• @lysy
    link
    42 years ago

    Nie znam żadnej osoby, która zna którekolwiek z tych zagrożeń, poza kilkoma osobami poznanymi w Internecie. Powiem więcej, ludzie, nawet działacze, bronią Facebooka rękami i nogami. Youtube’a też, również większość znajomych ma pocztę na Gmailu i ma wyjebongo nawet, jak rzucam w nich artykułami o Google’u i Facebooku. Ciężko mi odnieść się do „te zagrożenia są dobrze znane i szeroko komentowane”, bo naprawdę nie widziałem tego komentowania nigdzie w głównym nurcie. No, chyba, że w telewizji śniadaniowej przez 10 minut raz się zdarzyło.

    • @didlethOP
      link
      22 years ago

      też, również większość znajomych ma pocztę na Gmailu i ma wyjebongo nawet, jak rzucam w nich artykułami o Google’u i Facebooku. Ciężko mi odnieść się do „te zagrożenia są dobrze znane i szeroko komentowane”, bo naprawdę nie widziałem tego komentowania nigdzie w

      Tak i nie. W szerszym kontekście, np. wpływ na wybory czy ogólnie jak algorytmy ogłupiają - rzeczywiście do mainstreamu to nie dociera. Natomiast jeśli chodzi o ogólne wrażenie - że algorytmy fb są głupie, że fb kocha orków i banuje pod byle pretekstem, że korporacje wyciągają dane - ludzie mają tego świadomość. Mniejszą lub większą. Tyle, że mają świadomość też wielu innych zagrożeń i nie są w stanie mentalnie ogarniać wszystkich naraz. A fb czy gmail są po prostu wygodne. Kiedyś dołączyłam do mamuśkowego forum php, właśnie dlatego, że nie chciałam karmić fb. Z perspektywy czasu? Żałuję, bo chociaż na początku dbałam o prywatność i byłam świadoma zagrożeń, to z czasem uległam temu emocjonalnemu “jestem wśród swoich” i zaczęłam podawać prywatne dane. Gdyby to miało miejsce na zamkniętej grupie na fb, byłoby mimo wszystko bardziej prywatne. To paradoks fediwersum - gadanie o prywatności ale publicznie tak, żeby w efekcie widziało to więcej osób, niż czyta zamknięte grupy na facebooku. Innymi słowy ludzie są świadomi części zagrożeń płynących z korpomediów, ale używają ich, bo tak jest praktyczniej, wygodniej i prozaicznie pozwala być w obiegu informacji oraz dotrzec do większej ilości ludzi. Natomiast jedna rzecz, która rzuca mi się w oczy - obracam się nieraz w kręgach związanych z zagadnieniami ateizmu, świeckiego państwa itp. I zauważyłam, że część (z naciskiem na część, a nie “wszyscy” czy “większość”) osób z tych środowisk, krytykując ludzi w taki czy inny sposób powiązanych z religią nie dostrzega, że sami mają niemal religijny wręcz stosunek do korpomediów. Łącznie z tym, że na sugestię, że z tym zmuszaniem dzieci do microsoftu może być coś nie tak reagują jak fanatyk wszędzie widzący “obrazę uczuć religijnych”.

      • @lysy
        link
        3
        edit-2
        2 years ago

        Zgadzam się, Facebook jest wygodny, i abstrahując od tego, że jest zamkniętym korporacyjnym monolitem pełnym wad, to jest to po prostu fajne i proste narzędzie na pierwszy rzut oka.
        Tylko co z tego, jeśli lokalnie uda nam się osiągnąć jakieś swoje cele, np. wychować gówniaczka, zrobić lokalną pikietę i uratować park miejski itd., skoro globalnie Facebook te nasze wysiłki niszczy. To sprawia iluzję sprawczości, w której każdy czuje się dobrze, ale nie potrafi albo nie chce spojrzeć głębiej i zauważyć podstawowych powodów, które nadają bezsens tej walce.

        Odnośnie tego konkretnego przykładu, który podałaś - pytanie, czy treści mamuśkowego forum są widoczne dla niezalogowanych. Bo jeśli nie są widoczne to teoretycznie forum jest tak samo prywatne, jak zamknięta grupa na Facebooku.

        Fediwersum ma dużo twarzy i są też twarze, czy tam międzymordzia, które pozwalają na tworzenie treści zamkniętych dla ogółu. A niektóre projekty, które jeszcze tego nie mają, to mają w planach stworzenie takich opcji.

        • @didlethOP
          link
          42 years ago

          wyzywanie ludzi od “gówniaczków” nie jest dobrą metodą prowadzenia dyskusji na szmerze, serio. Fora były wtedy publiczne (przynajmniej te, które ja kojarzę). Fajnie, że w fediwersum tworzy się możliwość zamkniętych grup. Tradycyjnie za wolno i niewystarczająco do potrzeb (fediwersum dramatycznie potrzebuje finansowania i wyjścia poza wolontariat) - ale zawsze to krok naprzód. Co do reszty: no właśnie nie. Tzn. owszem, big-techy to ważny problem, ale nie ważniejszy od tych lokalnych. Bo co z tego, że ktoś spędzi życie w internecie na walkę z fb, jak okaże się, że w międzyczasie jego dziecko skończyło w sekcie lub skończyło ze sobą, w mieście nie ma już ani jednego parku, szkołą rządzi proboszcz (tak, wiem, to wciąż w wielu miejscach rzeczywistość), a w wyborach startuje tylko 1 kandydat, który wykończył opozycję (lub opozycja się nie pojawiła zajęta, bo potencjalni kandydaci wybrali walkę z fb)? Obecnie problemem jest raczej to, że ludzie za mało czasu spędzają ze sobą offline niż to, że za mało angażują się online. No i najważniejsze: działalność internetowa, na rzecz prywatności itp. oraz działalność lokalna nie są ze sobą sprzeczne. Tylko przez specyficzne uwarunkowania psychologiczne i środowiskowe w głowach jednych siedzi “to ci, co tylko krytykują naszą walkę o park i marnują czas w internecie” vs “to ci, którzy skupiają się na walce o park, zamiast walczyć o swoje dane i prywatność”. Minusem polskiego cyfrowego społeczeństwa obywatelskiego jest właśnie brak organizacji. Jak dziwnie by to nie brzmiało - jesteśmy zwyczajnie za bardzo zdecentralizowani. Jest “Internet. Czas działać”, jest “Fundacja Panoptykon” - i coś jeszcze? W moim mieście nie kojarzę żadnej organizacji zajmującej się takimi prawami (pomijając lokalną szkołę rejonową z adekwatnymi naklejkami na schodach - i chwała im za to), ale we Wrocławiu też nie kojarzę, a przynajmniej w każdym mieście wojewódzkim powinno imo coś być. I jedyny imo sposób, by na takie kwestie ludzi uwrażliwić (pomijając kwestie legislacji) - to dołączyć do tej walki o park czy inny bazarek i uwrażliwiać przy okazji. Metodą kropli drążącej skałę.

          Btw używałam riseupa (cb), jak wchodziły klasyczne socialmedia. Był bez porównania lepszy: logiczny, sensownie zorganizowany, z możliwością tworzenia edytowalnych dokumentów, list, podgrup, dyskusji, chatów - no w porównaniu z tym co oferuje fb to jak niebo i ziemia na korzyść cb. Wiesz, czemu przegrał? Bo był narzędziem tylko dla aktywistów i innych społeczników. A na fb milie widziany był każdy: i aktywiści, i koleżanki ze szkolnych lat, i ciocia Krysia z imienin, i mamuśki z danego osiedla, i nauczyciele z danej szkoły, i pobliski warsztat szewski, i odległe centrum handlowe odwiedzane 2 razy do roku. I z tego też musimy wyciągnąć wnioski na przyszłość.

          • dreiwert
            link
            fedilink
            1
            edit-2
            2 years ago

            @didleth @lysy W pełni się zgadzam, jeśli chodzi o znaczenie działań lokalnych. Oczywiście scentralizowane inicjatywy, takie jak Polski @icd lub @panoptykon, Niemiecki @digitalcourage lub @kuketzblog, lub Austriacki @noybeu w tym zakresie są ważne jako węzły. Ale wszyscy, którzy narzekają, dlaczego by nie rozpocząć jakiejś initiatywy tutaj, gdzie mieszkasz? (1/2)

            • @didlethOP
              link
              1
              edit-2
              2 years ago

              Bo jestem w moim mieście jedyną osobą, którą to interesuje (a przynajmniej jedyną, o której wiem - dlatego właśnie nieraz otwarcie podaję nazwę miasta, na wypadek, jakby ktoś z okolicy to czytał). I to jako humanistkę, a nie kogoś, kto umie wyczarowywać klucze szyfrujące i inne tego typu rzeczy. A tego typu inicjatywy to zwyczajnie za dużo jak na jedną osobę. Szkoła moich dzieci nie zmuszają nikogo do whatsupa czy fb. Są za to dobrowolne grupy rodzicielskie - w jednej szkole na fb, w drugiej na whats upie. I zdecydowanie lepszy mam kontakt z rodzicami z grupy na fb - chociażby z tego względu, że dzięki mojej obecności na grupie ten kontakt na co dzień istnieje. Czy warsztaty z linuxa w tej szkole byłyby możliwe? Pewnie tak, ale po pierwsze - nie wiadomo, czy byliby na nie chętni, po drugie - trzeba by załatwić komputery do instalowania tego linuxa, po trzecie - musi to zrobić ktoś, kto się na tym zna i ma kwalifikacje. Czyli znów - brak ludzi. Btw nieraz warunkiem lokalnego działania (tj. w lokalnych organizacjach) jest whats up czy fb.

          • dreiwert
            link
            fedilink
            1
            edit-2
            2 years ago

            @didleth @lysy Może mieszkasz w mieście uniwersyteckim z mnóstwem ludzi ze świeżymi pomysłami. Może istnieje potrzeba działania teraz, np., gdy szkołą Twoich dzieci chce zmusić wszystkich do #whatsapp. Lub myśli o podpisaniu kluczy kryptograficznych lub zainstalowaniu linuxa razem: po prostu działają lepiej lokalnie. Może zamiast zawsze patrzeć na rzeczy z daleka, powinniśmy podzielić się doświadczeniami, jak najlepiej zorganizować się lokalnie. (2/2)

      • @LukaszWyrak
        link
        22 years ago

        " że z tym zmuszaniem dzieci do microsoftu może być coś nie tak reagują jak fanatyk wszędzie widzący “obrazę uczuć religijnych”." wczoraj mieliśmy tego przykład tutaj u jednego miłośnika Tik Toka