Górnictwo kosmiczne w wykonaniu prywatnych miliarderów (o ile nikt ich nie zgilotynuje) skończy się tak jak zwykle, czyli jeszcze większymi nierównościami społecznymi. Ale co sądzicie o górnictwie kosmicznym w perspektywie 100 lat organizowanym publicznie?
Po co prawdziwa AI do kopania? Wystarczy program w którym jest przewidziane kilka najbardziej prawdopodobnych sytuacji, i który wyłączy cały sprzęt i zawoła pomoc gdy napodka coś czego się nie spodziewał.
Aktualne szanse na powodzenie misji kosmicznych to są żędu 10% (w wybranych przypadkach) gdzie zespoły tysięcy ludzi pracują nad tym aby jak najnardziej zwiększyć to prawdopobieństwo.
Dodatkowo samo wołanie o pomoc w nieprzewidywanej sytułacji jest objawem rozumu. Ktoś wcześniej musi zaprogramować i przetestować wszystkie wymyślone wyjątki w których nasza sąda kosmiczna zawoła o pomoc.
Masywne odległość w kosmosie są zaporowe w tym aby na żywo pomagać komukolwiek. Do marsa ograniczenie prędkości jest 20min.
Dodatkowo nie możemy po prostu wyłączyć robota bo najczęściej leci on z ogromną prędkością w stronę powierzchni.
chodziło mi raczej o gotową stację zaprojektowaną i zaprogramowaną na ziemi. Umieszczoną na jakiejś asteroidzie przez zdalną misje podobnie do lądowania łazika Curiosity na marsie. Z punktu widzenia programu wołanie o pomoc w nieprzewidzianej sytuacji to prosta procedura którą telefon z którego piszę też potrafi wykonać.
Tylko telefonów jest miliardy a łazik tylko jeden. Jeśli pierwszy milion telefonów się zepsuł to nic to nam nie zmienia przy używaniu telefonu który się nie zawiesza w 99.9% i kosztuje kafla może dwa ale jak mamy łazik to mamy tylko jeden i kosztuje też ładny miliard.