Chłopski rozum podpowiada, że byłoby zajebiście. Zdaje się, że likwidacja wielkich sklepów - np. przez ograniczenie maksymalnego metrażu jednego sklepu, powiedzmy do 100m2 sprawiłoby, że sklepów powstałoby wiele - na każdym osiedlu itd. Lokalne struktury, miejsca pracy…

To chyba z jednej strony coś, co “trochę już było kiedyś”, ale z drugiej strony zmieniają się czasy, technologia itd.

Napisałem ten post spontanicznie, może wywiąże się tu jakaś dyskusja. Googlując nie znalazłem żadnego ciekawego artykułu, nie znalazłem nikogo, kto dałby fantazji wodzy.

  • pfm
    link
    fedilink
    arrow-up
    6
    arrow-down
    1
    ·
    3 years ago

    Gdyby ograniczyć w tej chwili powierzchnię sklepów do 100m^2, to moim zdaniem giganci po prostu pootwieraliby po kilkadziesiąt podmiotów zależnych: sklep z nabiałem marki X, sklep z napojami marki X, warzywniak marki X… Już teraz pewna marka ma swój “Ryneczek” - wystarczyłoby, że otoczyliby sekcję z warzywami ścianą, postawiliby kasę – i gotowe.

    Gdyby hamować od początku rozwój kolosów, to może byłoby tak jak w Sierakowicach, gdzie bardzo długo udawało się nie pozwalać sieciom dyskontów na otwieranie sklepów. Równocześnie była to bardzo dobrze prosperująca miejscowość, gdzie kwitła przedsiębiorczość. Niestety w końcu otworzył się tam jakiś dyskont, ale nie wiem jak sytuacja wygląda w tej chwili.

    Wracając jednak do tematu – jeśli narzucić maksymalny rozmiar sklepu, to giganci podzieliliby się na mniejsze sklepy i dalej zbijaliby kokosy. Musiałoby takiemu przepisowi towarzyszyć dodatkowe ograniczenie, że suma powierzchni sklepów jednej spółki nie może przekroczyć pewnego limitu. Wówczas może wyszłoby jeszcze ciekawiej, ponieważ często jest tak że jedna firma ma różne marki, jak choćby Reserved i House.

    Kryterium powierzchni jest więc niewystarczające i trzeba byłoby zająć się również strukturami, a to zadanie o wiele trudniejsze.

    Natomiast żeby lokalne miejsca pracy się pojawiały, czyli żeby małe firmy kwitły, musiałaby panować atmosfera dobra do podejmowania ryzyka gospodarczego / finansowego. Na pewno nie jest nią obecna sytuacja: Polski Nieład, pandemia, z którą państwo nie walczy itd.

    No dobra, rozpisałem się. Ciekaw jestem co inni napiszą. ;)