Poezje
!poezje
help-circle
rss
  • @akayu
  • edit-2
    6 miesięcy
Ufam sobie (własne)
Aniu*, ufam Tobie. Aniu, ufam sobie. Jestem pasterzem moim, niczego mi nie braknie. Na niwach zielonych pasę się, nad wody spokojne prowadzę się. I nie dam się uwieść na pokuszenie powrotu do życia w chorym systemie, ale się zbawię ode złego. I zła się nie ulęknę, bo jestem przy sobie i się nie opuszczę aż do śmierci. *Imię zmienione
3

A jak umarł Pan bogaty
> A jak umarł Pan bogaty / To mu nieśli wieńce, kwiaty / Order dali mu po śmierci / By mu złocił się na piersi / > A jak umarł chłop z fabryki / Nie płakali, bo był nikim / Odszkodowań nie ma wtedy / Trumnę trzeba brać na kredyt / > A jak padło dziecko z głodu / Nie ruszyło to narodu / Dalej po bogaczu kwilił / Taki to był nastrój chwili / > Po bogactwie cień zostaje / I choć śmierć nasz grosz wydaje / Nie kupimy skrawka nieba / Na niego zasłużyć trzeba. / *Autor Marceli Szpak.*
1

Siostrom Kurdyjkom - Monika Rak
Siostrom Kurdyjkom Dziewczyna o czarnych oczach poprawia chustę z frędzlami i karabin uśmiecha się i nie wiem co dalej czy jakieś słowa są w stanie i choć to nic bo na papierze można powiedzieć wszystko Rożava! kiedy mówię głośno czuję piach którego nie znam słońce którego nie znam kulturę której nie znam Siostry które znam bo tak samo jak ja podnoszą pięść do góry wiersz przeładuj w komorze słowa oszczędnie krótkimi seriami Siostry gdziekolwiek nasza Rewolucja jesteśmy tam razem!
3

Anarchistyczny klasyk komiksu przedstawia się jako wynalazca gangsta-rapu, poprzez swój napisany w latach 70tych i oparty na rytmie poemat "Old Gangsters Never Die". Początek wiersza https://www.youtube.com/watch?v=vBsPt3GDTAQ&t=73s

  • pfm
  • rok
Kolęda kanadyjska
``` Kościół się pali Nas nie osmali Syreny grają Straży wzywają Klechy rozpaczają Bydlaki dreptają I pożogę ogłaszają ```

CW: wojna, granica. Campo di Fiori – Czesław Miłosz.
Czesław Miłosz o powstaniu w getcie, 1943. W głowie analogia do granicy. ------------------------------------------- W Rzy­mie na Cam­po di Fio­ri\ Ko­sze oli­wek i cy­tryn,\ Bruk opry­ska­ny wi­nem\ I odłam­ka­mi kwia­tów. Ró­żo­we owo­ce mo­rza\ Sy­pią na sto­ły prze­kup­nie,\ Na­rę­cza ciem­nych wi­no­gron\ Pa­da­ją na puch brzo­skwi­ni. Tu na tym wła­śnie pla­cu\ Spa­lo­no Gior­da­na Bru­na,\ Kat pło­mień sto­su za­że­gnął\ W kole cie­ka­wej ga­wie­dzi.\ A le­d­wo pło­mień przy­ga­snął,\ Znów peł­ne były ta­wer­ny,\ Ko­sze oli­wek i cy­tryn\ Nie­śli prze­kup­nie na gło­wach. Wspo­mnia­łem Cam­po di Fio­ri\ W War­sza­wie przy ka­ru­ze­li,\ W po­god­ny wie­czór wio­sen­ny,\ Przy dźwię­kach skocz­nej mu­zy­ki.\ Sal­wy za mu­rem get­ta\ Głu­szy­ła skocz­na me­lo­dia\ I wzla­ty­wa­ły pary\ Wy­so­ko w po­god­ne nie­bo. Cza­sem wiatr z do­mów pło­ną­cych\ Przy­no­sił czar­ne la­taw­ce,\ Łapa­li skraw­ki w po­wie­trzu\ Ja­dą­cy na ka­ru­ze­li.\ Roz­wie­wał suk­nie dziew­czy­nom\ Ten wiatr od do­mów pło­ną­cych,\ Śmia­ły się tłu­my we­so­łe\ W czas pięk­nej war­szaw­skiej nie­dzie­li. Mo­rał ktoś może wy­czy­ta,\ Że lud war­szaw­ski czy rzym­ski\ Han­dlu­je, bawi się, ko­cha\ Mi­ja­jąc mę­czeń­skie sto­sy.\ Inny ktoś mo­rał wy­czy­ta\ O rze­czy ludz­kich mi­ja­niu,\ O za­po­mnie­niu, co ro­śnie,\ Nim jesz­cze pło­mień przy­ga­snął. Ja jed­nak wte­dy my­śla­łem\ O sa­mot­no­ści gi­ną­cych.\ O tym, że kie­dy Gior­da­no\ Wstę­po­wał na rusz­to­wa­nie,\ Nie zna­lazł w ludz­kim ję­zy­ku\ Ani jed­ne­go wy­ra­zu,\ Aby nim ludz­kość po­że­gnać,\ Tę ludz­kość, któ­ra zo­sta­je. Już bie­gli wy­chy­lać wino,\ Sprze­da­wać bia­łe roz­gwiaz­dy,\ Ko­sze oli­wek i cy­tryn\ Nie­śli w we­so­łym gwa­rze.\ I był już od nich od­le­gły,\ Jak­by mi­nę­ły wie­ki,\ A oni chwi­lę cze­ka­li\ Na jego od­lot w po­ża­rze. I ci gi­ną­cy, sa­mot­ni,\ Już za­po­mnia­ni od świa­ta,\ Ję­zyk nasz stał się im obcy\ Jak ję­zyk daw­nej pla­ne­ty.\ Aż wszyst­ko bę­dzie le­gen­dą\ I wte­dy po wie­lu la­tach\ Na no­wym Cam­po di Fio­ri\ Bunt wznie­ci sło­wo po­ety. Warszawa - Wielkanoc, 1943

Warsan Shire, “Dom” | TW przemoc
``` nie porzuca się domu, chyba że dom to paszcza rekina biegniesz ku granicy tylko wtedy gdy całe miasto biegnie razem z tobą sąsiedzi biegną szybciej niż ty a oddech krwawy w ich gardłach chłopak, który chodził z tobą do szkoły który całował cię do nieprzytomności za starą fabryką cyny niesie karabin większy od siebie porzucasz swój dom tylko wtedy gdy dom nie pozwala ci zostać nie porzuca się domu, chyba że dom cię wygania ogień pod twymi stopami gorąca krew w twych wnętrznościach nigdy nawet przez myśl ci nie przeszło że kiedykolwiek to zrobisz aż ostrze wypaliło swe groźby na twej szyi ale nawet wtedy nucisz hymn pod nosem i dopiero w toalecie na lotnisku drzesz swój paszport szlochając, gdyż każdy kęs papieru uświadamia ci, że powrotu nie będzie musisz zrozumieć że nikt nie wkłada swych dzieci do łodzi chyba że woda jest bezpieczniejsza niż ląd nikt nie parzy swych dłoni pod pociągami pod wagonami nikt nie spędza dni i nocy w czeluściach ciężarówek jedząc gazety, chyba że przebyte mile oznaczają coś więcej niż podróż nikt nie przeczołguje się pod płotami nikt nie chce być bity być obiektem litości nikt nie wybiera obozów dla uchodźców ani rewizji osobistej kiedy twe ciało rozdziera ból ani więzienia ponieważ więzienie jest bezpieczniejsze niż miasto w ogniu a jeden strażnik więzienny nocą jest lepszy niż cała ciężarówka mężczyzn w wieku twego ojca nikt nie mógłby tego wytrzymać nikt nie mógłby tego znieść niczyja skóra nie byłaby dość twarda te ciapaci do domu uchodźcy brudni imigranci azylanci wyzyskiwacze naszego kraju żebrzące czarnuchy śmierdziele roznoszące pasożyty rozwalili swój kraj, a teraz chcą rozwalić nasz jak te słowa te nienawistne spojrzenia spływają po tobie może dlatego, że uderzenie mniej boli niż wyrywana kończyna lub że słowa są łagodniejsze niż tuzin mężczyzn między twymi nogami albo, że obelgi łatwiej przełknąć niż ruiny kości niż ciało twego dziecka w kawałkach chcę wrócić do domu ale dom to paszcza rekina dom jest lufą karabinu i nikt nie porzuciłby domu chyba że dom pogoniłby cię na brzeg chyba że kazałby ci szybciej biec zostawić swe rzeczy czołgać się przez pustynię brodzić przez oceany tonąć głodować żebrać porzucić dumę twoje przetrwanie jest jednak ważniejsze nikt nie porzuca domu, póki dom nie jest spoconym głosem w twych uszach mówiącym uciekaj uciekaj ode mnie natychmiast nie wiem, kim się stałam ale wiem, że wszędzie jest bezpieczniej, niż tutaj ``` ------- skopiowane z facebooka "zapytaj szota", było opatrzone takim komentarzem: "Już chyba jesteście przyzwyczajeni do tego, że te wiersze to niezbyt pomagają zasnąć. Tak jest też tym razem. Dzisiaj wiersz Warsan Shire, urodzonej w Kenii, mieszkającej w Wielkiej Brytanii poetki, której rodzice pochodzą z Somalii. To jeden z najważniejszych w ostatnich latach wierszy poświęconych doświadczeniu bycia imigrantem/imigrantką, warto myślę go poznać. (autorstwa przekładu nie udało mi się ustalić mimo kilku prób)"

  • ether
  • 2 lata
...
rzucam słowem w znaczenie jak kulą w płot tą, co ominęła głowę Kurda pod Kuźnicą tego, który stał się mięsem armatnim pojedynku dwóch psycholi semiotyka rozbrojenia natychmiastowo potrzebna
3

>“W Somalii wiersz jest potężnym narzędziem. Możesz go używać, aby się bronić. Może też służyć jako broń przeciwko wrogowi” – to słowa Hawy Jamy Abdi, niewidomej poetki, która tworzyć zaczęła w wieku ośmiu lat. Dziś Abdi współtworzy projekt zachęcający kobiety do opowiedzenia swojej historii (a właściwie: herstorii).


  • @nbnd
  • 2 lata
szukam słów (własne)
looking for\ kotoba\ translation failure\ input error\ looking for \ kotoba\ wołam cię i wołam\ kotae wa?\ looking for\ kotoba\ nieustannie\ ciągle chcę odnaleźć cię\ watashi no naka ni\ looking for\ kotoba\ i nie znajduję nic

Zapytali w ankiecie, Co Polacy powiecie, By niewinne to dziecię, W las wyrzucić jak śmiecie? Pozbierano opinie, Komu mówić o winie Kiedy uchodźca zginie W naszej pięknej krainie Rozpoczęto sondaże Jak te knowania wraże Wpłyną co się okaże Kogo wyborca wskaże Zimne i puste serca Niech zdycha innowierca Niech ten trup ich zniechęca By do Polski zakręcać O czym dziewczynko śnisz? W rączkach "Kapitan Miś" Może umarłaś wczoraj? Może dopiero dziś?
6

  • pfm
  • edit-2
    2 lata
Virgin Molotov
Jestem tanim terrorystą,\ Bardzo tanio robię wszystko.\ Nie stać mnie na litr benzyny --\ Do butelek wlewam szczyny! ---- Proszę o wybaczenie mi tej heheszkowej treści. ;)
6

  • ether
  • 2 lata
How old are the mountains? *Who made them?* Here I rise above the Mediterranean from here I see the borders. All at once Italy, France, Spain. *Who made them up?* Mediterranean blue at sunset. Intensely blue. 700 meters below I see A tiny boat. I ask myself if they will safely arrive to any shore while the announcement kindly requests to fasten the belts and hopefully the flight was enjoyable.
3
Travel safe...
  • ether
  • 2 lata

[herauthon] [ang] On Linux text editors and parsers...
i tried to grep all things did i sed enough did i sed tomuch nano nano morse code org i signalled a hup and dropped the buffer now my nano.save holds my latest curse..

Emacs
""" Ludzie pytają się mnie co wolę: jakiegoś Debiana, może Archa, odpowiadam im że GNU Emacs wystarcza. """ Utworzone przez przypadek na szmerowym IRCu.
5

  • ether
  • edit-2
    2 lata
szmer
piszę na szmerze z poczucia ważności. szybko! dzielę się sobą zanim niepamięć zasypie ludzkość prochem nicości
7
szmer
  • ether
  • edit-2
    2 lata

[ang] minority - herauthon
Why the word "Minority" Exist.. And What does Minority Mean.. Is it a meanority ---- -- herauthon

Reality, mediated by the voice of power misses the human glue of solidarity I am living, fearing, resisting and many other verbs cause I am a link in a chain where love matters bodies feel money are far than endless ---- -- hvale vale

Miejsce do dzielenia się poezjami, swoimi, znalezionymi w sieci, anonimowymi, czyimiś (podaj autorstwo!)…

Dopuszczane wszelkie języki świata :)
Zachęcam osoby postronne do spontanicznych tłumaczeń!

  • 0 users online
  • 1 user / day
  • 1 user / week
  • 1 user / month
  • 1 user / 6 months
  • 22 subscribers
  • 22 Posts
  • 3 Comments
  • Modlog