Strajk nad Wisłą to wydarzenie rzadkie niemal jak śnieg na Jamajce. Regularnie strajkują ledwie trzy grupy zawodowe – nauczyciele, pracownicy ochrony zdrowia i górnicy. Chociaż już nawet górnikom odechciało się strajkować, bo właśnie zgodzili się na likwidację kopalń bez jakichś większych awantur.
Nie jesteśmy wspólnotą, lecz zbiorem jednostek, tak jak wymarzyła to sobie Margaret Thatcher. Pod względem aktywności obywatelskiej wypadamy fatalnie – i to nawet jeśli tę aktywność rozumieć bardzo szeroko, czyli nie tylko jako członkostwo w stowarzyszeniach lub partiach, ale także wzięcie udziału w jakimś wydarzeniu o charakterze politycznym lub społecznym, choćby tak niewiele obciążającym jak podpisanie petycji. Taką aktywnością obywatelską w 2015 roku mogło się pochwalić 7,3 proc. Polek i Polaków, czyli prawie dwa razy mniej niż średnio w UE (13 proc.). W Holandii, Finlandii oraz Francji aktywny obywatelsko był co czwarty mieszkaniec, a w Szwecji prawie co trzeci.
Tę bierność potwierdzają zresztą dane CBOS. W badaniu Aktywności i doświadczenia Polaków w 2019 roku zaledwie 6 proc. respondentów wymieniło uczestnictwo w strajku lub demonstracji, przy czym połowa tylko raz. Dla porównania, w tym samym roku jedna trzecia z nas zagrała w totka, a co dziesiąty pożyczył pieniądze od znajomych.
Mocne to jest.