koloru jak na przykład czarny.

– Nie jestem nim.

– No bo jestem! Mówienie, że jestem Afropolakiem tylko dlatego, że spłodził mnie Nigeryjczyk, jest dla mnie absurdem. Nigdy go nie poznałem, nie byłem w Afryce, nie interesuję się afrykańską kulturą. Jasne – jest wspaniała, piękna, czuła, zmysłowa, ekspresyjna. Ale nigdy mnie nie intrygowała. Fascynowała mnie za to kultura polska – i to z nią się utożsamiam. Mam wielu znajomych, którzy czują się Afropolakami, ale ja jestem „tylko" Polakiem.

– Ta scena wydarzyła się naprawdę na randce z dziewczyną. Tak jak biali pytają mnie zawsze o korzenie, tak i ona to robiła – jakbym po prostu nie mógł być z Polski.

– Miałem 17 lat, byłem piłkarzem Lecha Poznań bez wyobraźni i horyzontów – młodym, nieuświadomionym gościem. No i ona zaszła w ciążę. Ze mną. W spektaklu nie pokazałem wstrząsającej wyprawy po tabletki do ginekologa. Nigdy nie czułem się jak kryminalista, ale wtedy tak się poczułem.

Zakup tabletek wczesnoporonnych dla dziewczyny w czwartym tygodniu i wtedy był nielegalny. To było straszne upokorzenie. Zadawałem lekarzowi mnóstwo pytań, a on zgasił mnie brutalnie: „Jak ci się nie podoba, idź gdzie indziej". Ona była studentką w obcym kraju, nie znała nikogo. Kupiliśmy te tabletki. Prosiła, żebym był przy niej, kiedy je weźmie. Ale musiałem jechać do Białegostoku na mecz z Jagiellonią.

– Racja. Wolałem mecz. Kompletnie nie zdawałem sobie sprawy, z czym ona się mierzy. To w końcu tabletki, a nie operacja – myślałem.

Przechodziłem to znów rok temu i wiedziałem, że muszę być przy partnerce. Nie boję się o tym mówić, bo o tych sprawach trzeba mówić głośno. To totalny absurd, że musimy zamawiać tabletki w necie, prosić o pomoc Women Help Women i Aborcyjny Dream Team. To wspaniałe organizacje, ale nie powinny istnieć w takiej formie, tylko mieć rządowe dotacje, bo te tabletki powinny być dostępne legalnie. A kobiety nie powinny się czuć jak kryminalistki, kiedy tabletki przychodzą z Holandii niczym ecstasy.

– Mówiłem o tym w kontekście polskiej popkultury. Zwróć uwagę, ilu jest czarnych mężczyzn, a ile czarnych kobiet w show-biznesie: Omenaa Mensah, Patricia Kazadi, Ola Szwed, Osi Ugonoh. Zmierzam do tego, że czarnych męskich ciał nie ma prawie w ogóle, ponieważ wciąż w zbiorowym imaginarium Polek i Polaków funkcjonują jako dzikie i nieokiełznane niebezpieczeństwo.

– Był. Zauważ, że już go w show-biznesie nie ma.

– Jeśli chodzi o telewizję – tak, bo nie dają takiej bezpiecznej egzotyzacji jak dziewczyny, ale budzą poczucie zagrożenia seksualnego. Kobiety lękają się opresji, przemocy z ich strony. Faceci – że czarni zabiorą im kobiety. Czarni faceci są seksualizowani przez białych mężczyzn, którzy decydują o tym, co pokazywać w telewizji, w negatywny sposób, kobiety – w pozytywny.

Przemoc seksualna nie ma koloru skóry. W Polsce dochodzi do tysięcy aktów przemocy seksualnej, ale wystarczyłoby, by nagłośniono ten jeden popełniony przez muzułmanina, czarnego, Araba, a napiętnowano by całą społeczność polskich muzułmanów, czarnych, Arabów.

– Noszę się z zamiarem adaptacji „W pustyni i w puszczy". Stasia i Nel zagrają czarni aktorzy, a tych wszystkich Afrykanów – biali. Takiego spektaklu Polska potrzebuje! Bo to nie używane bez złej woli słowo „Murzyn" jest prawdziwym problemem, ale właśnie lektury, za sprawą których polskie dzieci nasiąkają stereotypami. Książki kształtują myślenie o tym, czego na co dzień nie doświadczamy. Obrona „Murzyna" to konsekwencja tego myślenia.

PiS dużo lepiej niż jego przeciwnicy rozumie, że prawdziwa walka o kształtowanie umysłów toczy się w szkołach. A co takim dziesięcioletnim umysłom mówi „W pustyni i w puszczy"? Że biali są szlachetni, opiekuńczy i oświeceni, a czarni są ciemni, leniwi i dzicy.

– Tak jak to ma miejsce przy bajkach Disneya, które na platformie Disney+ opatrywane są ostrzeżeniem na temat stereotypów? Może. Ale to może być postrzegane jako indoktrynacja.

– To może za mocno powiedziane, ale kiedy poznaliśmy „Murzynka Bambo", dla innych dzieci stałem się tym Murzynkiem. Tak jak później stałem się dla starszych dzieci Murzynkiem z Sienkiewicza.

– Tak, „to jest Kali!“, „to jest Bambo!” – jedyne czarne dziecko w grupie. Pamiętam, że szedłem z babcią z przedszkola i ktoś na ulicy krzyknął za mną „Bambo!“. To bolało, chciałem za nim biec i go pobić, ale babcia mnie powstrzymała: „Jak będziesz duży, to już nikt tak nie będzie na ciebie mówił”. No, nie miała racji.

– Ta część Dolnego Śląska to specyficzna okolica – wówczas największe zagłębie neonazistowskie w Polsce. Kiedy byłem w podstawówce, neonaziści urządzali w Dzierżoniowie międzynarodowe zloty; koledzy ostrzegali mnie, bym w tych dniach nie wychodził z domu. Pamiętam, że grupa neonazistów postulowała zmianę nazwy miasta na Reichenbach – tak Dzierżoniów nazywał się do końca II wojny. Nazistowscy skini namalowali pod moim oknem napis „Śmierć czarnucha" i swastykę. Jak możesz się czuć, kiedy masz 11 lat i codziennie mijasz taki napis? Policja stwierdziła niską szkodliwość czynu. Musieliśmy sami zamalować ten napis. Ale to były incydenty – Dzierżoniów uważam za najwspanialsze miasteczko na świecie. Stamtąd pochodził Cybulski – mamy kino Zbyszek, tam wychowywał się Sylwester Chęciński, reżyser „Samych swoich".

„Bambo!" już nie słyszę, ale „czarnuchu!“, „Murzynie!” – co jakiś czas, owszem. Na szczęście sam nie doświadczam przemocy fizycznej, ale co jakiś czas słyszymy też przecież i o takich sytuacjach.

– Nie no, jasne, że dostałem – zostałem pobity, skopany itd. Ale od paru lat nic takiego mi się nie zdarza.

– Za kolor. Ale owszem, niegrzeczny też byłem, zwłaszcza w podstawówce, jak to chłopak; wiadomo, szkoły są brutalne i musisz czasami przemocą walczyć o pozycję. Uwielbiałem się bić, byłem hersztem szkolnej bandy. I kiedy tylko ktoś rzucił „Bambo!", leciałem z pięściami.

Nie analizowałem wtedy tej agresji, nie rozumiałem kontekstów kulturowych, nie wiedziałem, dlaczego słowo „Murzyn" mnie tak boli. Po latach zrozumiałem, że w efekcie stawałem się tym, kim najbardziej nie chciałbym być – dzikim „czarnuchem". Więc kiedy z bezsilności odpowiadasz agresją, tamten ogłasza: oni są tacy agresywni! Być może są czarne osoby wychowane w białych społeczeństwach, które nie doświadczyły rasizmu, ale ja po prostu takich nie znam. James Baldwin pisał o tym wprost, że czarny człowiek w pewnym momencie życia marzy o unicestwieniu wszystkich białych.

– Oczywiście! Kiedy wymalowali mi swastykę pod oknem i dowiedziałem się, czym był nazizm i do czego są zdolni biali, byłem przerażony. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego otaczają mnie takie potwory!

Na szczęście 99 proc. moich kontaktów i doświadczeń w tym kraju było pozytywne – i tak jest też dziś, a więc chciałbym wygłosić apel do Polek i Polaków: nie dajcie sobie wmówić, że jesteście rasistami! Od sześciu lat w Polsce trwa próba wmówienia Polakom, że ksenofobię i strach przed obcymi mamy w genotypie. To nieprawda!

– Tak, moment przejmowania władzy przez Zjednoczoną Prawicę, kiedy Jarosław Kaczyński opowiadał, że uchodźcy przyniosą nam pasożyty. To był przełom w dyskursie publicznym, który otworzył drogę do zmiany postawy milionów Polaków. Oni za sprawą antyuchodźczej kampanii PiS zrozumieli, że nie tyle można, ile warto być ksenofobem.

– Tylko że ludzie mówią i myślą także to, co opłaca im się mówić i myśleć. A zaczęło im się opłacać tak mówić, bo tak nagle zaczął mówić obóz, który odnosił właśnie spektakularny sukces polityczny, przejmował władzę, obiecując mnóstwo rzeczy, od 500+ począwszy. To nie znaczy, że wśród Polaków nie ma rasistów – są i to się nigdy nie zmieni.

  • malwa
    link
    fedilink
    arrow-up
    2
    ·
    4 years ago

    Dużo szacunku dla Wiktora, ważny tekst. Delikatny smaczek dla osób anarchistycznych - “Albert Camus. Zanim został pisarzem i filozofem, był piłkarzem. To jeden z moich idoli. Jeszcze za czasów Lecha pisałem maturę z jego „Mitu Syzyfa”