[repost Legalna Aborcja] Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie zabiegu Anity w Szpitalu w Oleśnicy, na skutek podejrzeń popełnienia przestępstwa z art. 152 § 3 k.k. w zw. z art. 152 § 1 k.k. (tak, z tych paragrafów, które – zgodnie z deklaracjami komisji ds. aborcji – mają pozostać w kodeksie karnym). Dotyczą one wykonania aborcji z naruszeniem przepisów ustawy, w przypadku osiągnięcia przez płód zdolności do samodzielnego życia poza organizmem ciężarnej - zupełnie ignorując fakt, że z ustawy wprost wynika, że w przypadku aborcji z powodu zagrożenia zdrowia nie ma limitu czasowego.
Anicie odmówiono aborcji w łódzkim szpitalu, zamknięto ją na oddziale psychiatrycznym, a kolejną rzeczą, jaką „funduje jej system”, jest postępowanie prokuratorskie. Śledztwo dotyczy szpitala w Oleśnicy, w którym Anita przerwała ciążę. Decyzję w prokuraturze podjęto na podstawie doniesień medialnych, z urzędu – nikt nie złożył zawiadomienia.
Przesłanka zagrożenia zdrowia istnieje w ustawie z 1993 r. od samego początku. Historia Anity jest tylko jedną z wielu, które ilustrują, jak na skutek wąskiej lub błędnej interpretacji prawa dostęp do aborcji jest ograniczany.
Jeśliby przyjąć optykę prokuratury w Oleśnicy, można dojść do absurdalnego wniosku, że uzasadnione byłoby wszczęcie postępowania wobec każdego zabiegu aborcji wykonanego w polskim szpitalu – a przecież wiemy, że są one przeprowadzane właśnie na podstawie przesłanki zagrożenia zdrowia.
Konsekwencje takich działań mogą okazać się tragiczne i nieść za sobą nieodwracalne skutki. Tego typu działania prokuratury są nieetyczne, mogą wywołać niepokój u pacjentek i medyków.
Biorąc pod uwagę szeroko opisane w prasie okoliczności przerwania ciąży pani Anity, zgodność z ustawą nie powinna budzić wątpliwości, a możliwość wglądu i weryfikacji dokumentacji medycznej nie wymaga podejmowania śledztwa. W związku z tym, podjęcie działań przez prokuraturę wydaje się mieć wyłącznie pobudki ideologiczne.
A politycy/czki „uśmiechniętej koalicji” dalej w tej sprawie milczą.