Niektóre znajome osoby uczestniczące we wczorajszych protestach w różnych miastach w sprawie męczeńskiej śmierci Izabeli z Pszczyny, zaskoczyły próby łagodzenia haseł i przekierowania protestu miejscami wyłącznie w „anty-PiS”.

  • @art_m
    link
    12 years ago

    a ja powiem szczerze, przekornie, jestem przekonany, że tak, kobiety są petentkami polityków. Podobnie jak wszyscy, którzy “żądają”, “proszą”, podpisują “petycje”. Jestem też przekonany, że owszem, będą kolejne ofiary, może cichsze, może głośniejsze. O ilu do tej pory się nie dowiedzieliśmy, trudno powiedzieć. Jestem przekonany, że sromotnie przegraliśmy, przegrałyśmy i przegrywamy coraz bardziej. Ogromne wielotysięczne demonstracje w zeszłym roku nie zmieniły NIC. Takie prawdziwe, zupełne NIC. Wykonywanie tych samych ruchów, z coraz mniejszym przekonaniem, ze świadomością ich bezcelowości, to marnowanie czasu i istnień ludzkich. Głupawe podrygiwanie, bo “kto nie skacze ten za PiS”, rymowanki i poklepywanie się po plecach - do tego się to sprowadza. Kanalizujemy swoje emocje w pożądany przez polityków sposób, w pełni dla nich bezpieczny. To nie jest walka, to upadek.

    Przy okazji, “pospolite ruszenie” w zeszłym roku intuicyjnie kierowało się nie tylko przeciwko jednej konkretnej partii, ale przeciwko jądru ciemności, tzn. kościołowi. Ten nastrój szybko został spacyfikowany, bo to “radykalne”, bo nie wypada. No i tłum się podporządkował, pozostał “petentem” partii politycznych. Protesty de facto stały się bezzębnymi protestami anty-PiS, mimo - jak sądzę - świadomości wielu osób, że grunt pod tę chorą ustawę antyaborcyjną został przygotowywany wcześniej (przez wszystkie kolejne partie po 89), przez płaszczenie się przed klerem. I mimo świadomości, ze kolejne partie w przyszłości będą miały “ważniejsze sprawy”, “teraz nie czas na dyskusje światopoglądowe”, mamy przecież “kompromis”.