A taki fajny był, proeuropejski… “Każdy autorytet należy zakwestionować”, o czym wiele osób niestety nie wie. Teraz świat zachwyca się Zełeńskim, a przed wojną głośno mówiło się o jego powiązaniach z ukraińską oligarchią. Ba, szef prywatnej telewizji i miliarder, Igor Kołomojski, pomógł mu w kampanii wyborczej i to najpewniej dzięki niemu w ogóle został prezydentem.

Zachód cały czas będzie się nim zachwycał, większość Ukraińców najpewniej też, gdyż są nauczeni skupiać się na rządzących w czasie kryzysu. Gdyby prezydentem wciąż był Poroszenko, ludzie zachwycali, by się nim w ten sam sposób.

  • 8Petros he/him
    link
    fedilink
    arrow-up
    3
    arrow-down
    1
    ·
    2 years ago

    No dobrze. Podpisał i stanął. Skąd te (konkretne i osobiście do niego) emocje? Że nie okazał się anarchosocjalistą? Ktoś tego po nim oczekiwał? I co do tego ma “proeuropejskość”?

    “Większość Ukraińców” itd. jedzie strasznym paternalizmem. Czy my naprawdę mamy podstawy, żeby oceniać zachowanie ukraińskiego społeczeństwa en masse?

    • Tadeusz
      link
      fedilink
      arrow-up
      3
      ·
      2 years ago

      Nikt nie oczekuje od niego bycie socjalistą, ale przynajmniej bycia przyzwoitym człowiekiem. Ta ustawa sprawi, że prawa pracownicze praktycznie przestaną istnieć.

        • Tadeusz
          link
          fedilink
          arrow-up
          3
          ·
          2 years ago

          Który nie umyślnie nie sprawia cierpienia czującym istotom.

          • 8Petros he/him
            link
            fedilink
            arrow-up
            3
            ·
            2 years ago

            Tu się zgodzę (po skreśleniu pierwszego “nie” ;-)). Ale oczywiście ładujesz się ten sposób w dylemat wagonika. To jest nietrywialna sprawa, wychodząca o lata świetlne poza Zełenskiego, Ukrainę i nasze amatorskie rozważania. W ujęciu pedantycznym, każde nasze działanie (lub zaniechanie) ma swoje skutki, a wśród tych skutków jest z pewnością sprawienie cierpienia jakimś czującym istotom.

            I tu mamy (nieretoryczne “my” – sam tego doświadczam) problem: czy i na jakiej zasadzie zakreślić gdzieś granicę tego, co umyślne; czy i jak wybierać między wiadomymi nam cierpieniami, jakie nasze decyzje spowodują. I nie, nie mam na to żadnej satysfakcjonującej odpowiedzi. Każde z nas – Ty, ja, Zełenski i @obywatelle@szmer.info – podejmuje codziennie ryzyko moralne. I nikt nam nie powie (o ile nie wierzymy w Istotę Wszechwiedną), czy nasze decyzje były najlepsze z możliwych.

            Osobiście bardzo się cieszę, że moja odpowiedzialność (zakres podejmowanych decyzji) jest tyciuteńka. I tak mi jest ciężko ze świadomością ile cierpienia spowodowałem w przeszłości – i ile spowoduję jeszcze, choćbym nie wiem, jak się starał.

            Jakbym miał na głowie taką odpowiedzialność jak Zełenski, to prawdopodobnie bym się załamał. Więc nie jestem skłonny wymądrzać się, jak powinien postąpić.

            Ech… i znowu to zrobiłem…

          • 8Petros he/him
            link
            fedilink
            arrow-up
            2
            ·
            edit-2
            2 years ago

            Wersja bez mędrkowania:

            Przeformułowałbym to na

            Który robi, co w jego mocy, aby sprawiać jak najmniej cierpienia czującym istotom.