Hej, widząc tego newsa zaczęłam się zastanawiać, co robić i jak zapobiegać niszczeniu przez ludzi wspólnych przestrzeni. Wiadomo że “społecznie przyjętym” rozwiązaniem jest monitoring, ale no XD Może są lepsze sposoby na rozwiązanie takich problemów? Czemu właściwie ludzie to robią? Jakaś ideologia, nuda, problemy na tle emocjonalnym, poszukiwanie adrenaliny?
Nie wiem jak dokładnie z tamtym miejscem. Ale mieszkańcy “gett” dążą wielką pogardą i niechęcią “społeczników” głównie dlatego że to trochę z ich perspektywy kolonizatorstwo. Przychodzą jacyś najpewniej lepiej usytuowani ludzie od nich skądś, i na ich terenie robią jakieś rzeczy które niby mają im służyć, ale nikt ich o zdanie nie pytał, sami tych rzeczy także nie tworzyli. Oni nie odróżniają tego od tagowania po rzeczach miejskich jak MPK, znaki itd. To nie jest ich inicjatywa i działalność. Więc jest niszczona. We Wrocławiu są “kolorowe podwórka na nadoodrzu” całe pięknie pokryte sztuką podwórka kamienic. Zrobione przez artystów ze współpracy z mieszkańcami, sami mieszkańcy mnóstwo malowali, są tam ich portrety, zwierzęta, ich przemyślenia pomieszane z rzeczami artystów z zewnątrz. I nie ma żadnych zniszczeń bo to była inicjatywa także lokalna, mieszkańcy tego chcieli i dbają o to jak o mało co. To dla mnie rozwiązanie. Nie bądźmy kolonizatorami którzy wypierdalają się z butami na jakiś teren a potem psioczą ze zniszczone.
Z moich doświadczeń w pracy z animacją miejską itp wychodzi że ci którzy niszczą nie pochodzą zwykle z tego miejsca a czasem nawet z tej dzielnicy. Z tego co wiem o kulturze tagowania, toiowania itp to po prostu chodzi o to, żeby zrobić bardziej krawędziowy rozpierdol niż inni.
Przejrzałem na szybko wzmianki w sieci i wszędzie piszą, że inicjatywa jest oddolna, ale nigdzie, że lokalna. Twoje przypuszczenia mogą być bliskie rzeczywistości.
Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób. Takiej odpowiedzi potrzebowałam ❤️