- Politycznie obiecano zbyt dużo - tak prezes PFR Nieruchomości podsumował dekadę działalności spółki na rynku. Zarządza ona teraz ponad 7 tys. mieszkań, a dojście do własności tych, którzy na mieszkania się zdecydowali, stoi pod znakiem zapytania.
Co dla was znaczy “społeczny” w “Tani najem społeczny”?
Dla mnie jest to to samo, co w “przedsiębiorstwo społeczne”: naczelnym celem przedsięwzięcia jest zaspokajanie określonych potrzeb społecznych, w sposób stabilny i trwalny. Przykład: https://www.syndikat.org/en/
Czym różni się społeczny (w sensie jak wyżej) wynajem mieszkania od innych usług infrastruktury? Mogę korzystać z transportu publicznego (w tym z dróg i parkingów) bez nabywania w nich własności. Z opieki zdrowotnej - jak wyżej. Itd. itp. Pchanie tego na siłę do jednego garnka z nabywaniem własności powoduje wejście w konkurencję z najpotężniejszym obecnie lobby przemysłowym w Polsce - deweloperami i ich otoczką. A jednocześnie pozostawia na mieliżnie tych, którzy nigdy (albo długo) nie będą mieć zdolności kredytowej.
Taki Wiedeń na przykład umiał to załatwić, i wcale nie ukrywa wiedzy tajemnej: https://socialhousing.wien/
Społeczny znaczy dla mnie stabilny i warty zaufania. Właściwie to ja nie potrzebuje darmowego wynajmu, mogę płacić taką stawkę jaka będzie pozwalała na długoterminowy zwrot inwestycji, o ile będę miał pewność mieszkania i ceny przynajmniej w skali roku. Życie na szpilkach to nie życie, gdy landlord może przyjść i powiedzieć, że za miesiąc 1000 więcej albo won, a może w ogóle od razu wypierdalaj bo on zmienia model biznesowy na airbnb. A ty już sobie ustawiłeś pracę, szkole dla dzieci w zasięgu spaceru, a teraz znajdziesz dom 50min dalej.
Mieszkania od autobusów różnią się tym, że autobusem jedzie 50 osób. Pewnie dałoby się zrobić społeczne noclegownie, ale jak masz mieć kilkadziesiąt metrów przestrzeni życiowej to bardziej adekwatną metaforą byłyby samochody w ramach transportu publiczne w cenie 100 zł za nieograniczona jazdę przez miesiąc. Dałoby się, mieszkania też, ale realnie to jest za drogie. Realnie w tym świecie, a nie w dyskusyjnej utopii i anarchokumunie, której i tak nie dożyje, więc oczekuje, może i kulawych, ale zmian na teraz, żeby poprawić cokolwiek.
Podsumowanie po pierwszej iteracji:
Co dla was znaczy “społeczny” w “Tani najem społeczny”? Dla mnie jest to to samo, co w “przedsiębiorstwo społeczne”: naczelnym celem przedsięwzięcia jest zaspokajanie określonych potrzeb społecznych, w sposób stabilny i trwalny. Przykład: https://www.syndikat.org/en/
Czym różni się społeczny (w sensie jak wyżej) wynajem mieszkania od innych usług infrastruktury? Mogę korzystać z transportu publicznego (w tym z dróg i parkingów) bez nabywania w nich własności. Z opieki zdrowotnej - jak wyżej. Itd. itp. Pchanie tego na siłę do jednego garnka z nabywaniem własności powoduje wejście w konkurencję z najpotężniejszym obecnie lobby przemysłowym w Polsce - deweloperami i ich otoczką. A jednocześnie pozostawia na mieliżnie tych, którzy nigdy (albo długo) nie będą mieć zdolności kredytowej. Taki Wiedeń na przykład umiał to załatwić, i wcale nie ukrywa wiedzy tajemnej: https://socialhousing.wien/
Społeczny znaczy dla mnie stabilny i warty zaufania. Właściwie to ja nie potrzebuje darmowego wynajmu, mogę płacić taką stawkę jaka będzie pozwalała na długoterminowy zwrot inwestycji, o ile będę miał pewność mieszkania i ceny przynajmniej w skali roku. Życie na szpilkach to nie życie, gdy landlord może przyjść i powiedzieć, że za miesiąc 1000 więcej albo won, a może w ogóle od razu wypierdalaj bo on zmienia model biznesowy na airbnb. A ty już sobie ustawiłeś pracę, szkole dla dzieci w zasięgu spaceru, a teraz znajdziesz dom 50min dalej.
Mieszkania od autobusów różnią się tym, że autobusem jedzie 50 osób. Pewnie dałoby się zrobić społeczne noclegownie, ale jak masz mieć kilkadziesiąt metrów przestrzeni życiowej to bardziej adekwatną metaforą byłyby samochody w ramach transportu publiczne w cenie 100 zł za nieograniczona jazdę przez miesiąc. Dałoby się, mieszkania też, ale realnie to jest za drogie. Realnie w tym świecie, a nie w dyskusyjnej utopii i anarchokumunie, której i tak nie dożyje, więc oczekuje, może i kulawych, ale zmian na teraz, żeby poprawić cokolwiek.