https://warszawskafa.org/2021/12/25/precz-z-komuna-i-nic-wiecej-mariusz-kaminski/

Jest 23 grudnia 1995 roku (sobota), w gmachu sejmu odbywa się uroczystość zaprzysiężenia Aleksandra Kwaśniewskiego na urząd prezydenta w obecności połączonych obu izb parlamentu (sejmu i senatu). Był to policzek dla prawicy. W ciągu dwóch lat środowisko postsolidarnościowe zostało upokorzone kolejną wyborczą porażką. Lech Wałęsa kończył swoją prezydenturę jako niezbyt popularny polityk. Pięć lat konfliktów ze wszystkimi zakończyło karierę byłego przywódcy „Solidarności” na najwyższym stanowisku w państwie. Byli jednak tacy, którzy popierali jeszcze urzędującego prezydenta w imię walki z „komuną” ucieleśnianą przez SLD oraz prezydenta elekta a jednym z nich był obecny minister spraw wewnętrznych Mariusz Kamiński. Przewodził on wtedy Lidze Republikańskiej. W jej szeregach byli obecni politycy PiS, prócz Mariusza Kamińskiego, Maciej Wąsik, Leszek Dobrzyński czy były już poseł Stanisław Pięta. Także do LR należała polityczka PO Julia Pitera. Całe to towarzystwo cechował silny antykomunizm. Nie różnili w kwestii ekonomii od Kongresu Liberalno – Demokratycznego. Byli zwolennikami prywatyzacji i świętego prawa własności. Co ciekawe w sztabie wyborczym Wałęsy był właśnie Mariusz Kamiński. Dziś obydwaj są po obu barykadach sceny politycznej. Wówczas po stronie Wałęsy stali politycy będący dziś jego największymi krytykami. Mariusz Kamiński, wówczas trzydziestoletni polityk znalazł się na marginesie.

Przez następne dwa lata stojąc na czele Ligi Republikańskiej Kamiński kwestionował prawo Aleksandra Kwaśniewskiego do sprawowania urzędu prezydenta polski. Jego ugrupowanie oddawało hołdy byłej brytyjskiej premier Margaret Thatcher i byłemu prezydentowi USA Ronaldowi Reaganowi. Ligia Republikańska skupiała w swoich szeregach młode osoby, a nawet nastolatków. Jednym z nich był Paweł Zyzak znany jako autora kiepskiej biografii Lecha Wałęsy. Jak widać przez LR przeszły lub miały z nią styczność największe kreatury polskiej prawicy. Trzeba przyznać Mariuszowi Kamińskiemu stałość poglądów. Wyrażającą się niechęcia do lewicy, patriotyzmem narzucanym wszystkim, sympatyzowanie z prawicowymi dyktaturami byłymi i obecnymi. Nie odróżnienia go to od innych polityków Zjednoczonej Prawicy, to historia cynizmu i fanatyzmu. Nie czyni go z tego względu postacią niezwykłą na scenie politycznej, takich osób wywodzących się z dawnej opozycji antykomunistycznej jest sporo.

Natomiast ciekawa w biografii obecnego szefa MSWiA jest dzielność w latach 80. XX wieku przeciwko ówczesnej władzy. Zaczął już jako niespełna szesnastolatek niszcząc Pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej. Mariusz Kamiński szczyci się przeszłością walki z PZPR. Po akcji z pomnikiem czerwonoarmistów wylądował w zakładzie poprawczym. Potem już jako student wydziału historii Uniwersytetu Warszawskiego był członkiem Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Należał do tajnego zarządu organizacji. Ponoć wtedy był współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. Jak dowodzą prawicowi dziennikarze Jan Piński i Tomasz Szwejgiert, autorzy książkowej biografii ministra, Kamiński miał donosić na swoich kolegów do SB w latach 1981 – 1988. W książce przedstawiono zdjęcia stenogramów z przesłuchań młodego Kamińskiego. Niezależnie od tego czy jest to prawda czy nie, to lata 80. XX wieku ukształtowały jego pogląd na świat. Stał się znany szerzej opinii publicznej po jesieni 1993 roku, dojściu do władzy SLD. Wtedy jako lider Ligii Republikańskiej stał się naczelnym zadymiarzem III RP. Każda akcja uliczna LR była spektakularna. Tak też było w chwili zaprzysiężenia Aleksandra Kwaśniewskiego na prezydenta. Do sejmu dostał się pierwszy raz jesienią 1997 roku z list Akcji Wyborczej „Solidarność”. W taki sposób Kamiński na lata znalazł swoje miejsce na urzędzie posła. Po rozpadzie AWS wstąpił do istniejącej bardzo krótko kanapowej partii – Przymierze Prawicy. Pełnił tam urząd wiceprezesa w latach 2001 – 2002. Potem wraz z PP wstąpił do PiS. Historię następnych lat z życia publicznego Mariusza Kamińskiego znacie. Obecnie kreuje się na „ofiarę” stanu wojennego. Nie przeszkadza mu to sięgać dziś po metody autorów owego stanu sprzed czterdziestu lat. Fascynację autorytarnymi rządami Franco w hiszpanii czy Pinocheta w chile przenosi na grunt polski.

Mariusz Kamiński pozostałby zapewne zapomnianym zadymiarzem z lat 90. XX wieku, gdyby nie Marian Krzaklewski. W 1996 roku tworząc zjednoczoną prawicę pod szyldem AWS ówczesny szef NSZZ „Solidarności” wyciągnął rękę do Kamińskiego i jego ludzi z LR. Można rzec, że Krzaklewski wykreował nam obecną prawicę i nie jest to przesada. Obecny minister MSWiA wykorzystał szanse dwadzieścia pięć lat temu. Skutki sukcesu politycznego tej „ofiary” stanu wojennego i jego ugrupowania politycznego są takie, że każdy z nas może zostać ofiarą państwa, które funduje nam także pan Kamiński. To ostrzeżenie dla wielu, aby nie słuchać bajek liberałów o cudownej recepcie w postaci wolnego rynku. Bo zawsze ów wolny rynek doprowadza do władzy postaci o zapędach autorytarnych.

Robert