Tak wygląda grafik w supermarkecie. Wyobraźcie sobie że dochodzą pracujące niedziele i przeanalizujcie go sobie jeszcze raz. Chcielibyście tak pracować? I po co? Żeby ktoś mógł kupić sobie piwo i fajki bo k…nie mógł kupić w sobotę. Tak pracują praktycznie wszyscy pracownicy usług. Jak w takich warunkach zakładać związki, czy brać udział w jakimkolwiek aktywiźmie czy chociażby mieć jakieś hobby. Na żaden kurs się nie zapiszesz, na zebrania kolektywu nie pójdziesz regularnie, na wycieczkę dwudniową nie pojedziesz. Nawet na koncert trudno pójść wieczorem. Zostawiam do przemyślenia i ani mi się ważcie robić zakupy w niedziele!

  • ether
    link
    1
    edit-2
    3 years ago

    Hejka,
    no chyba chodzi o to, by trochę zrelatywizować nieodzowną potrzebę kupna kawy czy fajek w niedzielę, w zestawieniu z koniecznością jeszcze bardziej niewolniczo/wyzyskowniczej pracy sektoru.
    Bo ani pożaru, wypadku, nagłej choroby ani przepalonego switcha się raczej nie planuje, a nabycie podstawowych wiktuałów można.
    Chodzi o trochę empatii, jeśli dobrze rozumiem?
    Pozdro

    • makeM
      link
      3
      edit-2
      3 years ago

      tylko np. przywołani medycy pracują po kilkaset godzin w miesiącu, czasem przez kilka dób nie wychodząc z pracy, a jak akurat wyjdą to sklep zamknięty, to samo się tyczy innych zapierdalających od świtu do nocy albo osób neuroatypowych dla których tłok, tłum czy hałas jest nie do zniesienia. godnie zorganizowane niedziele handlowe nie są jakieś nieludzkie, bez przesady. trochę empatii w drugą stronę.

    • kwj
      link
      2
      edit-2
      3 years ago

      Zepsutego kibla też się nie planuje, a zielone obi nie pracuje w niedzielę :(
      Osobiście to ja najbardziej lubię robić zakupy w niedzielę wieczorem, bo kupuję (kupowałem :( ) sobie wszystko na cały tydzień, a i ludzi też niedużo, więc przyjemnie się kupuje i tak do pewnego momentu swoje zakupy planowałem, żeby je robić w niedzielę właśnie.
      Są moim zdaniem lepsze, bardziej sprawiedliwe względem innych zawodów, drogi do odwyzyskania i odniewolniczenia pracy. Można podnieść jakieś płace minimalne, można usprawnić PIP, można nie robić prawnych furtek, które i tak i tak umożliwiają sklepom pracę w niedziele, można zrobić jakąś podwyżkę 300% za pracę w niedziele dla wszystkich innych zawodów, żeby chociaż odrobinę zrekompensować niedziele tym, którzy niestety muszą pracować.
      Z drugiej strony, jak wprowadzono niehandlowe niedziele, to pierwsze o czym pomyślałem to „spieprzam stąd, jak oni nie muszą pracować w niedzielę, to ja też nie chcę”, ale no jak każdy tak pomyśli, to empatią niestety sobie nie poskładamy złamanej nogi ani domu też nie zgasimy.

      • @MitroOP
        link
        23 years ago

        Za pieniądze nie kupisz więzi z dziećmi ani spokoju. Jak będziemy wszyscy pracować po 5 godzin dziennie to wtedy może i ma to sens. Ale dopóki w handlu średnia wynosi 9/10 godzin dziennie to niedziele niehandlowe to konieczność.

        • kwj
          link
          2
          edit-2
          3 years ago

          No to nie lepiej wyregulować uregulować średnią dzienną, a nie zabierać handlowe niedziele konsumentom?

          • @MitroOP
            link
            43 years ago

            Trzebaby wprowadzić 5godzinny dzień pracy zamiast 8. Ale to i tak nie jest rozwiązanie, bo tak jak pisałam wcześniej-pracodawca ma prawo ściągnąć pracownika z dnia wolnego jeśli potrzebuje (np. Ktoś inny się rozchoruje). Jedyne rozwiązanie to nieczynny sklep. To tak jak z emisjami CO2 i zmianami klimatu. Nie ma możliwości utrzymania obecnego stopnia konsumpcji jeśli chcemy korzystać z odnawialnych źródeł energii. Niestety ale trzeba sobie konsumpcjonizm wybić z głowy. Nie da się pogodzić egoistycznego wygodnictwa ze sprawiedliwością społeczną. Praca w weekendy to wyzysk i nie widzę żadnego usprawiedliwienia. To oczywiście nie muszą być “niedziele”. W kulturze np. przyjęło się że są wolne poniedziałki i wtedy muzea, teatry są nieczynne. Spokojnie możnaby wprowadzić wtorki wolne od gastro, środy bez komputera i czwartki bez fryzjerów itd.