Treści, które wrzucasz, czyta wiele osób. Część z nich komentuje. Większa część nie komentuje, a czyta komentarze. To wywołuje ruch na stronie + czasami można porozmawiać z kimś, kto ma inne poglądy. Co do wrzucanych treści - przecież wrzucająca nie ma obowiązku ani zgadzać się z tym, co wrzuca, ani odpowiadać na wszystkie (ani na jakiekolwiek) komentarze, ani nawet czytać artykułu, który wrzuciła.
“a ban po pierwsze utrudnia danej osobie wykorzystywanie treści, które wrzucam, do pisania takich komentarzy, po drugie - oszczędza mi czas.” - masz rację, ale gdy Ty zyskujesz, inne osoby, lubiące dyskutować, tracą. Co nie znaczy, że tak być nie może. Może tak być - to Ty decydujesz.
“Nie trzeba rozmawiać z każdym, kto nas zaczepia na ulicy, tak samo jak nie trzeba wdawać się w dyskusję z każdym, kto nam coś napisze w internecie” - jasne, że nie! Nikt nie zmuszał Cię do odpisywania komukolwiek.
Publikacja wywołuje komentarze, które - słuszna uwaga - są czytane przez wiele osób. Tym bardziej więc nie widzę powodu, by jakaś wrzucona przeze mnie treść była pożywką dla takich komentarzy, jak ten wspomniany. I uprzedzając pytanie: za analogiczny komentarz pod tekstem Michała Ryśka Woźniaka też byłby ban. Kwestia szacunku do pracy osób eksperckich. Jak będę miała ochotę na “dyskusję” na poziomie piaskownicy to pójdę na jakiś plac zabaw. Nie widzę żadnego powodu, /1
Nie uważam, by inne osoby lubiące “dyskusje” traciły - a jeśli one tak uważają, to już nie mój problem, nie jestem algorytmem big techów, by ludziom gównoburze ułatwiać ;) Zauważ, że na merytoryczne komentarze odpowiedziałam.
Minus bana na szmerze - nie widzę też reszty wypowiedzi w wątku i muszę odpowiadać z poziomu mastodona ;)
Treści, które wrzucasz, czyta wiele osób. Część z nich komentuje. Większa część nie komentuje, a czyta komentarze. To wywołuje ruch na stronie + czasami można porozmawiać z kimś, kto ma inne poglądy. Co do wrzucanych treści - przecież wrzucająca nie ma obowiązku ani zgadzać się z tym, co wrzuca, ani odpowiadać na wszystkie (ani na jakiekolwiek) komentarze, ani nawet czytać artykułu, który wrzuciła.
“a ban po pierwsze utrudnia danej osobie wykorzystywanie treści, które wrzucam, do pisania takich komentarzy, po drugie - oszczędza mi czas.” - masz rację, ale gdy Ty zyskujesz, inne osoby, lubiące dyskutować, tracą. Co nie znaczy, że tak być nie może. Może tak być - to Ty decydujesz.
“Nie trzeba rozmawiać z każdym, kto nas zaczepia na ulicy, tak samo jak nie trzeba wdawać się w dyskusję z każdym, kto nam coś napisze w internecie” - jasne, że nie! Nikt nie zmuszał Cię do odpisywania komukolwiek.
@dj1936
Publikacja wywołuje komentarze, które - słuszna uwaga - są czytane przez wiele osób. Tym bardziej więc nie widzę powodu, by jakaś wrzucona przeze mnie treść była pożywką dla takich komentarzy, jak ten wspomniany. I uprzedzając pytanie: za analogiczny komentarz pod tekstem Michała Ryśka Woźniaka też byłby ban. Kwestia szacunku do pracy osób eksperckich. Jak będę miała ochotę na “dyskusję” na poziomie piaskownicy to pójdę na jakiś plac zabaw. Nie widzę żadnego powodu, /1
@dj1936
by ułatwiać życie trollom i trollicom.
Nie uważam, by inne osoby lubiące “dyskusje” traciły - a jeśli one tak uważają, to już nie mój problem, nie jestem algorytmem big techów, by ludziom gównoburze ułatwiać ;) Zauważ, że na merytoryczne komentarze odpowiedziałam.
Minus bana na szmerze - nie widzę też reszty wypowiedzi w wątku i muszę odpowiadać z poziomu mastodona ;)
/2