“Tani najem społeczny” i “dojście do własności” w jednym zdaniu. 🤡
Nie mogłoby współgrać? Powiedzmy taka robocza wersja.
Wynajmujesz od państwa z niskim czynszem, po kilkudziesięciu latach mieszkanie się amortyzuje więc kończysz płacić bo państwo niema zarabiać na twoim wynajmie, wiec mieszkanie jest twoje. Nie możesz go wynajmować, ale możesz zapisać w spadku rodzinie. Jeśli chcesz się pozbyć to sprzedać możesz tylko państwu, które wtedy zamiast budować nowe to odkupi twoje i znowu społecznie wynajmie nowej osobie. Żadnej rynkowosci, żadnych profitów z posiadania.
Po pierwsze, czemu od państwa? Po drugie, dlaczego mam tkwić w jednym mieszkaniu przez kilkadziesiąt lat (aby nie stracić przywileju “własności”)? Po trzecie, jak ma być liczona cena “odkupu”, jeśli nie według jakiegoś indeksu, określanego cenami rynkowymi? Po czwarte, co dla Ciebie znaczy w tym kontekście “społecznie”? I po ostatnie - po co taka kombinacja alpejska?
Zastosuj ten model np. do miejsca parkingowego, a zobaczysz, jaki to absurd.
Po trzecie, jak ma być liczona cena “odkupu”, jeśli nie według jakiegoś indeksu, określanego cenami rynkowymi?
Mogłaby być liczona według aktualnego kosztu budowy (projekt, materiały, robocizna) takiego samego mieszkania, bez uwzględniania cen w okolicy, skomunikowania, prestiżu osiedla
Rozmiem, że ceny projektu, materiałów i robocizny też mają być wyliczane w oderwaniu od rynku? Czyli dochodzimy do dwóch równoległych systemów cen? Komplikację i koszty utrzymania przez dekady takiego systemu (nie mówiąc o podatności na hacking) należałoby porównać ze społecznymi korzyściami z pomieszania usługi z produkcją na sprzedaż. Jestem otwarty na uzasadnienie.
Ja tylko mówię jak mogłoby to być uczciwiej wyceniane. Oczywiście, że na materiałach i kosztach pracy można spekulować, skoro nawet na cukrze i maśle się da
W tym wypadku, zamiast amatorskich rozkmin ekonomicznych, zalecam post i modlitwę.
Każde rozkminy ekonomicznie są amatorskie. Ekonomia to nie nauka.
No skoro tematem jest państwowe budownictwo to dlatego od państwa. Nie musisz tkwić kilkadziesiąt lat, przez 5 lat spłacisz jakiś % udziałów w mieszkaniu i odsprzedasz państwu ten procent. Cena odkupu to cena zbudowania zmieniona o inflację, a nie spekulacje.
Poza tym to tylko plan roboczy bo cię spytałem, na co nie odpowiedziałeś, dlaczego dojście do własności musi stać w sprzeczności z najmem społecznym. Bo inaczej to państwo ma zbudować, wynająć bez czynszowo, placisz same media i jakiś fundusz naprawczy ewentualnie. Tylko wtedy państwo żeby budować kolejne musi wyciągnąć kasę z budżetu, więc pewnie podbić jakieś podatki.
Zatem chcesz, żeby społeczeństwo zafiksowanie na tym, że coś swojego trzeba mieć, zmieniło zdanie z dnia na dzień. A także żeby społeczeństwo zaakceptowało, że część ludzi mieszka za free, a reszta to odbija w wyższym vacie (no bo chyba nagle nie uda się postawić bloków dla wszystkich, więc ktoś utknie w długiej kolejce).
Społeczne nie znaczy państwowe. I nie czuję się zobowiązany do ograniczania się do fantazji państwowców, którym nie mieści się w umysłach, że istnieją lepsze formy organizacji wysiłku społecznego, niż państwo.
przez 5 lat spłacisz jakiś %
Patrz moja odpowiedź dla @truffles@szmer.info
dlaczego dojście do własności musi stać w sprzeczności z najmem społecznym.
Bo to są dwie różne potrzeby społeczne. I dwie różne grupy docelowe.
inaczej to państwo ma zbudować, wynająć bez czynszowo
Chochoł.
Zatem chcesz, żeby
Chochoł
Traktuję Cię serio, a więc nie zakładam głupoty z Twojej strony. Zatem trollujesz i próbujesz zdegradować dyskusję. Feel free, ale beze mnie.
Podsumowanie po pierwszej iteracji:
-
Co dla was znaczy “społeczny” w “Tani najem społeczny”? Dla mnie jest to to samo, co w “przedsiębiorstwo społeczne”: naczelnym celem przedsięwzięcia jest zaspokajanie określonych potrzeb społecznych, w sposób stabilny i trwalny. Przykład: https://www.syndikat.org/en/
-
Czym różni się społeczny (w sensie jak wyżej) wynajem mieszkania od innych usług infrastruktury? Mogę korzystać z transportu publicznego (w tym z dróg i parkingów) bez nabywania w nich własności. Z opieki zdrowotnej - jak wyżej. Itd. itp. Pchanie tego na siłę do jednego garnka z nabywaniem własności powoduje wejście w konkurencję z najpotężniejszym obecnie lobby przemysłowym w Polsce - deweloperami i ich otoczką. A jednocześnie pozostawia na mieliżnie tych, którzy nigdy (albo długo) nie będą mieć zdolności kredytowej. Taki Wiedeń na przykład umiał to załatwić, i wcale nie ukrywa wiedzy tajemnej: https://socialhousing.wien/
Społeczny znaczy dla mnie stabilny i warty zaufania. Właściwie to ja nie potrzebuje darmowego wynajmu, mogę płacić taką stawkę jaka będzie pozwalała na długoterminowy zwrot inwestycji, o ile będę miał pewność mieszkania i ceny przynajmniej w skali roku. Życie na szpilkach to nie życie, gdy landlord może przyjść i powiedzieć, że za miesiąc 1000 więcej albo won, a może w ogóle od razu wypierdalaj bo on zmienia model biznesowy na airbnb. A ty już sobie ustawiłeś pracę, szkole dla dzieci w zasięgu spaceru, a teraz znajdziesz dom 50min dalej.
Mieszkania od autobusów różnią się tym, że autobusem jedzie 50 osób. Pewnie dałoby się zrobić społeczne noclegownie, ale jak masz mieć kilkadziesiąt metrów przestrzeni życiowej to bardziej adekwatną metaforą byłyby samochody w ramach transportu publiczne w cenie 100 zł za nieograniczona jazdę przez miesiąc. Dałoby się, mieszkania też, ale realnie to jest za drogie. Realnie w tym świecie, a nie w dyskusyjnej utopii i anarchokumunie, której i tak nie dożyje, więc oczekuje, może i kulawych, ale zmian na teraz, żeby poprawić cokolwiek.
-