- cross-posted to:
- politics@lemmy.world
- cross-posted to:
- politics@lemmy.world
Skrajna prawica zbudowała swoją pozycję w dużej mierze na protestach ulicznych. Nie byłoby MAGA bez tych wszystkich marszów proud boys itp. Na samej aktywności w internetach nie zdobyli takiego poparcia. Podobnie te wszystkie protesty propalestyńskie wpłynęły na opinię publiczną i zaczynają tez powoli wpływać na politykę.
No i co?
Sorry, ale naprawdę co z tego, że pokrzyczeli. Jesteśmy już daleko po czasach, kiedy władza drżała w posadach przed prostestami. A Trump to w ogóle jest efektem masowej nienawiści, bo gdyby nie kontrowersje i emocje jakie wzbudza, by nie istniał. Jeśli za tymi ośmiowa milionami nie idzie gotowość do strajku paraliżującego gospodarke, na którym sami oberwą, albo do zerwania jakichkolwiek więzi z wrogą administracją (na czym oczywiście też mocno dostaną po dupie) to zostaje tylko wentyl bezpieczeństwa systemu bo ludzie wyrzucili swoje negatywne emocje krzycząć “jebać trumpa” i wrócili do pracy na kraj, czyli rząd centralny, czyli aktualnie trumpa.
Te protesty mają sens, krzyczenie i blokowanie ice ma sens, strajki i pikiety mają sens.
Świat się przez nie nie naprawi z dnia na dzień, ale da ludziom trochę energii żeby stawiać opór, by nie będą się reagować gdy ktoś słabszy jest atakowany i porywany, by to chociaż nagrywać i utrwalić.
Oni wiedzą że to co robią jest złe, zasłaniają twarze, chowają się za mundurem.
Zgadzam się, że same demonstracje dużo nie osiągną. To pokazał KOD przez lata nieskutecznie walczący z PiSem, to, niestety, pokazały Strajki Kobiet. Ale sama demonstracja jest (przeważnie) bardziej symptomem niż celem. Pokazuje możliwości mobilizacyjne jednej ze stron. Uzyskanie masy i sprowadzenie ludzi razem też są istotne - dają im wiarę i poczucie siły, co jest niesamowicie ważne w dobie skrajnej alienacji i indywidualizacji, kolektywne doświadczenia mogą być transgresywne i kształtować świadomość.
Wbrew temu co piszesz za tymi 8 milionami idą między innymi otwarte wezwania do strajku generalnego i to nie ze strony małych radykalnych organizacji a np. burmistrza Chicago. Strajk to bardzo ciężkie przedsięwzięcie, przeważnie potrzebuje bardzo silnego zaplecza organizacyjnego i dużej determinacji. Jeśli ludzie nie mieliby poczucia poparcia i masowości - nie wezmą w nim udziału; ryzykujesz dobrostan swój i swojej rodziny, w Stanach może być to koniec twojej kariery, bo dalej funkcjonują blacklisty związkowców.W końcu akceptując narrację, że Trump zyskuje na wszystkim co jest przeciw niemu logicznym wnioskiem jest podporządkowanie się, bo nie ma innej drogi. On ma władze w tej chwili i dąży do jej scementowania, jego otoczenie to jawni zwolennicy nowych form feudalizmu czy wprost faszyzmu. Udawanie, że go nie ma da jeszcze gorsze efekty, za lata ludzie pytali by jak o Niemców w latach 30 - czemu nikt nie protestował.
Przede wszystkim jednak - takie akcje przełamują narracje, w których opozycja wobec Trumpa to sami odmieńcy, imigranci, pedofilskie elity czy co tam jeszcze wymyślą. Kiedy ludzie widzą ulice zalewane w sprzeciwie przez ich współpracowników, przyjaciół, rodziny nie mają wyboru, muszą skonfrontować się z faktem, że to nie jest wyłącznie garstka ludzi szkalująca ich ukochanego wodza. Prawica uwielbia wymachiwać szabelką, albo realnie kształtuje ją strach. Pokazanie, że druga strona jest w stanie uzyskać ogromną masę odbiera im pewność, powoduje, że wygrażanie wojną domową może zapalać gdzieś z tyłu głowy lampkę, że to jednak oni też muszą się bać swoich sąsiadów.
W stanach zachodzi teraz równolegle dużo interesujących procesów, zmian, działań organizatorskich na różnych poziomach. Mam otwartych dosłownie pareset zakładek z newsami, które myślałem, żeby wrzucać na szmer - bardzo dużo z nich dotyczy właśnie tego, z różnych perspektyw. Ale tak jak ja nie mam czasu tego przetworzyć, tak pewnie mało kto miałby czas na to w ogóle spojrzeć. Jak ktoś ma czas i ciekawość jako pierwszy krok można oglądać newsy z zakładki “wszystko” w trybie skalowanym i zablokować nie interesujące nas społeczności (np. memowe) - to daje na prawdę całkiem ciekawy przegląd.
tl;dr jasne, sam protest nie wystarczy, ale jest częścią znacznie większego obrazka
Jak rzadko zgadzam się z harcerzem.
Dodam jeszcze, że fajnie się tam rozmawia o zamieszkach, tylko że akurat czas jest taki, że Trump dosłownie liczy na ich wywołanie. W przeciwieństwie do 2020 roku jest przygotowany, ma swoje pieski już gotowe na ulicach - ICE to nowe SA które chętnie pójdzie pałować wyimaginowaną czy prawdziwą “antifę”, a kolega w FBI zagwarantuje wszystkim zarzuty z Patriot Act (nie wspominając o tabunach nazioli które czekają na wojnę domową jak ja na deszcz w tym roku). Trump bardzo chce własnego podpalenia Reichstagu, chce pokazać swoim wyborcom że pod powierzchnią Ameryki od dawna gromadziły się siły pragnące obalić jego rząd siłą. Chce połączyć z tym Demokratów i ogłosić stan wyjątkowy. Zabójstwo Kirka wyszło zbyt nagle i było zbyt zaskakujące żeby ekipa mogła się na nie przygotować, a w dodatku morderca okazał się za mało medialny by ogłosić tę upragnioną wojnę, więc elektorat trochę pokrzyczał i się uspokoił.
Więc dawanie mu pretekstu akurat w tej chwili to granie w grę ustawioną przez Trumpa. Bez sensu. Tzw. ruch rozumie już tam zresztą, że musi organizować się antyrepresyjnie i solidarnościowo żeby zapobiegać skutkom represji i fakt, że jeśli chce się teraz zorganizować akcje o charakterze masowym, potrzeba się ‘policzyć’ i zrozumieć na jakiego rzędu poparcie można liczyć i gdzie.