Aniu*, ufam Tobie.
Aniu, ufam sobie.
Jestem pasterzem moim,
niczego mi nie braknie.
Na niwach zielonych pasę się,
nad wody spokojne prowadzę się.
I nie dam się uwieść na pokuszenie
powrotu do życia w chorym systemie,
ale się zbawię ode złego.
I zła się nie ulęknę,
bo jestem przy sobie
i się nie opuszczę
aż do śmierci.
*Imię zmienione
> A jak umarł Pan bogaty /
To mu nieśli wieńce, kwiaty /
Order dali mu po śmierci /
By mu złocił się na piersi /
> A jak umarł chłop z fabryki /
Nie płakali, bo był nikim /
Odszkodowań nie ma wtedy /
Trumnę trzeba brać na kredyt /
> A jak padło dziecko z głodu /
Nie ruszyło to narodu /
Dalej po bogaczu kwilił /
Taki to był nastrój chwili /
> Po bogactwie cień zostaje /
I choć śmierć nasz grosz wydaje /
Nie kupimy skrawka nieba /
Na niego zasłużyć trzeba. /
*Autor Marceli Szpak.*
Siostrom Kurdyjkom
Dziewczyna o czarnych oczach
poprawia
chustę z frędzlami
i karabin
uśmiecha się
i nie wiem
co dalej
czy jakieś słowa
są w stanie
i choć to nic
bo na papierze
można powiedzieć
wszystko
Rożava!
kiedy mówię głośno
czuję piach
którego nie znam
słońce
którego nie znam
kulturę
której nie znam
Siostry
które znam
bo tak samo jak ja
podnoszą pięść
do góry
wiersz
przeładuj
w komorze
słowa
oszczędnie
krótkimi seriami
Siostry
gdziekolwiek
nasza Rewolucja
jesteśmy tam
razem!
Anarchistyczny klasyk komiksu przedstawia się jako wynalazca gangsta-rapu, poprzez swój napisany w latach 70tych i oparty na rytmie poemat "Old Gangsters Never Die".
Początek wiersza https://www.youtube.com/watch?v=vBsPt3GDTAQ&t=73s
Czesław Miłosz o powstaniu w getcie, 1943. W głowie analogia do granicy.
-------------------------------------------
W Rzymie na Campo di Fiori\
Kosze oliwek i cytryn,\
Bruk opryskany winem\
I odłamkami kwiatów.
Różowe owoce morza\
Sypią na stoły przekupnie,\
Naręcza ciemnych winogron\
Padają na puch brzoskwini.
Tu na tym właśnie placu\
Spalono Giordana Bruna,\
Kat płomień stosu zażegnął\
W kole ciekawej gawiedzi.\
A ledwo płomień przygasnął,\
Znów pełne były tawerny,\
Kosze oliwek i cytryn\
Nieśli przekupnie na głowach.
Wspomniałem Campo di Fiori\
W Warszawie przy karuzeli,\
W pogodny wieczór wiosenny,\
Przy dźwiękach skocznej muzyki.\
Salwy za murem getta\
Głuszyła skoczna melodia\
I wzlatywały pary\
Wysoko w pogodne niebo.
Czasem wiatr z domów płonących\
Przynosił czarne latawce,\
Łapali skrawki w powietrzu\
Jadący na karuzeli.\
Rozwiewał suknie dziewczynom\
Ten wiatr od domów płonących,\
Śmiały się tłumy wesołe\
W czas pięknej warszawskiej niedzieli.
Morał ktoś może wyczyta,\
Że lud warszawski czy rzymski\
Handluje, bawi się, kocha\
Mijając męczeńskie stosy.\
Inny ktoś morał wyczyta\
O rzeczy ludzkich mijaniu,\
O zapomnieniu, co rośnie,\
Nim jeszcze płomień przygasnął.
Ja jednak wtedy myślałem\
O samotności ginących.\
O tym, że kiedy Giordano\
Wstępował na rusztowanie,\
Nie znalazł w ludzkim języku\
Ani jednego wyrazu,\
Aby nim ludzkość pożegnać,\
Tę ludzkość, która zostaje.
Już biegli wychylać wino,\
Sprzedawać białe rozgwiazdy,\
Kosze oliwek i cytryn\
Nieśli w wesołym gwarze.\
I był już od nich odległy,\
Jakby minęły wieki,\
A oni chwilę czekali\
Na jego odlot w pożarze.
I ci ginący, samotni,\
Już zapomniani od świata,\
Język nasz stał się im obcy\
Jak język dawnej planety.\
Aż wszystko będzie legendą\
I wtedy po wielu latach\
Na nowym Campo di Fiori\
Bunt wznieci słowo poety.
Warszawa - Wielkanoc, 1943
```
nie porzuca się domu, chyba że
dom to paszcza rekina
biegniesz ku granicy tylko wtedy
gdy całe miasto biegnie razem z tobą
sąsiedzi biegną szybciej niż ty
a oddech krwawy w ich gardłach
chłopak, który chodził z tobą do szkoły
który całował cię do nieprzytomności
za starą fabryką cyny
niesie karabin większy od siebie
porzucasz swój dom tylko wtedy
gdy dom nie pozwala ci zostać
nie porzuca się domu, chyba że
dom cię wygania
ogień pod twymi stopami
gorąca krew w twych wnętrznościach
nigdy nawet przez myśl ci nie przeszło
że kiedykolwiek to zrobisz
aż ostrze wypaliło swe groźby
na twej szyi
ale nawet wtedy nucisz hymn pod nosem
i dopiero w toalecie na lotnisku drzesz swój
paszport
szlochając, gdyż każdy kęs papieru
uświadamia ci, że powrotu nie będzie
musisz zrozumieć
że nikt nie wkłada swych dzieci do łodzi
chyba że woda jest bezpieczniejsza niż ląd
nikt nie parzy swych dłoni
pod pociągami
pod wagonami
nikt nie spędza dni i nocy
w czeluściach ciężarówek
jedząc gazety, chyba że
przebyte mile
oznaczają coś więcej niż podróż
nikt nie przeczołguje się pod płotami
nikt nie chce być bity
być obiektem litości
nikt nie wybiera obozów dla uchodźców
ani rewizji osobistej
kiedy twe ciało rozdziera ból
ani więzienia
ponieważ więzienie jest bezpieczniejsze
niż miasto w ogniu
a jeden strażnik więzienny
nocą
jest lepszy niż cała ciężarówka
mężczyzn w wieku twego ojca
nikt nie mógłby tego wytrzymać
nikt nie mógłby tego znieść
niczyja skóra nie byłaby dość twarda
te
ciapaci do domu
uchodźcy
brudni imigranci
azylanci
wyzyskiwacze naszego kraju
żebrzące czarnuchy
śmierdziele
roznoszące pasożyty
rozwalili swój kraj, a teraz chcą
rozwalić nasz
jak te słowa
te nienawistne spojrzenia
spływają po tobie
może dlatego, że uderzenie mniej boli
niż wyrywana kończyna
lub że słowa są łagodniejsze
niż tuzin mężczyzn między
twymi nogami
albo, że obelgi łatwiej
przełknąć
niż ruiny
kości
niż ciało twego dziecka
w kawałkach
chcę wrócić do domu
ale dom to paszcza rekina
dom jest lufą karabinu
i nikt nie porzuciłby domu
chyba że dom pogoniłby cię na brzeg
chyba że kazałby ci
szybciej biec
zostawić swe rzeczy
czołgać się przez pustynię
brodzić przez oceany
tonąć
głodować
żebrać
porzucić dumę
twoje przetrwanie jest jednak ważniejsze
nikt nie porzuca domu, póki dom nie jest
spoconym głosem w twych uszach
mówiącym
uciekaj
uciekaj ode mnie natychmiast
nie wiem, kim się stałam
ale wiem, że wszędzie
jest bezpieczniej, niż tutaj
```
-------
skopiowane z facebooka "zapytaj szota", było opatrzone takim komentarzem:
"Już chyba jesteście przyzwyczajeni do tego, że te wiersze to niezbyt pomagają zasnąć. Tak jest też tym razem. Dzisiaj wiersz Warsan Shire, urodzonej w Kenii, mieszkającej w Wielkiej Brytanii poetki, której rodzice pochodzą z Somalii. To jeden z najważniejszych w ostatnich latach wierszy poświęconych doświadczeniu bycia imigrantem/imigrantką, warto myślę go poznać.
(autorstwa przekładu nie udało mi się ustalić mimo kilku prób)"
rzucam
słowem w znaczenie
jak kulą w płot
tą, co ominęła głowę Kurda pod Kuźnicą
tego, który stał się mięsem armatnim pojedynku dwóch psycholi
semiotyka rozbrojenia natychmiastowo potrzebna
>“W Somalii wiersz jest potężnym narzędziem. Możesz go używać, aby się bronić. Może też służyć jako broń przeciwko wrogowi” – to słowa Hawy Jamy Abdi, niewidomej poetki, która tworzyć zaczęła w wieku ośmiu lat. Dziś Abdi współtworzy projekt zachęcający kobiety do opowiedzenia swojej historii (a właściwie: herstorii).
Zapytali w ankiecie,
Co Polacy powiecie,
By niewinne to dziecię,
W las wyrzucić jak śmiecie?
Pozbierano opinie,
Komu mówić o winie
Kiedy uchodźca zginie
W naszej pięknej krainie
Rozpoczęto sondaże
Jak te knowania wraże
Wpłyną co się okaże
Kogo wyborca wskaże
Zimne i puste serca
Niech zdycha innowierca
Niech ten trup ich zniechęca
By do Polski zakręcać
O czym dziewczynko śnisz?
W rączkach "Kapitan Miś"
Może umarłaś wczoraj?
Może dopiero dziś?
Jestem tanim terrorystą,\
Bardzo tanio robię wszystko.\
Nie stać mnie na litr benzyny --\
Do butelek wlewam szczyny!
----
Proszę o wybaczenie mi tej heheszkowej treści. ;)
How old are the mountains?
*Who made them?*
Here I rise above the Mediterranean
from here I see
the borders.
All at once
Italy, France, Spain.
*Who made them up?*
Mediterranean blue at sunset.
Intensely blue.
700 meters below I see
A tiny boat.
I ask myself if they will safely arrive to any shore
while the announcement kindly requests to fasten the belts and hopefully the flight was enjoyable.
i tried to grep all things
did i sed enough
did i sed tomuch
nano nano
morse code org
i signalled a hup
and dropped the buffer
now my nano.save
holds my latest curse..
"""
Ludzie pytają się mnie co wolę: jakiegoś Debiana, może Archa,
odpowiadam im że GNU Emacs wystarcza.
"""
Utworzone przez przypadek na szmerowym IRCu.
Reality, mediated by the voice of power
misses the human glue of solidarity
I am living, fearing, resisting
and many other verbs
cause I am a link in a chain
where love matters
bodies feel
money are far than endless
----
-- hvale vale