Chłopski rozum podpowiada, że byłoby zajebiście. Zdaje się, że likwidacja wielkich sklepów - np. przez ograniczenie maksymalnego metrażu jednego sklepu, powiedzmy do 100m2 sprawiłoby, że sklepów powstałoby wiele - na każdym osiedlu itd. Lokalne struktury, miejsca pracy…

To chyba z jednej strony coś, co “trochę już było kiedyś”, ale z drugiej strony zmieniają się czasy, technologia itd.

Napisałem ten post spontanicznie, może wywiąże się tu jakaś dyskusja. Googlując nie znalazłem żadnego ciekawego artykułu, nie znalazłem nikogo, kto dałby fantazji wodzy.

  • crusom
    link
    7
    edit-2
    2 years ago

    Cóź, myślę że byłby z tym problem, bo ceny w super/hiper-marketach są sporo niższe od tych w mniejszych sklepach. A zarobki w Polsce i tak są kiepskie, wiec ludzie nie chcieliby, aby mogli sobie pozwolic na jeszcze mniej. Ale dlaczego w hiper-marketach jest taniej (i czemu w malych sklepach tez nie moze byc)?

    no powodów jest kilka. Mówi o tym po krótce ta broszura: http://nyeleni.pl/wp-content/uploads/2017/11/Kopia-Dlaczego-nie-kupuję-w-Supermarkecie.pdf

    Ale tak generalnie to chodzi o m.in. :

    -unikanie podatków,

    -duża siła nabywcza, która pozwala wymuszać na dostawcach niższe ceny,

    -tworzenie własnych marek (co mocno tnie koszty, bo nie trzeba placic producentom),

    -po prostu oszczedzanie na pracownikach (np. Biedronka, gdzie mimo duzego ruchu otwarta jest tylko jedna kasa, a kolejki ciagna sie i ciagna),

    -ano i supermarkety bardzo ochoczo sprowadzaja produkty za ktorymi stoi tania siłą robocza. A problemów pracowniczych na tym polu jest mnóstwo, również w Europie. https://www.foodunfolded.com/article/how-ethical-is-our-european-grown-produce

    • pfm
      link
      42 years ago

      Myślę że znaczenie ma też fakt, że duża firma łatwiej wynegocjuje sobie korzystne warunki. Duże zamówienie => większy upust, kontrahent idzie na rękę bo chce dostać następne równie duże.

    • kwj
      link
      12 years ago

      A może dostawcy, czy inni pośrednicy musieliby obniżyć swoje ceny, bo zwyczajnie bez tego produkty by się nie sprzedawały? Jeśliby to zrobili, to ciekaw jestem jakie skutki by coś takiego przyniosło.

  • pfm
    link
    52 years ago

    Gdyby ograniczyć w tej chwili powierzchnię sklepów do 100m^2, to moim zdaniem giganci po prostu pootwieraliby po kilkadziesiąt podmiotów zależnych: sklep z nabiałem marki X, sklep z napojami marki X, warzywniak marki X… Już teraz pewna marka ma swój “Ryneczek” - wystarczyłoby, że otoczyliby sekcję z warzywami ścianą, postawiliby kasę – i gotowe.

    Gdyby hamować od początku rozwój kolosów, to może byłoby tak jak w Sierakowicach, gdzie bardzo długo udawało się nie pozwalać sieciom dyskontów na otwieranie sklepów. Równocześnie była to bardzo dobrze prosperująca miejscowość, gdzie kwitła przedsiębiorczość. Niestety w końcu otworzył się tam jakiś dyskont, ale nie wiem jak sytuacja wygląda w tej chwili.

    Wracając jednak do tematu – jeśli narzucić maksymalny rozmiar sklepu, to giganci podzieliliby się na mniejsze sklepy i dalej zbijaliby kokosy. Musiałoby takiemu przepisowi towarzyszyć dodatkowe ograniczenie, że suma powierzchni sklepów jednej spółki nie może przekroczyć pewnego limitu. Wówczas może wyszłoby jeszcze ciekawiej, ponieważ często jest tak że jedna firma ma różne marki, jak choćby Reserved i House.

    Kryterium powierzchni jest więc niewystarczające i trzeba byłoby zająć się również strukturami, a to zadanie o wiele trudniejsze.

    Natomiast żeby lokalne miejsca pracy się pojawiały, czyli żeby małe firmy kwitły, musiałaby panować atmosfera dobra do podejmowania ryzyka gospodarczego / finansowego. Na pewno nie jest nią obecna sytuacja: Polski Nieład, pandemia, z którą państwo nie walczy itd.

    No dobra, rozpisałem się. Ciekaw jestem co inni napiszą. ;)

  • @Bruegel
    link
    42 years ago

    W większości branż większe zakłady są bardziej efektywne od mniejszych, wiele kwestii można zarzadzać bardziej racjonalnie.

  • @zeshi
    link
    32 years ago

    Ogólnie zgadzam się z innymi. W kapitalizmie bardzo trudno konkurować z kolosami, a jednocześnie ewentualne wyższe ceny by uderzyły w konsumentów, którzy są przede wszystkm takimi samymi pracownikami żyjącymi od pierwszego do pierwszego.

    Bardzo trudno dostać tak samo niskie ceny jak kolos, który może wymusić na swoich dostawcach super niskie ceny, a w ostateczności zaprząc do roboty niewolników na innym kontynencie skoro transport kontenerowcem jest tak tani.

    Plus myślę że mimo całego narzekania na regulacje państwowe, to jednak kolosy są tymi regulacjami uprzywilejowane. Koszt ogarniania regulacji jest dla nich relatywnie niższy, a łatwiej im wyjść na swoje niż mniejszym sklepikom.

    Myślę że jakby powstały mniejsze sklepiki, to byłyby to przede wszystkim nie mniej patologiczne Żabki czy inne franczyzy jak Carrefour Express - niby małe ale wszyscy wiemy że działające na zasadach giganta.

  • 8Petros he/him
    link
    22 years ago

    W tym sektorze, gdzie królują markety, znakomicie sprawdzają się kooperatywy. Ale do tego trzeba więcej, niż umiejętności porównywania cen. Więc nie wstrzymywałbym oddechu.

    • @landap
      link
      52 years ago

      W Warszawie działa kooperatywa Dobrze, która prowadzi dwa sklepy. Obecnie jest w bardzo trudnej sytuacji finansowej, grozi jej zamknięcie.

      Zgrana i energiczna społeczność nie ma szans w konkurencji z wielkim kapitałem, niestety. Kooperatywa nie ma środków, by zbić ceny efektem skali, jak to robią sieciówki. Bez rewolucji kooperatywy będą niszą dla dobrze sytuowanych ludzi z dużych ośrodków. Ale walczymy mimo to :/

      • kwj
        link
        12 years ago

        W Łodzi też jest Kooperatywa Spożywcza.

    • makeM
      link
      32 years ago

      Czasem nie masz przestrzeni na porównywanie czegoś innego niż ceny

        • makeM
          link
          62 years ago

          Jak ledwo starcza ci na mieszkanie, jedzenie i leki, to kupujesz to co najtańsze a nie to co etyczne. Stwierdzenie “Ale do tego trzeba więcej, niż umiejętności porównywania cen.” jest moim zdaniem krzywdzące, i wygłaszane z pozycji własnego przywileju. Nierzadko to nie jest “widzimiesie” osób, tylko realny problem niewystarczających zasobów. Ci wszyscy emeryci w sieciówkach wybierający najtańsze produkty, to nie są jacyś podli egości, tylko porzuceni przez system i lokalne społeczności ubodzy.

          • 8Petros he/him
            link
            22 years ago

            Moje wynagrodzenie za ostatni miesiąc to 1600 złotych na rękę – i nie jest to lokalne minimum. Just saying.

            A moja uwaga nie jest skierowana do “emerytów w sieciówkach”, tylko do osób wypowiadających się w tym wątku. I widzę, że trafiła w nerw.