jestem Jeder, zaimki: ono/jego, on/jego, they/them fedi: https://nyaaa.jeder.pl/@jeder
Graveland współpracował wielokrotnie z nazistowskimi zespołami: z grupą Honor, niemieckim Kreuzfeuerem czy ukraińskim Nokturnal Mortum. Jeden z jego utworów napisał nazista i morderca Möbusa z Absurdu. Debiut koncertowy zaliczył Graveland na festiwalu Hot Shower w Mediolanie, organizowanym przez środowisko nazistowskich HammerSkins. Cztery albumy zespołu zostały umieszczone na liście jako szkodliwe przez niemiecki Federalny Wydział ds. Mediów Szkodliwych dla Małoletnich, a przez amerykańską Anti-Defamation League zakwalifikowane jako „muzyka nienawiści”.
„Capriocornus”, kolega „Darkena” z Gravelandu i Infernum, deklarował się jasno: „Tylko w połowie czuję się Słowianinem, bo w połowie czuję się niemieckim neonazistą”. To on był łącznikiem z pokoleniem młodszych nazimetali. W jego zespole Thor′s Hammer zaczynali „kariery” Jan N. „Diathyrron” i Krzysztof W. „Raborym”, dziś kluczowi muzycy polskiego NSBM. Wraz z Pawłem S., ps. „Necroperversor”, ci zakorzenieni w Świdnicy i jej okolicy mężczyźni stworzą w drugiej połowie lat 90. najważniejsze formacje polskiego narodowosocjalistycznego black metalu – Othar, Selbstmord i Dark Fury. Dodatkowo „Darken” gra z nimi w zespole Thoth. Ich płyty pełne są nazistowskiej symboliki – czarne słońca i swastyki są połączone z emblematyką satanistyczną i pogańską. Teksty zaś mówią o śmierci, Aryjczykach, nienawiści do chrześcijaństwa i białej rasie.
Zdjęcie z Nergalem „Darken” zakopał już topór wojenny z Nergalem. Nie tylko współpracował z nim jako muzyk sesyjny, ale znalazł się z nim w czułym objęciu na fotografii na instagramowym profilu Gravelandu. Kiedy zaczęły się protesty, że fotografuje się z nazistą, Nergal wydał oświadczenie, jednocześnie zapewniając o swoim sprzeciwie wobec rasizmu i faszyzmu, oraz deklarował, że nie zgadza się z poglądami i ideałami „Darkena”, ale przyznaje, że zna go od 1992 r.
Kiedy środowiska antyfaszystowskie zaczęły protestować przeciwko występom Gravelandu w Gdańsku i Wrocławiu, Robert F. zapewnił, że nie ma nic wspólnego z nazizmem. Na dowód wrzucał do sieci zdjęcia swoich fanów o różnych kolorach skóry. Tu jednak odezwali się naziści, zarzucając mu zdradę ideałów. Wydał więc kolejne oświadczenie, w którym przepraszał nazifanów i zapewniał, że musiał przyjąć jakąś linię obrony przed atakami demoliberalnej prasy. Kiedy zaś odwołano mu kolejny koncert, tym razem w Krakowie, sytuację uznał za spisek Antify i „Gazety Wyborczej”, które określił mianem „płatnych pachołków Sorosa”. Dziś zaprzecza, że jest narodowo-socjalistycznym blackmetalowcem.
Jego koledzy z dolnośląskich zespołów Dark Fury, Selbstmord, Othar i Thoht nie mają takich wątpliwości. Utrzymują bliskie kontakty z niemieckim podziemiem NSBM, grywają na neonazistowskich festiwalach w Niemczech, Francji i we Włoszech. Odwiedzają ich i koncertują we Wrocławiu i na Dolnym Śląsku nazistowscy i faszystowscy muzycy z Włoch, Niemiec, Finlandii, Estonii, Czech i Ukrainy. Nad wszystkim zaś swój parasol trzymają neonaziści z siatki Krew i Honor.
Przemysław Witkowski Historyk idei, badacz ekstremizmów politycznych. Dziennikarz, publicysta i poeta, doktor nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce, nauczyciel akademicki.
Od Hiszpanii po Rosję
W październiku 2009 r. Dragan Petrović, lider B&H w Serbii, zostaje aresztowany w Pradze wraz z 28 neonazistami. Wedle czeskich służb aresztowania udaremniają planowany przez nich atak terrorystyczny. Dodatkowo Pavel Blinka z grupy Devils Guard, Michal Moravec i Kamil Víta z Imperium oraz Vilém Farkač i Lukáš Rod z zespołu Attack usłyszeli zarzuty organizacji 14 koncertów rasistowskich kapel w całym kraju.
W marcu 2018 r. w Grecji aresztowanych zostaje siedmiu bojówkarzy Combat 18, oskarżonych o 30 ataków i planowanie zamachu terrorystycznego. Znaleziono przy nich 50 kg środków wybuchowych. Combat 18 przyznaje się też do przeprowadzenia zamachu na rosyjski Newski Express, w którym ginie 27 osób. Ataki na migrantów, pobicia, napady, morderstwa, przemyt broni i amunicji to najczęstsze przestępstwa popełniane przez członków siatki. Kanada umieściła Combat 18 na liście organizacji terrorystycznych, a Niemcy, Hiszpania i Rosja przynależność do tej formacji na ich terytorium uznają za nielegalną.
Krew i Honor w Polsce
W efekcie licznych rozłamów i konfliktów frakcyjnych w wielu europejskich krajach działa kilka gangów utożsamiających się z Krwią i Honorem. Podobnie w Polsce. Jedna z nich, której liderem był Andrzej P. „Szubert” ze Świnoujścia, prowadziła własnego Redwatcha, umieszczając na swojej stronie zdjęcia, adresy i telefony działaczy lewicy, Żydów, migrantów i antyfaszystów.
W efekcie m.in. do Kazimiery Szczuki, Pawła Huellego i Piotra Najsztuba trafiały wulgarne anonimy i pogróżki, a anarchista Maciej D. „Chirurg” został dźgnięty nożem. W 2010 r. za prowadzenie strony „Szubert” został skazany na półtora roku więzienia, Bartosz B. ze Słupska na rok i miesiąc, a Mariusz T. z Bielska-Białej na rok i trzy miesiące. Kolejne wcielenie Blood & Honour w Polsce to już opisywane przez nas losy „Dzikiego”, „Słowika” i ich kolegów.
Przemysław Witkowski Historyk idei, badacz ekstremizmów politycznych. Dziennikarz, publicysta i poeta, doktor nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce, nauczyciel akademicki.
Zachodni neonaziści przyjeżdżają się wyluzować Niskie wyroki zdopingowały „Dzikiego” i „Słowika” do dalszej działalności, jeszcze mocniej stawiają na koncerty. Tym bardziej że było to niezłe źródło zarobkowania. Z racji tajności imprez i trudności w wynajęciu sali bilety bywają bardzo drogie. Dodatkowo zachodni naziści, obserwowani w swoich krajach przez służby, do Polski i Ukrainy przyjeżdżają się wyluzować. Tu przez lata byli bezkarni.
W ciągu ostatniej dekady Club 28 zorganizował kilkanaście koncertów, które służyły za miejsce spotkań nazistów. Na imprezach hajlowano, wznoszono okrzyki ku czci Hitlera i Hessa, wisiały flagi ze swastykami, pojawiały się też na koszulkach.
Poznają przyjaciół, którzy ułatwili im to zadanie. Wiele płyt zaprzyjaźnionych z Clubem 28 wykonawców wydaje lubelska wytwórnia Strong Survive Records, czyli SS Records (!). Wsparł ich w owym czasie menedżer wrocławskiego klubu Easy Rider Marcin T. ps. „Tadzik”. W marcu 2014 r. odbył się tam koncert z okazji Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych, na którym zagrały rasistowskie zespoły, a pod sceną hajlowano. Śledztwo umorzono po czterech miesiącach. Już jako eksmenedżer „Tadzik” dołączył do grupy Legion Twierdzy Wrocław.
„Nights of Terror” Kolejnym klubem, gdzie udało się zdobyć przyczółek nazistom, był wrocławski Liverpool – tam menedżerował znany nacjopoganin Radosław Ł. ps. „Einar”. Kiedy antyfaszyści zablokowali jeden z koncertów, z pomocą pospieszył klub Tawerna należący do antysemity i zwolennika Grzegorza Brauna: dewelopera Bogdana Ludkowskiego. Tam także zaczęły występować neonazistowskie zespoły. Taka działalność to dla tego biznesmena nie pierwszyzna. Na należącym do niego terenie klubu piłkarskiego Ślęza Wrocław odbył się, reklamowany krzyżem celtyckim, międzynarodowy turniej piłkarski „Obudź się Europo”, a w Tawernie zatrudnienie znajdowali znani lokalni naziści.
Imprezy „agencji koncertowej” „Dzikiego” i „Słowika” odbywały się w kolejnych latach. W marcu 2015 r. zorganizowano pierwszą imprezę z cyklu „Night of Terror” – w Głuszycy, między Dzierżoniowem a Wałbrzychem, tuż obok hitlerowskiego kompleksu bunkrów „Riese”. Zagrało sześć zespołów z Polski, Niemiec, Łotwy i Estonii. W czerwcu w dyskotece Strefa -1 w Komprachcicach pod Opolem neonazistowskie zespoły grały podczas zlotu polskiej Krwi i Honoru. Kolejne imprezy odbyły się w rodzinnych okolicach „Dzikiego” i „Słowika” – w klubie Eclissi („Night Of Terror II”) i w sali weselnej Splendor „Memoriał 2016”. Apogeum ich działalności to 2017 r., kiedy odbyły się w Polsce aż cztery koncerty neonazistowskie, w tym ten dla nazistów feralny, z Grodziszcza, pokazany przez TVN.
Powiązania „Dzikiego” Machina sprawiedliwości ruszyła dopiero po reportażu „Superwizjera” i materiałach prasowych, m.in. „Gazety Wyborczej”. Można zapytać, dlaczego organizatorów nazistowskich koncertów przez lata zdawał się omijać wymiar sprawiedliwości? Wiele wskazuje, że mogli korzystać z parasola ochronnego, roztoczonego także przez osoby związane z obecnym obozem władzy.
Koncert z marca 2015 r. w Głuszycy odbył się w Drink Barze u Lecha, należącym do byłego męża działaczki Porozumienia Jarosława Gowina Beaty Żołnieruk, prowadzącego ich wspólne biznesy. Trudno uwierzyć, by Żołnieruk nie znała brata kolegi – radnego z tego samego klubu, zamieszkałego w sąsiadującej z Głuszycą Bielawie.
„Dziki” to bowiem brat wojewódzkiego radnego PiS i byłego kandydata na burmistrza Dzierżoniowa Jerzego G., zamieszanego w afery w PCK i Południowo-Zachodniej SKOK. Dwukrotny radny sejmiku województwa, raz rady powiatu. Zaczynał karierę polityczną w AWS, skąd przeszedł do zakładanego potem PiS. Był blisko z późniejszym ministrem skarbu państwa Dawidem Jackiewiczem i rzecznikiem partii Adamem Hoffmanem. Uznawano go za prawą rękę eurodeputowanej i byłej minister edukacji w rządach Szydło i Morawieckiego Anny Zalewskiej.
„Znam Jurka od 2002 r., kiedy zakładał struktury PiS w powiecie dzierżoniowskim. To dobry organizator, człowiek punktualny i słowny. Od zawsze wrażliwy na krzywdę ludzi, zwłaszcza dzieci. Oddam głos właśnie na niego”, reklamowała go Zalewska w ulotce wyborczej. W spocie opisywała go jako „osobę kompetentną, wiedzącą, jak zabiegać o ludzkie sprawy, (…) najlepszego kandydata”. Dziś tej znajomości się wypiera.
Wynika to z faktu, że za radnym Jerzym G. od lat ciągną się skandale. W części zapadły już wyroki. Sąd Okręgowy we Wrocławiu 4 czerwca 2020 r. skazał Jerzego G. za wyprowadzenie ok. 12 mln zł z Południowo-Zachodniej SKOK na rok pozbawienia wolności bez zawieszenia. Wyrok jest jednak nieprawomocny. Radny na sali sądowej płakał i mówił, że jest niewinny.
Jednocześnie, zdaniem prokuratury, jako dyrektor wrocławskiego oddziału Polskiego Czerwonego Krzyża do wiosny 2017 r. miał wyprowadzić przeszło milion złotych. Na ławie oskarżonych w tej sprawie zasiadł z innymi działaczami PiS: wrocławskim posłem Piotrem B., radnym sejmiku wojewódzkiego Rafałem H. i wrocławskim radnym Jerzym Sz. Jerzy G. miał być mózgiem całej operacji. Grozi im nawet do dziesięciu lat więzienia.
Szczególne podziękowania należą się od autora tekstu dla Jacka Harłukowicza z wrocławskiej „Gazety Wyborczej” za jego wieloletnią pracę w tropieniu dolnośląskich neonazostow, a także dla kolektywów Stowarzyszenia „Nigdy Więcej” i Stop Nacjonalizmowi. Bez ich pracy ta seria tekstów byłaby znacznie uboższa.
Skąd się wzięła Krew i Honor To nazistowska międzynarodówka o luźnej strukturze, analogicznej do ISIS i Al-Kaidy. Określa się jako „ogólnoświatowa panaryjska organizacja zajmująca się walką o przetrwanie i dobrobyt Białej Rasy”. Jej nazwa pochodzi od motta Hitlerjugend (niem. „Blut und Ehre”).
Jej zwolennicy głoszą „biały nacjonalizm”, „białą supremację” i „biały separatyzm”, czyli kolejno nazizm, rasizm i apartheid. Co dla wielu zaskakujące, to grupa o internacjonalistycznym charakterze. Liczy się bowiem nie narodowość, ale „rasa”. Jej zdaniem „biali” powinni zachować większość w Europie i USA, dominować politycznie, ekonomicznie oraz kulturowo, a imigracja „kolorowych” i niski wskaźnik urodzeń zagrażają „białej rasie”.
Uważają się za ruch oporu białych przeciwko opresyjnym siłom „syjonistycznych rządów okupacyjnych” (ZOG). Utrzymują bowiem, że rządy krajów zachodnich są pionkami w międzynarodowej konspiracji kierowanej przez Żydów. Ich zdaniem społeczeństwo jest na skraju upadku i nie da się go naprawić. Dlatego głoszą nacjonalistyczną rewolucję i pochwalają przemoc. Wzorem dla nich jest nazistowska III Rzesza, zwłaszcza Waffen SS. Różne narodowe oddziały Krwi i Honoru używają własnych symboli, wspólne elementy obejmują gotycką czcionkę, kolory flagi III Rzeszy (czarny, biały i czerwony) i nazistowską symbolikę.
Zaczęło się w Anglii
Organizacja powstaje w Anglii pod koniec lat 70. W odpowiedzi na antyrasistowską akcję Rock Against Racism nazistowscy skinheadzi tworzą Rock Against Communism. Z pomocą partii Front Narodowy zakładają też klub, wytwórnię muzyczną i magazyn pod marką „White Noise”. W stajni wytwórni są gwiazdy muzyki white power: Skrewdriver, No Remorse, Sudden Impact i Brutal Attack. Kiedy wychodzi na jaw, że Front Narodowy okrada zespoły, muzycy tworzą własną markę i magazyn „Krew i Honor”.
Filarami nowej grupy są Ian Stuart (Donaldson) z zespołu Screwdriver i szef ochrony zespołu Nicky Crane. W Blood & Honour najbardziej widoczna jest muzyka, ale zespoły służą promocji idei i finansowaniu bojówkarzy. To te segmenty są dla grupy najważniejsze. „Krwiodawcy” popierają przemoc polityczną, „zastraszanie, groźby i bicie przeciwników”, „akcje bezpośrednie”, promują neonazistowskich terrorystów, „samotnych wilków” i działanie niezależnych od siebie komórek rewolucyjnych. Ich podręczniki uczą unikać wykrycia przez policję, usuwania odcisków palców, śladów włosów i DNA z miejsca popełnienia przestępstwa.
Nie trzeba było długo czekać na przejście naziskinów do działania. Zbrojnym ramieniem Krwi i Honoru staje się grupa Combat 18. Cyfry nawiązują do pierwszej i ósmej litery alfabetu – A i H to inicjały Hitlera. Ich mottem zostaje cytat z rzymskiego dramatopisarza Akcjusza: oderint dum metuant („niech nienawidzą, byleby się bali”). W swoim piśmie „Redwatch” publikują adresy i telefony działaczy antyfaszystowskich, lewicowych, LGBT i migranckich.
Walki frakcyjne i fala przemocy
Kiedy rozchodzą się ich drogi z Frontem Narodowym i jego następczynią Brytyjską Partią Narodową, wśród neonazistów dochodzi do serii rozłamów i walk frakcyjnych. Rozpoczyna się fala przemocy. W 1997 r. lider Combat 18 Paul David Sargent „Charlie” razem z byłym gitarzystą Skrewdrivera Martinem Crossem mordują członka innej frakcji: Christophera Castle „Catford Chrisa”.
Organizacja się rozpada i powstaje kolejna grupa – Ruch Narodowo-Socjalistyczny (RNS). To jej członek David Copland podłoży w Londynie trzy bomby – w Brixton, Brick Lane i Soho. Każda bomba zawiera do 1500 gwoździ. Giną trzy osoby, w tym kobieta w ciąży, a rannych zostaje 140. Cele – czarni, geje i hindusi. Scotland Yard i MI5 odpowiadają serią aresztowań. Zatrzymani zostają bracia „Charliego” Steve i Bill Sargent, naziokultysta i lider RNS David Myatt i kilku należących do C18 żołnierzy.
Grupa działa dalej w konspiracji. W 2008 r. wyrok siedmiu lat za planowanie zamachu terrorystycznego i posiadanie materiałów wybuchowych słyszy Nathan Worrell. W 2019 r. trafi ponownie do więzienia za podobne przestępstwa. W 2008 r. wyrok 16 lat za przygotowywanie się do ataku terrorystycznego na Żydów i Pakistańczyków dostaje członek Combat 18 nazista pedofil Martyn Gilleard. Rok później wyrok usłyszy niedoszły terrorysta Neil Lewington. Zatrzymany zostaje na dworcu, kiedy niesie dwa wykonane przez siebie ładunki wybuchowe. Wyrok – minimum sześć lat.
ale się zepsuło konkretnie
ja ledwo co wbiłem na szmer ale powiem moje zdanie, niefederować z czerwonymi faszystami jak i z państwem od left unity i będzie spoko
Przyjaciele z ONR Początkowo dobre kontakty łączyły wrocławski NOP z ONR. Tu łącznikiem był niedawno zwolniony z IPN Tomasz Greniuch. Ówczesny lider narodowych radykałów karierę polityczną zaczynał właśnie w tej tercerystycznej partii. Uczestniczył nawet w II Rewolucyjnym Obozie Narodowego Odrodzenia Polski w Dusznikach Zdroju w wakacje 2000 r., a 11 listopada 2000 brał udział w zorganizowanych przez NOP obchodach Święta Niepodległości. Jeszcze w 2004 r. startował w wyborach z listy NOP do Parlamentu Europejskiego.
Dodatkowo łączyły radykałów wspólne wyjazdy NOP, Zadrugi i ONR na górę świętej Anny. Tam pod Pomnikiem Czynu Powstańczego demonstrowali ze świaszczycami, krzyżami celtyckimi i toporłami oraz wznosili okrzyki: „Żydzi, won z polskich stron!”, „Tu jest Polska, nie Izrael”, „Ani Unia, ani NATO, Polska tylko dla Polaków”. Działacze ONR, w tym Krzysztof F., Karol L. oraz Piotr B., wykonywali tzw. salut rzymski, popularnie nazywany hajlowaniem. Ci ostatni zostali za to skazani na pół roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata, dozór kuratora sądowego i 1 tys. zł grzywny.
W kwietniu 2008 r. NOP i ONR postanowiły zorganizować w najstarszej części miasta – na Ostrowie Tumskim – wiec, by „uczcić polskich patriotów pomordowanych w Katyniu”. I znów pojawiły się transparenty wychwalające „Wielką Polskę” i hasła atakujące lewicę: „A na drzewach zamiast liści wisieć będą komuniści”. Doszło do starć z grupkami anarchistów i dopiero wtedy przedstawiciel magistratu rozwiązał manifestację. Policja zatrzymała ponad 200 osób, w tym przyszłego posła Konfederacji Grzegorza Brauna.
„Marsz Patriotów” Przez kilka następnych lat raz NOP, raz ONR organizował regularnie w mieście demonstracje. A to wynajęli miejski tramwaj i jeździli nim po Wrocławiu w wagonach ozdobionych wielkim krzyżem celtyckim, hasłem „Biała siła” oraz reklamą ksenofobicznego portalu fuckpc.com, od czasu do czasu wznosząc okrzyki: „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę”. A to udali się nad Odrę, gdzie spalili kukłę przedstawiającą prof. Jana Tomasza Grossa i wrzucili ją do rzeki. Manifestowali też ku czci endeckich Narodowych Sił Zbrojnych, upamiętniając rocznicę powstania przedwojennego ONR, atak III Rzeszy na Rzeczpospolitą, wprowadzenie stanu wojennego czy zajęcie wschodniej Polski przez ZSRR. Żądali „ostatecznego rozwiązania problemu cygańskich koczowisk” i nazywali Wrocław „miastem nacjonalizmu”.
Kulminacją tych demonstracji był coroczny Marsz Patriotów, przez pierwszych kilka lat realna konkurencja dla dopiero rozkręcającego się warszawskiego Marszu Niepodległości. Grupował do 15 tys. ludzi. 11 listopada przyciągał bardziej narodowo-socjalnie nastawionych demonstrantów, a oprócz flag NOP dało się zauważyć transparenty Falangi, sieci Krwi i Honoru, Zadrugi oraz liczne flagi i banery kibicowskie. Początkowo antyfaszystowscy kontrmanifestanci z poparciem magistratu i lokalnej „Gazety Wyborczej” przeważali liczebnie. Jednak już w 2011 r. wrocławski rynek tonął w blasku pochodni niesionych przez nacjonalistów. Antyfaszyści zostali obrzuceni racami i płonącymi pochodniami. Rok później kontrmanifestowały już tylko dwie osoby.
Po marszu we Wrocławiu odbył się także zjazd z okazji 30. rocznicy istnienia NOP. Zaproszeni byli „Wielki Mag” Ku Klux Klanu David Duke, prorosyjski eksterrorysta Roberto Fiore z włoskiej Forza Nuova, delegacje ukraińskiej banderowskiej Swobody oraz niemieckiej neofaszystowskiej NPD. Rok później po marszu doszło już do regularnej bitwy. Uczestnicy zaatakowali skłot Wagenburg. Daniel S, jeden z jego mieszkańców, został skopany. Bito go kastetami, skakano po nim, połamano mu obojczyk, obie nogi i szczękę. Napastników było około setki. Zniszczyli samochody, wybili okna w wagonach mieszkalnych. Adam Gmurczyk, lider NOP, opublikował podziękowanie dla sprawców napadu. Umieścił na Facebooku grafikę z hasłem „To jest wojna. Nasz kraj, nasze zasady” oraz komentarz: „Jako człowiek – dziękuję im za to. Nie ustawajcie!”.
Walki przywódców Początkiem końca ulicznej dominacji NOP we Wrocławiu były zajścia na Uniwersytecie Wrocławskim w czerwcu 2013 r. Kilkudziesięciu bojówkarzy pod wodzą Romana Zielińskiego i Dawida G. wdarło się wówczas na wykład prof. Baumana. Przez pół godziny okupowali salę, krzycząc do wiekowego socjologa: „Wypierdalaj”, „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę” i „Kogo zapraszasz, Dutkiewicz, kogo zapraszasz”. Wywoływany prezydent odpowiedział, że „nie będzie tolerował nacjonalistycznej hołoty”, domagał się zaostrzenia prawa, aktywniejszych działań rządu i surowych wyroków dla sprawców.
W latach 2014, 2015 i 2016 NOP utrzymywał jeszcze na wrocławskim marszu 10-tys. frekwencję. To jednak szczyt ich możliwości. Z działań politycznych wycofał się skazany za zajścia na uniwersytecie Dawid G., a wrocławscy kibice zaczęli odcinać się do Zielińskiego. Bez niego i stadionowych chuliganów NOP był w stanie zmobilizować 11 listopada 2017 r. ledwie 60 demonstrantów.
Po upadku NOP rozpoczęła się we Wrocławiu wojna nacjonalistycznych przywódców. Stanęli do niej Zieliński, Justyna Helcyk, Jarosław Bogusławski, Jacek Międlar i Piotr Rybak. Rybak to lokalny przedsiębiorca znany z tego, że w 2015 r. na wrocławskim rynku spalił kukłę symbolizującą Żyda, a w 2019 podczas obchodów rocznicy wyzwolenia KL Auschwitz zorganizował antysemicką demonstrację, podczas której głosił, że prawda o Holokauście została zafałszowana przez Żydów.
Helcyk to była już liderka dolnośląskiej brygady ONR. „Oni uważają, że białe kobiety niemuzułmańskie trzeba gwałcić!” – krzyczała do tłumu podczas antyislamskiej manifestacji zorganizowanej przez ONR we Wrocławiu jesienią 2015 r. „Biała Europa zmierza ku upadkowi. Rządzą nami żydowscy imperialiści, a przybysze wyrżną nas wszystkich w pień! Przyjadą po dzieci, staruszki i wszyscy będziemy bez głów! Nie pozwolimy, by islamskie ścierwo zniszczyło naród polski!”.
Bogusławski to kolejny lokalny przedsiębiorca. Kandydował dwukrotnie na prezydenta Wrocławia i do rady miejskiej, w tym w 2014 r. z poparciem Solidarności Walczącej i zmarłego niedawno marszałka-seniora i ojca premiera Kornela Morawieckiego. Międlar zaś to były członek ONR i ksiądz. Jeszcze jako duchowny zasłynął z antysemickich i antyislamskich przemówień na Marszu Niepodległości w 2015 r. i Marszu Patriotów w 2016. Wygłaszał również podobnej treści kazania, podczas których z ambony padały nacjonalistyczne, a nawet antysemickie hasła. Nazywano go duchowym opiekunem nacjonalistów.
Nowe pokolenie nacjonalistów Po kilku latach przepychanek i zmian sojuszy skłócone i pełne wzajemnych urazów środowisko praktycznie się rozpadło. Helcyk z ONR odeszła z powodów osobistych, wyszła za mąż i zmieniła nazwisko. Pisowska prokuratura odwołała wobec niej zarzuty o nawoływanie do nienawiści. Bogusławski po mizernych wynikach w wyborach lokalnych zajął się działalnością gospodarczą, zaangażował w akcje antyaborcyjne i antyszczepionkowe. Dwa wyroki skazujące za przestępstwa z nienawiści wyciszyły nieco działalność Rybaka.
Międlar skłócony z dawnymi kolegami sam poprowadził we Wrocławiu kilkutysięczną demonstrację – Marsz Polski Niepodległej. 11 listopada 2019 r. miejscy urzędnicy zdecydowali się rozwiązać organizowany przez niego we Wrocławiu pochód po 20 minutach. Został też zatrzymany przez funkcjonariuszy ABW i doprowadzony do prokuratury, gdzie postawiono mu zarzuty nawoływania do nienawiści. Zieliński został pobity przez rywali spośród stadionowych chuliganów. Miał połamane obie nogi i długo leżał w szpitalu. W 2020 r. w wieku 59 lat zmarł. Dawid G. przestał być fotografem, jest programistą w jednej z zachodnich firm.
Dzieje dolnośląskiego neofaszyzmu tu się jednak nie kończą. Wyrasta jego nowe pokolenie: autonomiczni nacjonaliści, szturmowcy, czyli publicyści pisma „Szturm”, Marta N. i jej Ecolektyw.
Ciągle istnieje też w mieście środowisko reakcyjnej skrajnej prawicy. W Sejmie zasiadają wrocławscy posłowie Konfederacji Grzegorz Braun i Krzysztof Tuduj. Lokalnie działają Robert Iwaszkiewicz, Halszka Bielecka, Bogdan Ludkowski, Zbigniew Jarząbek i Robert Maurer, trwa środowisko pism „Opcja na Prawo”(Józef Białek), „Stańczyk” (Tomasz Gabiś) czy Organizacja Monarchistów Polskich Adriana Nikla, aktywni są także naukowcy związani ze skrajną prawicą: Tadeusz Marczak, Damian Leszczyński, Roman Konik, Bogusław Paź czy Bartosz Jastrzębski.
Trzeba pamiętać, co pisał Albert Camus: „Bakcyl dżumy nigdy nie umiera i nie znika, (…) nadejdzie być może dzień, kiedy na nieszczęście ludzi i dla ich nauki dżuma obudzi swe szczury i pośle je, by umierały w szczęśliwym mieście”.
Przemysław Witkowski Historyk idei, badacz ekstremizmów politycznych. Dziennikarz, publicysta i poeta, doktor nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce, nauczyciel akademicki.