W pierwszym sejmie po odzyskaniu niepodległości znalazło się osiem kobiet. Mówiono na nie posełki, a niekiedy – złośliwie – poślice. Mimo, że należały do różnych partii – współpracowały. Na ogół nie mają swoich ulic, choć dla historii Polski są ważne. Powinny mieć w niej status bohaterek. Ich historie opowiedziała Olga Wiechnik w książce „Posełki. Osiem pierwszych kobiet”.

Życiorys każdej dałoby się zmienić w scenariusz filmu. Takiego ku pokrzepieniu serc. Trochę jak z literatury, która powstawała pod zaborami, by pokazywać, w jaki sposób być patriotą. Kończyły szkoły, w których absolwentki zobowiązywały się, że czego by w życiu nie robiły, jedną osobę w roku nauczą czytać. Zakładały szkoły ludowe, gdzie pokazywały, jak dobrze gospodarować, bo wiedziały, że bez tego Polska będzie biedna. Zdobywały pierwsze doktoraty przyznawane w Polsce kobietom. Ukrywały broń i „bibułę”. Walczyły o prawa robotników, chłopów i kobiet. Ratowały wywiezionych na Sybir.

Były ulepione z niezwykłej gliny. Jakiej?