• make
    link
    21 year ago

    uspołeczni ktoś?

    • make
      link
      31 year ago

      imo cokolwiek co uczyni szkołę bardziej bezpiecznym dla dzieciaków miejscem. niestety często przemoc, to jej drugie imię, również a może przede wszystkim, ze strony kadry. Ona nie powinna zaistnieć, i jeśli to samo w sobie nie jest argumentem, też dlatego że wymaga mentalnej i systemowej zmiany, a potrzebujemy działać teraz, bo na każdą klasę przypada kilkoro dzieciaków po próbie samobójczej, to każda inicjatywa ograniczająca stres jest na wagę złota.

      • @didlethOP
        link
        31 year ago

        propo przemocy ze strony nauczycieli - było na fb, miałam wrzucić na szmer ale mi umknęło: jakaś szkoła pozwała rodzica do sądu, bo ten komunikował się ze szkołą za pomocą e-dziennika i szkolnego telefonu (w godzinach pracy szkoły). Uznali, że to “nękanie”…

      • @lemat_87
        link
        21 year ago

        Ja mam taką przekorna naturę, że w LO zupełnie się nie uczyłem matematyki, a im bardziej wymagali tym mniej. Zacząłem się jej uczyć dopiero na doktoracie, sam dla siebie, kiedy nikt ode mnie tego nie wymagał, zresztą z innymi dziedzinami to samo

        • make
          link
          21 year ago

          W wawce udupią Cię i nie skończysz lo, bo mógłbyś im wyniki zaniżyć

    • @didlethOP
      link
      31 year ago

      Mają rację zdecydowanie. Informacja zwrotna w formie “to twoje mocne strony, nad tym trzeba popracować” jest dużo sensowniejsza. I to, co jest w budzących się szkołach: zielony długopis zamiast czerwonego i zamiast minusów tam, gdzie źle plusy tam, gdzie dobrze. To buduje w uczniach poczucie wartości

      • @lemat_87
        link
        11 year ago

        Przypomina mi ta opinie tę z książki Fromma. Znowu gdzieś widziałem prawacki artykuł wprost sugerujący że przez to wychowuje się dzieci-pierdoły. Trudno rozstrzygnąć empirycznie bo do tej pory był stosowany prawie wyłącznie przemocowy model

        • @didlethOP
          link
          21 year ago

          w Polsce owszem, ale np. w krajach skandynawskich? tam chyba szkoła jest bardziej wolnościowa?

          • @lemat_87
            link
            11 year ago

            OK, racja. Za długo siedzę w PL

  • @LifeNausea
    link
    11 year ago

    Szkoła nie musi być taka sama jak 200 lat temu - uważa Anna Szulc, nauczycielka matematyki z I LO w Zduńskiej Woli. Od czterech lat nie wystawia ocen swoim uczniom. Nie robi też klasówek, wywiadówek, nie zadaje prac domowych i nie odpytuje przy tablicy.

    – Ludzie to nie roboty. Jesteśmy różni i powinniśmy być oceniani pod różnym kątem. A unifikacja jest po prostu głupia – uważa Julia, uczennica trzeciej klasy liceum w Opatowie. W jej szkole nie wystawia się ocen. – Brak stopni jest superopcją – mówi.

    Jej koleżanka Martyna dodaje: – Ten system jest dużo lepszy, bo widzę, że uczę się bardziej dla siebie, a nie dla ocen. Tak powinno być w każdej szkole.

    W szkołach nie musi być ocen. Ale nie wszyscy to wiedzą

    Zacznijmy od początku. Zgodnie z zapisami prawa oświatowego nie ma obowiązku wystawiania oceny cyfrowej. Nauczyciel musi jedynie wystawić uczniowi ocenę końcową. W klasach 1–3 jest to ocena opisowa, natomiast u uczniów starszych – cyfrowa.

    Przepisy nic nie mówią o masowo wystawianych stopniach przez nauczycieli, a jedynie o daniu uczniowi informacji zwrotnej: co robi dobrze, na jakim jest etapie, nad czym musi pracować.

    – Wystawianie stopni jest metodą oceny cząstkowej, która zgodnie z przepisami prawa oświatowego przestała funkcjonować w 1999 roku – tłumaczy Anna Szulc. – Od ponad 20 lat rolą nauczyciela jest obserwować, doceniać i wspierać ucznia w jego procesie uczenia się. Tak stanowi prawo. Tymczasem prawo w szkole nie tylko nie jest respektowane, ale zbyt często łamane. Powszechnie nie znają go i nauczyciele, i rodzice.

    Chodzi więc nie tylko o określenie sposobu nauczania, ale także indywidualizowanie podejścia do ucznia, branie pod uwagę jego zainteresowań i możliwości. Nauczycielom trudno wdrażać to w życie, kiedy muszą zdążyć z materiałem, zrealizować minima programowe, dobrze wypaść w rankingach.

    Wielu nauczycieli nie rezygnuje więc z oceny cyfrowej. Zresztą ma ona swoich zwolenników wśród wielu rodziców, a także władz oświatowych. – Ocena to nic złego. A jej brak nie motywuje uczniów – uważa Anna Skopińska, rzeczniczka prasowa łódzkiego kuratorium.

    System krzywdzi uczniów. Nauczyciele zmieniają szkołę

    Kontrargument? Podstawy systemu oceniania powstały ponad 200 lat temu. – Poszukując powodów do tego, by nie tkwić w przestarzałej szkole, zapytajmy siebie, czy wybralibyśmy się dziś do kowala usunąć ząb – obrazuje problem Anna Szulc, matematyczka ze Zduńskiej Woli.

    Uważa, że stawianie stopni jest krzywdzące dla uczniów. – Bo wniosą taki system w swoje życie i będą go powielać. Będą oceniać, porównywać, stosować przy tym nagrody i kary, które niczemu dobremu nie służą. Czy naprawdę szkoła ma być taka sama od 200 lat tylko dlatego, że się do tego przyzwyczailiśmy? – pyta Anna Szulc.

    Sama zrezygnowała z tradycyjnych metod nauczania 18 lat temu. – Początkowo nieśmiało, ale konsekwentnie podjęłam się pójścia drogą obok systemu – mówi.

    Nie robi klasówek, wywiadówek, nie zadaje prac domowych i nie pyta przy tablicy.

    – Moi uczniowie pracują w grupach. Spotkania z rodzicami mają charakter trójstronny. Od czterech lat nie wystawiam stopni, a oceniam postępy ucznia w procesie – opowiada. 
    

    Dodaje, że takich nauczycieli jest coraz więcej, dzięki czemu polska szkoła zmienia się oddolnie.

    Jaka jest skala zjawiska? – Kuratorium nie ma takich danych. To zależy od wewnątrzszkolnego systemu oceniania. I indywidualnej decyzji nauczyciela – mówi Anna Skopińska.

    Anna Szulc: – Zmiany, choć zbyt wolno, zachodzą. Część nauczycieli rezygnuje ze sprawdzianów. Część stawia na pracę w grupach. A inni zmienili ustawienie ławek, by uczniowie nie siedzieli do siebie plecami. To już jest coś.

    Co wynika z presji i z przyzwyczajenia

    Od oceniania odeszła też Agnieszka Stefańska, historyczka z LO im. Bartosza Głowackiego w Opatowie. – Widzę kolosalną różnicę – mówi. – 90 proc. moich uczniów przyjęło tę zmianę pozytywnie. I nie zamierzam już pracować tak, jak wcześniej pracowałam.

    Nauczycielka dodaje: – Kiedy początkowo pytałam młodzież, co jest dla nich najważniejsze, mówili, że oceny. I to był dla mnie szok. Nie atmosfera i nie relacje, tylko czy będę ich pytać i robić niezapowiedziane sprawdziany. Mówili mi, że to wynika z presji grupy, rodziców i tego, że są do oceniania przyzwyczajeni.

    Ale to wcale nie jest tak, że im więcej testów i sprawdzianów, tym dzieciaki więcej wiedzą. I mówię to z perspektywy nauczycielki, która namiętnie robiła klasówki. Ale nie chcę już pracować w pruskiej szkole. 
    

    Do zmiany podejścia zainspirował ją Instytut Zwinnej Edukacji z Lublina, który realizuje projekt zakładający zmianę sposobu zarządzania placówkami edukacyjnymi. Jedną z jego odnóg jest fundacja Szkoła bez Ocen.

    Współzałożyciel fundacji Jarosław Durszkiewicz powołuje się na badania, które dowodzą, że oceny nie motywują i powodują stres. Uczniowie nie uczą się dla siebie, ale dla stopni. A to wszystko sprzyja niezdrowej rywalizacji. – Szkoła jest po to, by uczeń nabywał kompetencji, przygotowywał się do dorosłego życia w przyjaznej atmosferze. Ale stawiane przez nauczycieli stopnie sprawiają, że to „świat obok świata", odrębne środowisko, które funkcjonuje samo dla siebie. Człowiek wychodzi na zewnątrz i jest w zupełnie innej rzeczywistości – mówił Durszkiewicz w rozmowie z Onetem.

    Co się liczy w życiu, czyli nieprzyjazna edukacja nie wspiera nikogo

    Anna Szulc: – Czy po skończeniu szkoły ktoś nas pyta, jaką ocenę mieliśmy z równań kwadratowych? I czy kluczem do sukcesu jest wysoki wynik na maturze? W życiu liczy się to, by być empatycznym, kreatywnym, wolnomyślącym, decyzyjnym i odpowiedzialnym za swoje wybory. By umieć współpracować, a błąd traktować jako naturalną okazję do uczenia się na nim. I odróżniać prawdę od fake newsa. Nieprzyjazna edukacja nie wspiera nikogo. Przecież to, co damy dzieciom dzisiaj, one oddadzą nam jako dorośli jutro.

    – To nie nauczyciel ma realizować podstawę programową, tylko uczeń. To na nim ma spoczywać ta odpowiedzialność – mówi Agnieszka Stefańska.

    I dodaje, że nauczyciel ma być moderatorem, ma stymulować do myślenia: – Naszym zadaniem jest stworzenie odpowiednich warunków. Wspieranie ich, angażowanie i zachęcanie. A przede wszystkim niekrytykowanie. Moi uczniowie nie boją się mówić. Są aktywni na lekcji. I mówią mi, że czują się bezpieczni. A przy tym świetnie pracują.

    Anna Szulc: – Moją rolą jest to, by uczniowie lubili i umieli matematykę. To naprawdę zmienia perspektywę, daje przyjemność uczenia się. I współtworzy miłą atmosferę i pracę w zaufaniu.