W świecie ptaków jesień nie zaczyna się wraz z pierwszym żółtym liściem, ale po odchowaniu potomstwa, wymianie upierzenia i, oczywiście, zgro- madzeniu zapasu tłuszczyku. Bez rezerw energe- tycznych ich wędrówka jest skazana na niepowodze- nie. Maleńki mysikrólik, najmniejszy z europejskich ptaków, w momencie rozpoczęcia swojej podróży w Szwecji powinien ważyć około 5 g. Jego wędrów- ka nie jest długa – musi „zaledwie” przelecieć Bałtyk. Gdy doleci na Hel, będzie o 2 g lżejszy. Ptak, któ- ry nie ma tych dwóch zapasowych gramów, zginie w morskich odmętach. W świecie ptasich wędrówek liczą się tylko osobniki silne i tłuściutkie.
W czasach studenckich brałem udział w tak zwanej Akcji Bałtyckiej, czyli badaniu ptasich wędrówek po- legającym na łowieniu w sieci, ważeniu, mierzeniu i obrączkowaniu skrzydlatego towarzystwa. Pewne- go poranka cały Hel brzmiał głosami tysięcy mysi- królików. Były dosłownie wszędzie. Mimo że przy- leciały ze Szwecji, to były zmęczone. Takie z masą ciała poniżej 3 g chowałem za koszulę. Dawałem im po kropli glukozowego roztworu z witaminami i maleńkie mokre ciałka lądowały za pazuchą. Gdy tylko wyschły oraz nabrały sił, zaczynały rozrabiać i nawoływać. Rozpinałem wtedy koszulę i wypusz- czałem wędrowców, by zrobić miejsce następnym chuderlakom. To było cudowne spełnienie moich ma- rzeń, gdyż już od dziecka chciałem leczyć i ratować ptaki. Swoje marzenie zrealizowałem, a stworzony z niego Ptasi Azyl w warszawskim zoo jest pierw- szym w kraju profesjonalnym ośrodkiem rehabilita- cji ptaków. Teraz azylów dla zwierząt jest w Polsce ponad 70. Ich listę znajdziemy na stronie GDOŚ.
Czasem słyszę ekologów pytających, po co poma- gać słabym lub rannym osobnikom, skoro natura je odrzuciła? Jaka natura? – pytam. Szklany ekran przy drodze? Oślepiająca reklama? Pędzące auto? Domo- wy kot? Żyłka wędkarska? A może oprysk przeciwko owadom? To ludzie stworzyli pułapki na zwierzęta. I nie ma to z naturą nic wspólnego. Nie ma takiego czynnika ewolucyjnego, jak kolizje z szybami czy in- sektycydy. To, że jakieś zwierzę miało pecha i wpadło w cywilizacyjną pułapkę, to nie jest wina zwierzęcia ani ewolucji. To nie jest efekt naturalnej selekcji, tylko antropocentrycznego rozwoju cywilizacji. Dlatego lu- dzie powinni czuć się w obowiązku udzielania pomo- cy zwierzętom, które wpadły w tarapaty. I, na szczę - ście, niektórzy to robią!
Celem działania ośrodków rehabilitacji dzikich zwie- rząt nie jest ratowanie gatunków, ale wsparcie osob- ników, które mają kłopoty, zwykle z winy ludzi. Da- nie im jeszcze jednej szansy na normalne życie jest ludzkim obowiązkiem.
Mam jeszcze jedno marzenie. Byłoby cudownie, gdyby sieć ośrodków rehabilitacji zwierząt była ze sobą skoordynowana, miała wspólne standardy po- stępowania, szkolenia i spotkania robocze. Przed dekadą w Warszawie odbyło się takie szkolenie z udziałem fachowców ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Były z tym związane wielkie na- dzieje, ale para poszła w gwizdek, a krew w piach. Zainteresowanie było niewielkie. Pożądane były tyl- ko certyfikaty ukończenia kursu, ale już nie dalsza współpraca. Może warto do tego wrócić?
Na razie mamy wiele ważniejszych spraw, ale jest nadzieja, że centralny ośrodek rehabilitacji zwierząt da początek skoordynowanej współpracy ludzi na rzecz pomagania dzikim, nie tylko egzotycznym, zwierzętom. Czego ludziom i zwierzętom życzę
Widzę że Kruszewiczowi mało fejmu i uznania, musi pisać dla pisma sponsorowanego przez LP. No ale czego się spodziewać po człowieku który głosił kiedyś, że powinno się w Polsce wprowadzić polowania z łukiem (!), bo są rzekomo bardziej humanitarne i zapewniają wyrównane szanse myśliwego i zwierzyny. xD
zapewniają wyrównane szanse myśliwego i zwierzyny.
W sensie, że jest taka sama szansa że myśliwy upoluje dzika, co że dzik upoluje myśliwego? Może to nie jest taki głupi pomysł?
Mądrym pomysłem jest zaprzestanie polowań w ogóle, bo one kompletnie rozstroiły zdolność populacji do samoregulacji. A łuk na polowaniu = więcej niedobitych postrzałków, a nie żaden humanitaryzm.