Aha, czyli chłop wychodzi po 5 latach łukaszenkowego więzienia i pierwsze co go spotyka to działania jakiejś grupy samozwańczych transformatorów, którzy wyciągają bez wiedzy wykorzystanej dziewczyny (zupełnie karygodne oczywiście, że się spotykał z dzieckiem będąc dorosłym mężczyzną) brudy sprzed lat i urządzają swój prywatny proces, po czym opisują to publicznie (i jeszcze wszystko oczywiście zakończyło się niewypałem, no kto by pomyślał) by cały świat zobaczył? xD Psychiatryk, banda odklejusów pierwszy raz chyba sprawiła, że czuję jakąś sympatię w stosunku do pedoanarchisty.
Jak widzisz odkupienie win, albo proces transformacyjny w anarchiźmie, z pedoanarchistami/groomerami/osobami stosującymi przemoc seksualną fizyczną lub psychiczną?
Zacząć trzeba od zadania sobie pytania dla kogo robimy taki proces? Czy tu chodzi o dobro osoby poszkodowanej, czy o dobre samopoczucie osób aktywistycznych, które chcą się wykazać.
Ja powiedziałbym w imię sprawiedliwości szeroko rozumianej. Jeśli wiemy dajmy na to, że osoba jest groomerem, ale ofiara nie zgadza się na uczestniczenie w proponowanym procesie transformacyjnym, to się go nie wykonuje? Co wtedy, co z potencjonalnymi kolejnymi ofiarami? Jeśli ofiara zażąda więzienia dla sprawcy, to się porzuca proces i wsadza kogoś do paki?
A kto niby dał Ci prawo do wymierzania sprawiedliwości? Anarchizm to nie zabawa w szeryfa kosztem ofiar i żaden kolektyw anarchistyczny funkcjonujący w społeczeństwie takim jak europejskie nie ma umocowania społecznego takiego, żeby móc wymierzać sprawiedliwość. Kolektyw powinien skupić się na solidarności wobec osoby poszkodowanej.
Widziałem na własne oczy próby bawienia się w “sprawiedliwość naprawczą” przez środowisko anarchistyczne i od tego czasu jestem takim rzeczom przeciwny. Ruch na to nie jest przygotowany. Skutki takich działań były absolutnie fatalne, tak dla ofiar przemocy, jak i dla ludzi angażujących się w procesy transformacyjne, a dalekosiężnie okazały się destrukcyjne dla całego ruchu @.
Widziałem na własne oczy próby bawienia się w “sprawiedliwość naprawczą” przez środowisko anarchistyczne i od tego czasu jestem takim rzeczom przeciwny. Ruch na to nie jest przygotowany.
Rozumiem Cię, ale z drugiej strony: fakt tego, że coś się kiedyś nie udało, nie znaczy, że było złe i że udać się nie może.
Myślę, że dyskusje o tym to już jakiś z pierwszych kroków do przygotowywania się do tego, by kolejny raz był zrobiony lepiej, niż poprzedni.
To nie jest tylko kwestia braku braku przygotowania merytorycznego czy organizacyjnego, ale przede wszystkim braku mandatu społecznego do wymierzania sprawiedliwości. O takim mandacie możemy mówić w Rojavie, ale nie u nas. Zwłaszcza kiedy sprawa dotyczy osoby spoza ruchu anarchistycznego, a tak właśnie było w przypadku tej poszkodowanej osoby z omawianej sprawy. Ona de facto została wciągnięta w wewnętrzne rozgrywki w środowisku @.
O takim mandacie możemy mówić w Rojavie, ale nie u nas.
Nie uraź się, ale nie wszystkx podzielają taką Wykładnię. Nie mamy wpływu na to, że Rożawa-DAANES-Kurdystan, Auroville czy choćby Amsterdam, Haga są odległe o tysiące kilometrów, żadnx z nas tego nie wybierało. W Konsensualizmie każda Wolna Osoba może udzielić Mandatu innej osobie lub całej społeczności (w Konsocjonalizmie – mind: rozwiązanie ustrojowe! – Filarowi Światopoglądowemu). Piszę to jako eksuniwersalista (tj. nie biorący za bardzo pod uwagę np. opinii dominującej, a także lokalne regulacje czy podległości instytucjonalne biorący jedynie jako punkt orientacyjny) oraz zaledwie warunkowy sympatyk np. Anarchizmu (choć szanuję).
Co do reszty – czytam z uwagą, to rzeczywiście poważna kontrowersja.
W konsensualizmie wystarczy, że jedna osoba odmówi takiego mandatu jakiemukolwiek kolektywowi i sprawa jest zakończona. Dlatego mandat społeczny nie może opierać się jedynie na dobrowolnej zgodzie, ale na umowie społecznej. Tu nie chodzi o to, że ja odmawiam kolektywom anarchistycznym takiego mandatu, tylko o to że nie ma umowy społecznej, która by taki mandat im dawała. I nie zawsze jest tak ze musimy się wszyscy z tymi umowami społecznymi zgadzać jako jednostki. I ta umowa społeczna nie musi wyrażać się, jak chcą liberałowie w formie państwa, bo społeczności bezpaństwowe też mają takie umowy i swoje systemy sprawiedliwości.
Natomiast próby wymierzania sprawiedliwości bez takiego mandatu społecznego to co najwyżej jakaś wendeta lub dyktat.
Myślę, że można spróbować znaleźć takie osoby, które w danej naszej społeczności cieszą się szacunkiem, a ich propozycje byłyby nie narzędziem wymierzania czegokolwiek, tylko zbadaniem sprawy i opisaniem jej osobom ze społeczności.
Rozumiem, że nie jest przygotowany. Pytam o realnie dziejące się rzeczy i co w ich przypadku robić? Jaka jest twoja odpowiedź na wiedzę o tym, że ktoś jest groomerem/stosuje przemoc i nie widać żadnej poprawy?
Aha, czyli chłop wychodzi po 5 latach łukaszenkowego więzienia i pierwsze co go spotyka to działania jakiejś grupy samozwańczych transformatorów, którzy wyciągają bez wiedzy wykorzystanej dziewczyny (zupełnie karygodne oczywiście, że się spotykał z dzieckiem będąc dorosłym mężczyzną) brudy sprzed lat i urządzają swój prywatny proces, po czym opisują to publicznie (i jeszcze wszystko oczywiście zakończyło się niewypałem, no kto by pomyślał) by cały świat zobaczył? xD Psychiatryk, banda odklejusów pierwszy raz chyba sprawiła, że czuję jakąś sympatię w stosunku do pedoanarchisty.
Jak widzisz odkupienie win, albo proces transformacyjny w anarchiźmie, z pedoanarchistami/groomerami/osobami stosującymi przemoc seksualną fizyczną lub psychiczną?
Zacząć trzeba od zadania sobie pytania dla kogo robimy taki proces? Czy tu chodzi o dobro osoby poszkodowanej, czy o dobre samopoczucie osób aktywistycznych, które chcą się wykazać.
Ja powiedziałbym w imię sprawiedliwości szeroko rozumianej. Jeśli wiemy dajmy na to, że osoba jest groomerem, ale ofiara nie zgadza się na uczestniczenie w proponowanym procesie transformacyjnym, to się go nie wykonuje? Co wtedy, co z potencjonalnymi kolejnymi ofiarami? Jeśli ofiara zażąda więzienia dla sprawcy, to się porzuca proces i wsadza kogoś do paki?
A kto niby dał Ci prawo do wymierzania sprawiedliwości? Anarchizm to nie zabawa w szeryfa kosztem ofiar i żaden kolektyw anarchistyczny funkcjonujący w społeczeństwie takim jak europejskie nie ma umocowania społecznego takiego, żeby móc wymierzać sprawiedliwość. Kolektyw powinien skupić się na solidarności wobec osoby poszkodowanej.
Widziałem na własne oczy próby bawienia się w “sprawiedliwość naprawczą” przez środowisko anarchistyczne i od tego czasu jestem takim rzeczom przeciwny. Ruch na to nie jest przygotowany. Skutki takich działań były absolutnie fatalne, tak dla ofiar przemocy, jak i dla ludzi angażujących się w procesy transformacyjne, a dalekosiężnie okazały się destrukcyjne dla całego ruchu @.
Rozumiem Cię, ale z drugiej strony: fakt tego, że coś się kiedyś nie udało, nie znaczy, że było złe i że udać się nie może. Myślę, że dyskusje o tym to już jakiś z pierwszych kroków do przygotowywania się do tego, by kolejny raz był zrobiony lepiej, niż poprzedni.
pzdr
To nie jest tylko kwestia braku braku przygotowania merytorycznego czy organizacyjnego, ale przede wszystkim braku mandatu społecznego do wymierzania sprawiedliwości. O takim mandacie możemy mówić w Rojavie, ale nie u nas. Zwłaszcza kiedy sprawa dotyczy osoby spoza ruchu anarchistycznego, a tak właśnie było w przypadku tej poszkodowanej osoby z omawianej sprawy. Ona de facto została wciągnięta w wewnętrzne rozgrywki w środowisku @.
Nie uraź się, ale nie wszystkx podzielają taką Wykładnię. Nie mamy wpływu na to, że Rożawa-DAANES-Kurdystan, Auroville czy choćby Amsterdam, Haga są odległe o tysiące kilometrów, żadnx z nas tego nie wybierało. W Konsensualizmie każda Wolna Osoba może udzielić Mandatu innej osobie lub całej społeczności (w Konsocjonalizmie – mind: rozwiązanie ustrojowe! – Filarowi Światopoglądowemu). Piszę to jako eksuniwersalista (tj. nie biorący za bardzo pod uwagę np. opinii dominującej, a także lokalne regulacje czy podległości instytucjonalne biorący jedynie jako punkt orientacyjny) oraz zaledwie warunkowy sympatyk np. Anarchizmu (choć szanuję).
Co do reszty – czytam z uwagą, to rzeczywiście poważna kontrowersja.
W konsensualizmie wystarczy, że jedna osoba odmówi takiego mandatu jakiemukolwiek kolektywowi i sprawa jest zakończona. Dlatego mandat społeczny nie może opierać się jedynie na dobrowolnej zgodzie, ale na umowie społecznej. Tu nie chodzi o to, że ja odmawiam kolektywom anarchistycznym takiego mandatu, tylko o to że nie ma umowy społecznej, która by taki mandat im dawała. I nie zawsze jest tak ze musimy się wszyscy z tymi umowami społecznymi zgadzać jako jednostki. I ta umowa społeczna nie musi wyrażać się, jak chcą liberałowie w formie państwa, bo społeczności bezpaństwowe też mają takie umowy i swoje systemy sprawiedliwości.
Natomiast próby wymierzania sprawiedliwości bez takiego mandatu społecznego to co najwyżej jakaś wendeta lub dyktat.
Myślę, że można spróbować znaleźć takie osoby, które w danej naszej społeczności cieszą się szacunkiem, a ich propozycje byłyby nie narzędziem wymierzania czegokolwiek, tylko zbadaniem sprawy i opisaniem jej osobom ze społeczności.
Co o tym myślisz?
Rozumiem, że nie jest przygotowany. Pytam o realnie dziejące się rzeczy i co w ich przypadku robić? Jaka jest twoja odpowiedź na wiedzę o tym, że ktoś jest groomerem/stosuje przemoc i nie widać żadnej poprawy?
Dobre rozkminy. Dzięki Wam za tę dyskusję!