No akurat w tym, że są osoby, które niepotrzebnie generują problemy jest trochę prawdy. Ktoś chce być świadomym objectorem odmawiając wylegitymowania to spoko, ale po co w to angażować inne osoby dookoła, czy akcje solidarnościowe później…
Zupełnie się nie zgadzam. Taktyki ugodowe testowało chociażby XR w przeróżnych krajach - jak nie jest komuś po drodze z policją to i tak się spotka z przemocą. Nieraz do kilkunastu osób siedzących na solidemo wysyłano kilkudziesięciu policjantów “na ciężko”. To jak jeszcze można okazać niezgodę i protestować? Rozchodzić pokojowo na komendę czy wręcz odwrotnie ale "z partyzanta?
Jedno nie wyklucza drugiego, jeśli chodzi o reakcje policji. Ale działają w oparciu o parę możliwych scenariuszy - zazwyczaj da się przewidzieć jak będą reagować, albo szybko widać jakie mają rozkazy odnośnie konkretnej akcji. Ostatnie co zamierzam robić, to usprawiedliwiać ich działania bo większość jest wypadkową słabego szkolenia, słabego przywództwa i osobistych problemów akurat dowodzących akcją czy konkretnych policjantów, ale też wiadomo, że pewne akcje rodzą określone reakcje.
A protestować można na bardzo bardzo wiele sposobów. Protesty uliczne to tylko wycinek spektrum a i tu większość działań w Polsce tylko skrobie po powierzchni tego co jest możliwe.
szczerze mówiąc to dalej nie rozumiem. Bo oczywiście widać jakie rozkazy ma policja w danej chwili, szczególnie jak się ma minimum informacji z rozpoznania, ale specjalnie przywołałem przykład XR bo oni się lubują w deeskalacji i skrajnie pokojowych okupacjach różnego sortu. Bycie miłym dla policji kończy się ciągle tak samo - ułatwiają robotę policji, która sie nie musi martwić jakimkolwiek oporem i ciągle tak samo ma w dupie protestujących bo zawsze liczą się rozkazy, a nie osobiste relacje. Najwyżej zgarną protestujących chwilę później. Ten artykuł to wręcz podkreśla. U nas regularnie się to kończyło zamknięciem w kotle, w zasadzie torturami-lajt i aresztowaniami, nie miało znaczenia że akcją był w zasadzie tylko spacer.
Dla porównania do pacyfizmu np. grupy antyrepresyjne są “pyskate”, może nie przemocowe ale nie deeskalujące, pokojowe ani ugodowe. Policjanci nie mają z nimi łatwo, nie mogą liczyć na deeskalację ze strony samych antyrepowców.
Podsumowując: uważam, że generowanie problemów nie jest zbędne. IMO po prostu warto rozważyć czy to akurat dobry pomysł (w odniesieniu do tego jakie ma się szeroko pojęte zasoby) i czy nadmiernie nie naraża innych bez pozwolenia im na rezygnację, a nie czy w ogóle warto wkurzać policjantów na solidemo albo stawianiem się.
Bo XR jest oderwane od rzeczywistości. Za co najmniej jedno ich działanie “deeskelacyjne”, gdzie de facto broni nazioli miałem ochotę dać im kolektywnie po ryju. Szczególnie typkowi próbującemu tłumaczyć koleżance, co ma, a czego ma nie robić w ramach akcji antyfaszystowskiej przy okazji strajku kobiet.
Ale też zdecydowanie łapię się w grupie “pyskatych”, chociaż może być tak, że równie często co “eskaluję” to i deeskaluję sytuacje, które mogą się skończyć niepotrzebnie źle. Nie wystarczy być miłym; jak wszędzie w życiu trzeba wiedzieć, kiedy walczyć a kiedy ustąpić czy negocjować. Jestem osobą, która nie raz negocjuje w imieniu organizatorów z policją. Chyba raczej żaden policjant w tym mieście nie zarzuciłby mi, że jestem dla nich miły. Ale też wychodzę z założenia, że są nieuniknionym objawem obecnego systemu i samo kontestowanie ich nic nie zmieni więc właśnie np. negocjuję, zamiast tylko drzeć im się w ryj, że wypierdalać.To trochę jak z barierkami blokującymi trasę protestu; wiadomo, że tam są. Jak na nie wbiec na pełnej prędkości uznając, że nie powinno ich tam być, to się na nich człowiek połamie. Jak zaaranżować sytuację, że da się je ominąć, albo akurat ustawione są gdzie indziej, niż chce się iść to nie ma niepotrzebnego problemu. Nie jestem zwolennikiem katolickiej tezy, że cierpienie uszlachetnia albo, że cokolwiek osiągniemy samą konfrontacją z policją. To są pionki dla rządu, ich dosłowna tarcza, a tarcza służy do przyjmowania uderzenia, jest do tego stworzona i wykorzystywana. Dla mnie rozgrywka toczy się, o wytrącenie przeciwnikowi broni z rąk.
No i żeby nie było wątpliwości; nie mówiłem o nie generowaniu problemów dla policji. Mówiłem wyłącznie o nie generowaniu problemów dla nas. Policja potrzebuje mieć jakieś zajęcie, więc niech je ma i im mniej czasu będą mieli na nas, tym lepiej. Pozdrawiam wszystkich czytających.
To mam wrażenie że w dużym stopniu się zgadzamy tylko używamy innych słów. Cholerne słowa jak zwykle wszystko utrudniają!
Jednak jestem też pesymistą jeśli chodzi o wytrącanie broni z ręki rządu i policji. Nie wiem, może to już nihilizm :P
Słowa są najgorsze. Czas na powrót do pochrząkiwania i wskazywania palcami. Ale tak, chyba generalnie się zgadzamy xD
Ale to też dla mnie nie do końca perspektywa optymizmu czy pesymizmu, tylko konieczności. To już nie są czasy, kiedy społeczeństwo może po prostu wygrać z rządem. Technologia poszła za daleko, jak zresztą pokazuje przykład Syrii. W myśl Sun Zi (Tzu) należy doprowadzić do sytuacji, gdzie wróg unika otwartego konfliktu, a nawet jeśli to ma się w nim wszelką możliwą przewagę zanim do niego dojdzie. Kwestia takiego ustawienia ściany, żeby faktycznie upadła, kiedy walniemy w nią głową :P
Proszę sobie wyobrazić, że przez całe dorosłe życie zarabia pan trzy tysiące. W końcu do władzy przychodzi partia, która daje panu połowę więcej. A ci naprzeciwko nazywają pana ZOMO i plują na mundur. To na kogo by pan zagłosował?
nawet mi ich nie żal