Nie wiem, czy wszyscy zdają sobie sprawę z tego, jak przełomowy moment właśnie trwa. Na naszych oczach Joanna rozprawia się z aborcyjną stygmą - ogromną barierą w dostępie do bezpiecznej aborcji. Możemy mieć informacje, dostęp do tabletek, zaufanych organizacji, ale wstyd może nam to doświadczenie i tak utrudnić. To właśnie wstyd sprawia, że nie prosimy o pomoc, nie dzielimy się swoją historią albo ukrywamy swoje prawdziwe emocje po aborcji i przyjmujemy te, które “należy” czuć. Wszyscy wiedzą, że polski zakaz aborcji nie sprawia, że aborcji nie ma. Zakaz sprawia, że dzieje się ona w ukryciu, po cichu, a jej konsekwencją ma być wstyd – niezrównane narzędzie kontroli społecznej i patriarchatu. Mamy być w tym doświadczeniu same. Mamy się wstydzić już od samego myślenia o ewentualnej aborcji, wstyd powinien nam towarzyszyć również przy szukaniu możliwości przerwania ciąży. Ma to być wstyd na tyle wielki, żeby uniemożliwił nam proszenie o pomoc. A jak się nie wstydzimy, to system potraktuje nas odpowiednio, byśmy ten wstyd zaczęły odczuwać. Mamy milczeć, a nie mówić. Mamy się wstydzić, a nie afiszować. Jesteśmy od 30 lat tresowane do poczucia winy, żalu i posłuszeństwa. O aborcji trzeba mówić głosem pełnym wstydu, najlepiej szeptem, by zbyt wiele osób nie słyszało tego, co naprawdę mówimy. By pozostało miejsce na czyjeś przekonania, domysły i interpretacje i żeby stygma mogła się znowu wedrzeć. Joanna na to mówi: moja aborcja farmakologiczna była bezpieczna, to nie z powodu aborcji potrzebowałam pomocy medycznej. Świadomość, że mamy prawo o sobie decydować, jest większa. Joanna odważnie dodaje: “Każda kobieta samodzielnie podejmuje decyzje i sama, na podstawie własnych doświadczeń, jest w stanie sobie oszacować, czy to jest dla niej dobry powód, czy nie jest dobry powód. Ta decyzja należy tylko do niej i nikogo z zewnątrz. Nie chciałabym ważyć tych powodów, który jest dobry, a który jest zły. Każda kobieta w takiej sytuacji ma swój i jestem przekonana, że ma do tego prawo”.

Te słowa padły w środę w tak zwanym “prime timie”, czyli porze dnia z najliczniejszą publicznością przed telewizorami, i powtarzane są co kilkadziesiąt minut na antenie. Tysiące kobiet z doświadczeniem aborcji słyszy od Joanny, że ich powód do aborcji był okej, a one nie mają się czego wstydzić.

Joanna opowiedziała swoją historię na własnych zasadach, wtedy, kiedy chciała, i tak, jak chciała. Jestem jej za to ogromnie wdzięczna, bo nic tak nie kruszy aborcyjnej stygmy jak prawdziwa historia opowiedziana z emocjami na twarzy. Joanna nie ukrywa twarzy, nie siedzi tyłem, nie ma zmienionego głosu, podpisuje się imieniem i nazwiskiem. Każdym tym gestem odmawia posłuszeństwa i narzucanego siłą wstydu, ale typowa reakcja przyszła szybko. Najpierw policja zrobiła coś co - my, kobiety ujawniające przemoc - znamy na pamięć.

Robienie z nas bezwolnych, głupich, zagrażających samym sobie wariatek, to pierwsze narzędzia, po które sięga patriarchat. Nie będą one zapewne ostatnie, dlatego to bardzo ważne, by Joannę teraz wspierać i okazywać jej solidarność.

Joanna dołącza do Natalii Przybysz, Alicji Tysiąc, Katarzyny Bratkowskiej, Ewy Dąbrowskiej-Szulc i Anny - kobiety, której pomogła Justyna Wydrzyńska - i pokazuje nam wszystkim, że to my jesteśmy ekspertkami od samych siebie, a decyzja o aborcji należy zawsze do osób w niechcianej ciąży. Te wszystkie kobiety powiedziały razem: nie możecie mnie zawstydzić czymś, czego ja się nie wstydzę.

Dziś, czytając wywiad Anny Dudek z Joanną, zobaczyłam, że Joanna mówi: “trzeba było powiedzieć, że poroniłam”. Tak, to jest sposób, by uniknąć symbolicznej i materialnej kary za to, że zdecydowałyśmy się odmówić wejścia w rolę matki. Lekarze nie potrafią odróżnić poronienia samoistnego od aborcji tabletkami i w Aborcji Bez Granic uczymy wiele osób każdego dnia przeróżnych trików, jak zataić fakt przerwania ciąży przed lekarzem. Tylko musimy sobie w końcu też zdać sprawę, że najcięższa kara spotyka nas nie za przerwanie ciąży, ale za mówienie o tym bez wstydu, bo mówienie o swojej aborcji to rewolucyjny akt.

Dziękuję za to, że mogę to obserwować i wzruszać się, bo dzięki Tobie wkraczamy na kolejny poziom walki o bezpieczną aborcję. Dzięki Tobie, Joanno, trwa rewolucja troski o siebie nawzajem.