cross-posted from: https://lemmy.ml/post/421399
About the value of invisible “work” done by anarchists behind the scenes
Bardzo fajnie napisane. Zapisałbym się, ale nie wiem gdzie składki wpłacać. 🤷
Haha, nie nabierzesz mnie, wiem że tam się wpłaca na powiększenie penisa — już nawet zapłaciłem!
PL
Wszystko, co robicie anarchiści, to organizowanie klubów książki i wdawanie się w bójki z chudymi, jak jesteście właściwym ruchem lewicowym" - to pytanie zadał mi dziś wcześniej propaństwowy lewicowiec. porozmawiajmy więc o widoczności (i niewidzialności) pracy anarchistów.
po pierwsze, edukacja i wspólne/kolektywne rozwijanie idei (kluby książki) oraz podejmowanie bezpośrednich działań przeciwko faszyzmowi (“walki z chudymi”) są zajebiste. Gdyby to było “wszystko” co robiliśmy, byłbym dumny z tego, że nazywam się anarchistą.
Kiedyś prowadziłem w Portland wykład z Ursulą Le Guin na temat anarchizmu i fikcji, a jej obecność przyciągnęła wielu ludzi, którzy nie byli tak dobrze zorientowani w anarchizmie, co rządzi. Jedna osoba była konfrontacyjna: “Dlaczego wy, anarchiści, pojawiacie się i psujecie wszystkie nasze demonstracje?”.
Odnosił się do antywojennych demonstracji z 2003 roku w Portland. To był pierwszy raz, kiedy zdałem sobie sprawę, jak niewidzialna była nasza praca jako anarchistów. Te demonstracje, które anarchiści “zrujnowali”, zostały w pierwszej kolejności zorganizowane przez anarchistów.
Była to z pewnością koalicja, ale anarchiści byli na każdym etapie organizowania tych antywojennych protestów, tych pokojowych, tych awanturniczych, jakichkolwiek. Grupy studenckie pełne anarchistów, stare hipisowskie grupy pokojowe pełne anarchistów. Grupy pracownicze pełne anarchistów.
Widzicie, anarchiści nie zawsze robią wielkie halo z naszej polityki, ponieważ naszym celem rzadko jest “zmuszenie ludzi do dostosowania się do naszych standardów”. Jeśli organizujemy antywojenny wiec, to celem jest bycie antywojennym, a nie nakłanianie ludzi do zapisania się do naszego wielopoziomowego systemu marketingowego i płacenia składek.
Tak więc jedynym widocznym “anarchizmem” może być kilkaset osób z Czarnego Bloku w marszu liczącym 10 000 osób, mimo że wykonaliśmy mnóstwo pracy, aby zorganizować całą rzecz.
Ten sam efekt jest prawdziwy w całym naszym organizowaniu. Anarchiści przynieśli zachodniemu światu koncepcję wzajemnej pomocy (oczywiście, wszyscy i tak ją praktykowali, ale biolog ewolucyjny Peter Kropotkin spopularyzował ten termin jako sposób rozumienia współpracy).
Anarchiści nie sprawiają, że koalicje, których są częścią, są BE anarchistyczne, ale często odgrywamy główną rolę w formowaniu tych koalicji i tworzeniu infrastruktury dla współpracy między ideologiami. Occupy jest tego genialnym przykładem.
Metody, które my (między innymi kwakrzy) wnieśliśmy do stołu, takie jak budowanie konsensusu, są tym, co pozwala rozbieżnym grupom znaleźć sposób na harmonijną współpracę - dowiedzieć się, jakie wartości dzielimy, a jakich nie.
Anarchistyczne metody organizacyjne traktują wszystkie jednostki i grupy jak równych sobie i są dobrze przystosowane do budowania koalicji.
Ale nie są one efektowne.
Większość organizacji pomocy wzajemnej w świecie zachodnim wywodzi się z tradycji anarchistycznej (na przykład Food Not Bombs zostało założone przez anarchistów), ale rzadko wywieszają one czarne flagi i przemieszczają się w czarnych blokach.
Rzadko (na dobre i na złe) tworzymy duże widoczne instytucje, które są jednoznacznie anarchistyczne. (Osobiście chciałbym, żebyśmy robili to nieco częściej, ale nie jestem za to odpowiedzialny).
Ale większość anarchistów jest dość przejrzysta w kwestii tego, w co wierzą, jeśli zapytać ich o to bezpośrednio, więc rzadko spotykam aktywistów z dużym doświadczeniem, którzy nie są świadomi tego, jak bardzo ruchy społeczne są pełne anarchistów.
Niewidoczność naszej pracy sprawia, że jesteśmy pomijani i niedoceniani. A ponieważ najbardziej widoczny wierzchołek anarchistycznej góry lodowej jest kontrowersyjny (czarny blok, konfrontacje uliczne, sabotaż i niszczenie mienia, itp.), pozwala to naszym ideologicznym wrogom demonizować nas.
A ja bym jednak twierdziła, że rozwiązanie jest takie samo jak rozwiązanie dewaluacji wszelkiej niewidzialnej pracy - zacząć tę pracę, kurwa, wyceniać. Jest tu paralela do fundamentalnego feminizmu.
“Praca reprodukcyjna” to fatalnie nazwane ekonomiczne określenie pracy, która “reprodukuje” społeczeństwo, ale nie jest powszechnie opłacana - prace domowe, sporo edukacji dzieci, opieka nad niedołężnymi, rozstrzyganie drobnych sporów międzyludzkich itp itd.
ta praca jest tradycyjną “pracą kobiet” i jest dewaluowana przez prawicowych ekonomistów.
Twierdziłabym, że anarchizm (i nie jesteśmy sami wśród aktywistów) ma tendencję do skupiania swojej energii na tego rodzaju niewidzialnej, reprodukcyjnej pracy.
w tym przypadku praca, która reprodukuje ruchy społeczne. A jest ona ignorowana, jak zawsze, kurwa.
(Myślę, że to myląca nazwa dla tego pojęcia, bo brzmi jak robienie dzieci, co JEST częścią pracy reprodukcyjnej, ale nie jest tym, do czego odnosi się ten termin)
Anarchiści robią pieprzoną tonę zakulisowego organizowania. Budujemy i utrzymujemy infrastrukturę ruchu: centra społeczne, infoshopy, sieci wzajemnej pomocy, organizacje obrony społeczności. Organizujemy i budujemy koalicję.
Anarchiści też czytają książki i walczą z nazistami. I to też jest fajne.
Tekst bardzo ciekawy. Owszem, często z naszej wieloletniej pracy w pewien sposób korzystają politycy czy inne szumowiny. Nieraz o tym rozmawialiśmy i często pojawiało się podobne podsumowanie - najważniejsze, że coś się zmienia na lepsze. Chyba szkoda nerwów, by przestać np. walczyć o trzeciogodzinny dzień pracy czy darmowe mieszkanie dla wszystkich tylko dlatego, że w przyszłości bardziej prawdopodobne jest, że wprowadzi to któraś ze złodziejskich partii, a nie ludzie sami.
Ile razy widziałem to w pl - anarchixi organizują akcję, na którą przychodzą politycy lewicowych partii i skupiają całą uwagę mediów…