Rozmowa w kontekście katastrofy klimatycznej, jednak strategia uniwersalna, użyteczna również dla ruchu antyfaszystowskiego.
cross-postowane z: https://szmer.info/post/14512
Jeżeli chcemy sprostać globalnym wyzwaniom, które wymagają mobilizacji i synchronizacji wysiłków miliardów ludzi – potrzebujemy opowieści. Fakty same się nie obronią – mówi w wywiadzie z 300Gospodarką dr hab. Marcin Napiórkowski, kulturoznawca i semiotyk z Uniwersytetu Warszawskiego.
Rozumiem (przynajmniej mam nadzieję, że rozumiem ) ale się nie zgadzam. Po pierwsze nie zgadzam się, że “cała historia inżynierii społecznej to właśnie historia ograniczania sprawczości”. Ale to temat na inną rozmowę. Jest w każdym razie dość bogata tradycja analizy rządzenia, pod którą się podpisuje, wychodząca z dokładnie przeciwnego założenia. Co do marginalizacji społeczność lokalnych - to zgoda. No i w końcu: problem z wielością narracji jest taki, że uniemożliwia wspólne skoordynowane działania konieczne by zapobiec katastrofie klimatycznej. Jak jedni wierzą w zmianę klimatu a inni nie wierzą a jeszcze inni czekają na Rupture i mają wszystko w dupie to działania jednych są blokowane lub znoszone przez działania drugich i masz kontynuację statusu quo.
I to jest temat na zrobienie fajnego dialektycznego podkastu, a nawet kilku. :-) Chętnie bym spróbował. Zaczynając od końca:
Na dzisiaj tak jest. Ale głównie dlatego, że każda narracja (w osobach jej adherentów) skupia się na
Żeby się nie cofać w prehistorię, widziałem jak to na chwilę zatrybiło przy protestach ACTA w 2012, a potem w 2015 i dalej na Szlaku Bałkańskim. Czyli można, a niedługo będzie trzeba, bo w sprawach wszechkryzysu “obóz postępu i demokracji” przestaje mieć monopol na działania. I tu rzeczywiście jest co wymyślać na nowo.
Być może różnimy się co do definicji. Dla mnie inżynieria społeczna to dziedzina świadomej manipulacji społeczeństwem (patrz Bernays i Ciocia Wiki) i jako taka zakłada ograniczenie sprawczości poprzez zniekształcanie informacji na wejściu. Możemy znaleźć sytuacje, w których jest to konieczne, czy wręcz dobre (przez analogię z rozcinaniem ciała przez chirurga), ale mechanizmu to nie zmienia.
Podsumowując: nadal uważam, że najlepszą drogą jest rozwijanie myślenia dialektycznego (czy polilektycznego), czyli świadomego akceptowania dysonansu poznawczego i skupienie się na rozwijaniu umiejętności współdziałania bez jednomyślności.
No, i może pogadajmy o podkaście dialektycznym?
Podkast dialektyczny brzmi zachęcająco choć pewnie będziemy mieli na niego najazd marksistów tłumaczących nam, że nie rozumiemy dialektyki.