W czwartek i piątek w całym kraju odbyły się protesty i blokady przeciwko ignorowaniu przez polityków centralnych i lokalnych kryzysu klimatycznego. Protest zorganizowała organizacja Extinction Rebellion Polska.
Podsumowanie na temat ostatnich protestów w sprawie ignorowania kryzysu klimatycznego przez polityków.
Ja osobiście jestem fanem pojedynczych akcji (w 2003 dwie osoby zatrzymały ruch w Nowym Jorku w proteście antywojennym, trafili na czołówkę NYT), gdzie własnie nie liczą się “masy”. Teraz też pojedyncze osoby wywołały takie zamieszanie, że pisały o tym media. Dzięki temu nawet niewielkie grupy osób mogą zwracać uwagę na ważne problemy, bo wiadomo jak to z aktywizmem w tym kraju bywa.
Dodatkowo, za każdym razem, czy wyjdzie jedna osoba, dziesięć, czy tysiąc te same zarzuty czytam: “zabraliby się za robotę”, “blokują ruch lewaki, a człowek na schabowego się spieszy” itd. Za każdym razem. Czy jak wyszło 20 tysięcy w proteście kobiecym, czy jak kobiety zablokowały w 100 osób skrzyżowanie i zrobiły disco party czy jak jedna osoba wyszła. Ten sam ból dupy ciągle.
Dodatkowo dla mnie to ma wymiar symboliczny - nie tylko samochody w tym mieście są “ruchem”. Nie tylko motoryzacja to “miasto”. Piesi też.
Jasne, nie umniejszam pojedynczym, czy paro-osobowym protestom, po prostu w mieście, gdzie ostatnio po parę razy w miesiącu ludzie nie są w stanie wrócić z pracy do domu nie zdobywa to sympatii. A jednocześnie są cele, które mogą być bardziej zrozumiałe niż ruch w centrum miasta (np. sejm, który też był blokowany). Tak dla porównania paroosobowa skuteczna akcja; https://en.wikipedia.org/wiki/Pitstop_Ploughshares
Ja osobiście jestem fanem pojedynczych akcji (w 2003 dwie osoby zatrzymały ruch w Nowym Jorku w proteście antywojennym, trafili na czołówkę NYT), gdzie własnie nie liczą się “masy”. Teraz też pojedyncze osoby wywołały takie zamieszanie, że pisały o tym media. Dzięki temu nawet niewielkie grupy osób mogą zwracać uwagę na ważne problemy, bo wiadomo jak to z aktywizmem w tym kraju bywa.
Dodatkowo, za każdym razem, czy wyjdzie jedna osoba, dziesięć, czy tysiąc te same zarzuty czytam: “zabraliby się za robotę”, “blokują ruch lewaki, a człowek na schabowego się spieszy” itd. Za każdym razem. Czy jak wyszło 20 tysięcy w proteście kobiecym, czy jak kobiety zablokowały w 100 osób skrzyżowanie i zrobiły disco party czy jak jedna osoba wyszła. Ten sam ból dupy ciągle.
Dodatkowo dla mnie to ma wymiar symboliczny - nie tylko samochody w tym mieście są “ruchem”. Nie tylko motoryzacja to “miasto”. Piesi też.
Jasne, nie umniejszam pojedynczym, czy paro-osobowym protestom, po prostu w mieście, gdzie ostatnio po parę razy w miesiącu ludzie nie są w stanie wrócić z pracy do domu nie zdobywa to sympatii. A jednocześnie są cele, które mogą być bardziej zrozumiałe niż ruch w centrum miasta (np. sejm, który też był blokowany). Tak dla porównania paroosobowa skuteczna akcja; https://en.wikipedia.org/wiki/Pitstop_Ploughshares