• _____gi
    link
    53 years ago

    Jak najbardziej homofobiczny kraj UE wywołał wojnę kulturową i ośmielił skrajną prawicę

    Kiedy Trybunał Julii Przyłębskiej wydał w październiku zeszłego roku orzeczenie wprowadzające prawie całkowity zakaz aborcji w Polsce, kobiety wpadły w furię.

    Częściowo obwiniając wpływ kościoła katolickiego za drastyczny atak na prawa kobiet, niektórzy z protestujących obrali za cel kościoły. W całym kraju członkowie skrajnie prawicowych ultranacjonalistycznych ugrupowań, wspierani przez grupy zagorzałych kibiców, wyznaczyli się na obrońców świątyń i przystąpili do brutalnej konfrontacji z protestującymi.

    Na schodach warszawskiego kościoła św. Krzyża kobieta była ciągnięta po schodach przez rosłego mężczyznę, rzucającego mizoginistyczne obelgi. W rezultacie Robert Bąkiewicz, bo o nim mowa, w samym środku konfrontacji ogłosił, że tworzy “Straż Narodową” – aby odeprzeć protestujące, które nazywał “lewicowymi barbarzyńcami”.

    „Będziemy bronić każdego kościoła, każdej dzielnicy, każdego miasta, każdej wioski” – powiedział. „Mogę powiedzieć, że wisi na nich miecz sprawiedliwości i jeśli to konieczne, obrócimy ich w proch i zniszczymy tę rewolucję”.

    Jednak pomimo ostrzeżenia policji, że skrajnie prawicowi strażnicy zaostrzają sytuację, postacie z konserwatywnej partii rządzącej Prawo i Sprawiedliwość publicznie poparły ich działanie.

    Lider PiS Jarosław Kaczyński, uważany za najpotężniejszego polityka w Polsce, wezwał katolików do mobilizacji i obrony kościołów, a jeden z jego posłów, Tomasz Rzymkowski, pochwalił „młodych nacjonalistów”, którzy bronili kościołów i „całej cywilizacji łacińskiej, przeciwko barbarzyńcom”.

    Chociaż starcia, które wstrząsnęły Polską po orzeczeniu o aborcji były szokujące, nie były zupełnie nowe.

    Podobne sceny rozgrywały się wielokrotnie w całej Polsce w ostatnich latach, a ultranacjonalistyczne grupy brutalnie konfrontują grupy występujące w obronie postępowych spraw, od LGBTQ po prawa reprodukcyjne. Ośmieleni agresywnie nacjonalistycznym kierownictwem konserwatywnego rządu – który próbował siłą narzucić polskiemu społeczeństwu swoją tradycjonalistyczną wizję – ci ludzie, wywodzący się z neofaszystowskich ruchów ultranacjonalistycznych i chuligańskiej sceny piłki nożnej, konsekwentnie działali jako chętni piechurzy we wściekłej wojnie kulturowej w kraju.

    Od dojścia do władzy w 2015 roku prawicowy populistyczny rząd Prawa i Sprawiedliwości okazał się inny niż jakakolwiek inna polska administracja w erze postkomunistycznej, szybko zmieniając kraj na swój własny wizerunek, w sposób, który zdaniem krytyków zagraża demokracji.

    Skupia się na sądach z lojalistami, zacieśnia kontrolę nad mediami i systematycznie dąży do wycofania społecznie liberalnych wartości. Przyjmując program nacjonalistyczny jako centralny element swojej populistycznej platformy, Prawo i Sprawiedliwość demonizowało mniejszości, spolaryzowało społeczeństwo i ośmieliło skrajną prawicę, pozwalając radykalnym nastrojom prawicowym przedostać się z marginesów do głównego nurtu.

    Te ruchy spotkały się z powszechną krytyką, zarówno zewnętrzną, jak i wewnętrzną. Wyznaczony przez państwo organ nadzorujący – Rzecznik Praw Obywatelskich w postaci Adama Bodnara – twierdzi, że taktyka Prawa i Sprawiedliwości zagraża polskiej demokracji, zwłaszcza poprzez wzmacnianie pozycji skrajnej prawicy.

    „Ten moment, w którym przywódca kraju dzieli swój monopol na przemoc z prywatnymi skrajnie prawicowymi organizacjami, jest niezwykle niebezpieczny dla demokracji” - powiedział, odnosząc się do poparcia przez PiS dla ultranacjonalistycznych “obrońców” kościoła.

    „To trochę jak zabawa z ogniem… Otwierasz przed nimi nowe możliwości. Dajesz im jakieś stanowiska w całej strukturze państwa ”.

    Od 2015 roku Prawo i Sprawiedliwość opiera się na politycznym obwinianiu i oczernianiu grup mniejszościowych, które rutynowo stają się kozłami ofiarnymi. Wszystko dla fali wsparcia, które partia otrzymuje od swojej konserwatywnej bańki.

    Początek kryzysu zaczyna się od wejścia do rządu w 2015 r., u szczytu europejskiego kryzysu migracyjnego. W Polsce doprowadziło to do antyimigranckiej histerii, która doprowadziła do wybuchu nastrojów islamofobicznych – i to pomimo faktu, że Polska jest przytłaczająco jednorodna, z minimalną populacją muzułmańską. Polska nie jest na głównym szlaku migracyjnym w Europie.

    Następnie, szukając nowego celu, Prawo i Sprawiedliwość przeniosło się do społeczności LGBTQ, a czołowi politycy w kolejnych kampaniach wyborczych przedstawili prawa gejów jako niebezpieczną, obcą ideologię, która zagraża tradycyjnej katolickiej polskiej rodzinie.

    Ciągły atak przyszedł z najwyższych szczebli partii, a Kaczyński określił apele o większe prawa LGBTQ jako „wielkie niebezpieczeństwo” i „zasadniczo atak na dzieci”. Inni politycy PiS napisali na Twitterze, że „Polska jest najpiękniejsza bez LGBT” lub porównali małżeństwa homoseksualne do bestialstwa, podczas gdy około 100 rad miejskich – zajmujących około jedną trzecią terytorium Polski – przyjęło uchwały określające się jako „strefy wolne od LGBT”.

    Mowa nienawiści ze strony rządzących ośmieliła bigotów i wyzwoliła falę publicznej wrogości, która spowodowała, że ​​społeczność LGBTQ została zaatakowana, często fizycznie. Podczas wydarzeń, takich jak Marsz Równości 2019 w Białymstoku, na maszerujących napadł wrogi, skrajnie prawicowy tłum chuliganów, ultranacjonalistów i twardogłowych katolików, którzy bezkarnie zaatakowali demonstrujące osoby.

    „Ludzie zostali zaatakowani. Ludzi ścigano na ulicach. Ludzi pobito, rzucano w nich cegłami, butelkami z moczem” – powiedziała Ola Kaczorek, współprzewodnicząca grupy walczącej o równość małżeństw Miłość Nie Wyklucza.

    Następnie w październiku wydano orzeczenie polskiego Trybunału Konstytucyjnego, że aborcja w przypadku poważnych wad płodu jest niezgodna z Konstytucją. Decyzja podjęta przez sąd, w którym zasiadają osoby wyznaczone przez PiS, zdelegalizowała najczęstszą z nielicznych istniejących podstaw do prawnego przerywania ciąży. W kraju, w którym obowiązują już jedne z najbardziej restrykcyjnych przepisów aborcyjnych w Europie. Dla krytyków był to punkt kulminacyjny systematycznej fali ataków partii rządzącej na prawa kobiet.

    Bodnar, Rzecznik Praw Obywatelskich, powiedział, że zakaz aborcji – który wszedł w życie w styczniu – reprezentuje rząd spłacający „polityczny dług” wobec kościoła katolickiego. „Kiedy Kościół katolicki zajmuje zdecydowane stanowisko w sprawie aborcji, wówczas wypłacana moneta jest ograniczeniem dostępu do aborcji”.

    Wszystko to sprawiło, że skrajnie prawicowe obrzeża tego kraju stały się coraz bardziej bezczelne, wspierane przez gwałtowne przechylenie tego kraju w prawo pod rządami Prawa i Sprawiedliwości. Jedną z najwyraźniejszych ilustracji jego rosnącej pewności siebie jest coroczny Marsz Niepodległości w Warszawie, który odbywa się co roku 11 listopada w rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości w 1918 roku.

    Od ponad dekady stowarzyszenie organizacji skrajnie prawicowych – obecnie kierowane przez Bąkiewicza – przejmuje święto narodowe w Polsce, organizując wielki wiec przez stolicę, który przyciąga zwykłych Polaków chcących świętować niepodległosć swojego kraju, zaraz obok grup chuliganów i neofaszystów z całego kraju i innych części Europy.

    Marsz, którego skala dramatycznie wzrosła w ostatnich latach, często przechodzi w przemoc, a chuligani z flarami ścierają się z policją. Podczas zeszłorocznego marszu w mieszkaniu, na którym wisiały banery dotyczące praw kobiet i osób LGBTQ, wystrzelono flarę, podpalając budynek i mieszkanie.

    Wystawione nienawistne wiadomości podkreślają również wiele wspólnych stanowisk skrajnej prawicy i rządu w różnych momentach zapalnych wojen kulturowych w Polsce.

    Ubiegłoroczny marsz - zorganizowany pod hasłem „Nasza cywilizacja, nasze zasady” miał wyraźnie homofobiczny ton, będący echem rządowej retoryki skierowanej przeciwko LGBTQ. Imprezę reklamował plakat przedstawiający rycerza wbijającego miecz w tęczową gwiazdę. Podczas marszu dostrzec można było transparenty z napisem „Normalna rodzina, silna Polska” – sloganem używanym przez polską prawicę w opozycji do praw osób LGBTQ.

    Lata stawiania czoła konserwatywnemu Prawu i Sprawiedliwości u władzy i odważnej skrajnej prawicy brutalnie egzekwującej na ulicach swoją tradycjonalistyczną wizję społeczeństwa sprawiły, że liberalni i postępowi Polacy obawiają się, że ich kraj może się rozpaść. W szczególności w przypadku mniejszości długotrwałe ataki na ich społeczność zbierają żniwo.

    „Młodzież LGBTQ+ dorasta w otoczeniu tej całej agendy, tej całej ideologii, która mówi, że jest z nią coś nie tak” – powiedział Kaczorek z Miłość Nie Wyklucza.

    Istnieją rutynowe przypomnienia o zniechęcających przeszkodach w walce z coraz bardziej autorytarnym rządem Prawa i Sprawiedliwości. Wcześniej w tym miesiącu Bodnar - który działał jako jeden z nielicznych niezależnych strażników rządu - został wydalony ze swojego stanowiska przez ten sam sąd, który doprowadził do orzeczenia aborcyjnego w październiku. Human Rights Watch opisał stanowisko przeciwko Bodnarowi, które wywołało uliczne demonstracje i które według organizacji pozarządowych było nielegalne, jako dokonane na żądanie rządu; jego następca prawie na pewno zostanie mianowany przez PiS.

    Ale mimo wyzwań liberalni i postępowi Polacy mówią, że są zdeterminowani, by walczyć dalej.

    „To jest moje miejsce i to jest mój dom” – powiedział Kaczorek. „Chociaż Polska mnie nienawidzi, naprawdę kocham ten kraj”.