• @zeshi
    link
    1
    edit-2
    3 years ago

    szczerze mówiąc to dalej nie rozumiem. Bo oczywiście widać jakie rozkazy ma policja w danej chwili, szczególnie jak się ma minimum informacji z rozpoznania, ale specjalnie przywołałem przykład XR bo oni się lubują w deeskalacji i skrajnie pokojowych okupacjach różnego sortu. Bycie miłym dla policji kończy się ciągle tak samo - ułatwiają robotę policji, która sie nie musi martwić jakimkolwiek oporem i ciągle tak samo ma w dupie protestujących bo zawsze liczą się rozkazy, a nie osobiste relacje. Najwyżej zgarną protestujących chwilę później. Ten artykuł to wręcz podkreśla. U nas regularnie się to kończyło zamknięciem w kotle, w zasadzie torturami-lajt i aresztowaniami, nie miało znaczenia że akcją był w zasadzie tylko spacer.

    Dla porównania do pacyfizmu np. grupy antyrepresyjne są “pyskate”, może nie przemocowe ale nie deeskalujące, pokojowe ani ugodowe. Policjanci nie mają z nimi łatwo, nie mogą liczyć na deeskalację ze strony samych antyrepowców.

    Podsumowując: uważam, że generowanie problemów nie jest zbędne. IMO po prostu warto rozważyć czy to akurat dobry pomysł (w odniesieniu do tego jakie ma się szeroko pojęte zasoby) i czy nadmiernie nie naraża innych bez pozwolenia im na rezygnację, a nie czy w ogóle warto wkurzać policjantów na solidemo albo stawianiem się.

    • harc
      link
      23 years ago

      Bo XR jest oderwane od rzeczywistości. Za co najmniej jedno ich działanie “deeskelacyjne”, gdzie de facto broni nazioli miałem ochotę dać im kolektywnie po ryju. Szczególnie typkowi próbującemu tłumaczyć koleżance, co ma, a czego ma nie robić w ramach akcji antyfaszystowskiej przy okazji strajku kobiet.
      Ale też zdecydowanie łapię się w grupie “pyskatych”, chociaż może być tak, że równie często co “eskaluję” to i deeskaluję sytuacje, które mogą się skończyć niepotrzebnie źle. Nie wystarczy być miłym; jak wszędzie w życiu trzeba wiedzieć, kiedy walczyć a kiedy ustąpić czy negocjować. Jestem osobą, która nie raz negocjuje w imieniu organizatorów z policją. Chyba raczej żaden policjant w tym mieście nie zarzuciłby mi, że jestem dla nich miły. Ale też wychodzę z założenia, że są nieuniknionym objawem obecnego systemu i samo kontestowanie ich nic nie zmieni więc właśnie np. negocjuję, zamiast tylko drzeć im się w ryj, że wypierdalać.

      To trochę jak z barierkami blokującymi trasę protestu; wiadomo, że tam są. Jak na nie wbiec na pełnej prędkości uznając, że nie powinno ich tam być, to się na nich człowiek połamie. Jak zaaranżować sytuację, że da się je ominąć, albo akurat ustawione są gdzie indziej, niż chce się iść to nie ma niepotrzebnego problemu. Nie jestem zwolennikiem katolickiej tezy, że cierpienie uszlachetnia albo, że cokolwiek osiągniemy samą konfrontacją z policją. To są pionki dla rządu, ich dosłowna tarcza, a tarcza służy do przyjmowania uderzenia, jest do tego stworzona i wykorzystywana. Dla mnie rozgrywka toczy się, o wytrącenie przeciwnikowi broni z rąk.

      No i żeby nie było wątpliwości; nie mówiłem o nie generowaniu problemów dla policji. Mówiłem wyłącznie o nie generowaniu problemów dla nas. Policja potrzebuje mieć jakieś zajęcie, więc niech je ma i im mniej czasu będą mieli na nas, tym lepiej. Pozdrawiam wszystkich czytających.

      • @zeshi
        link
        23 years ago

        To mam wrażenie że w dużym stopniu się zgadzamy tylko używamy innych słów. Cholerne słowa jak zwykle wszystko utrudniają!

        Jednak jestem też pesymistą jeśli chodzi o wytrącanie broni z ręki rządu i policji. Nie wiem, może to już nihilizm :P

        • harc
          link
          23 years ago

          Słowa są najgorsze. Czas na powrót do pochrząkiwania i wskazywania palcami. Ale tak, chyba generalnie się zgadzamy xD

          Ale to też dla mnie nie do końca perspektywa optymizmu czy pesymizmu, tylko konieczności. To już nie są czasy, kiedy społeczeństwo może po prostu wygrać z rządem. Technologia poszła za daleko, jak zresztą pokazuje przykład Syrii. W myśl Sun Zi (Tzu) należy doprowadzić do sytuacji, gdzie wróg unika otwartego konfliktu, a nawet jeśli to ma się w nim wszelką możliwą przewagę zanim do niego dojdzie. Kwestia takiego ustawienia ściany, żeby faktycznie upadła, kiedy walniemy w nią głową :P