Zakaz chodzenia do mężczyzny-ginekologa, przyjmowania antydepresantów, spotykania się z przyjaciółmi, ścinania włosów. Zakaz robienia prawa jazdy, pójścia na studia, masturbacji, depilacji, płaczu i marzeń. Brzmi absurdalnie? A jednak. Tak wygląda rzeczywistość wielu polskich kobiet. Kiedy na swoim profilu na Instagramie zapytałam, czego zabraniają im ich partnerzy, nie miałam pojęcia, że odpalę lont. Że zakazy w związku to nie tylko „błahostki” jak zakaz chodzenia bez stanika, ale prawdziwe dramaty, podszyte przemocą słowną, fizyczną i ekonomiczną.

  • harc
    link
    1
    edit-2
    3 years ago

    Pytanie nie dotyczyło form przemocy, których doświadczają mężczyźni, tylko “czego zabraniają im ich partner[ki]”. I owszem, adekwatnie mogło odsłonić wymiar przemocy, której podlegają mężczyźni. Ale z masy takich dyskusji wyrasta moje przekonanie, że najczęstszymi odpowiedziami byłyby prozaiczne przykłady “ucisku” ze strony partnerek, który może być jak najlepiej pojętą troską. Dlatego kwestię przemocy wobec mężczyzn poruszyłem w osobnym komentarzu i jako poważny problem.

    • @zeshi
      link
      23 years ago

      Mimo wszystko uważam że ironia była zbędna. Co prawda nie spotkałem żadnego faceta któremu kobieta by zakazywała używać podpasek ale inne formy przemocy już widziałem lub sam doświadczyłem. Niepicie piwa z kolegami to niekoniecznie niepicie piwa, to może być kontrolowanie z kim się spotyka analogicznie do zakazywania partnerce spotkań z jej znajomymi. Z analogicznych zachowań spotkałem się także z kontrolowaniem telefonów i mediów społecznościowych, narzucanie konkretnego wyglądu, kontroli finansowej, narzucania zmian osobowości i zachowań, stalkingu/kontroli, antyszczepizmu, chorej zazdrośći, zakazu płaczu (faceci nie płaczą)… dalej mi sie wymieniać nie chce. Oczywiście nie zawsze było to skrajne ale wydaje mi sie zajebiscie powszechne.

      I tak wymieniająć pomyślałem co OPka mogła mieć na myśli - częśc z tych wyznań faktycznie może być problemem w komunikacji który urósł do rangi przemocy, być może nawet obustronnej (i to akurat moje doświadczenie, na szczęście sprzed lat)