wydaje mi się, że przy okazji wyszły problemy, które można byłoby w skrócie nazwać problemami strukturalnymi i sądzę, że abstrahowanie od nich, traktowanie przypadku jako jednostkowego i wyjątkowego, będzie błedem. W tekście faktycznie porusza się jeden wątek jako lejtmotyw całego wydarzenia, ale w kontekście dostępnych opisów tego, co się wydarzyło i tego, co można było przeczytać potem na fb Rozbratu, jest to moim zdaniem bardzo uprawniona perspektywa.
Ja jestem cały czas zażenowany, gdy myślę, że anarchistów (w dowolnym wieku) trzeba uczyć że patriarchat jest do bani, bo ewidentnie trzyma się w tym światku mocno. Może jeszcze zaczniemy robić jakieś kursy dla anarchistów dotyczące tego, że państwo, policja, władza, kapitalizm są też do niczego?
to brzmi naprawdę pięknie: “Obalenie mitów techno-patriarchalnych.”, “uwrażliwienie ludzi a w szczególności ruchu feministycznego na problemy związane z technopatriarchatem”
kłopot polega na tym, że większość ‘etyków’ w pl piszących w tym temacie to etycy piszący o “wynikającej z prawa naturalnego godności ludzkiej” (przy czym “prawo naturalne” pochodzi rzecz jasna od boga). Podkreśla się aspekt religijny, jednowymiarowo “duchowe” potrzeby umierających osób, wychodząc z takiego punktu nigdy nie dojdziemy do dyskusji na temat wolności wyboru. Jakbyśmy z tego rodzaju perspektywy wychodzili, to temat aborcji w ogóle by się nie pojawił, bo nie ma na niego miejsca. Katolicyzm nie daje wyboru. Przydałoby się poszukać publikacji obcojęzycznych pewnie, no chyba że się mylę i coś sensownego da się znaleźć w pl.
chętnie dołączę/zjednoczę się w zajęciu się tym tematem
przepraszam, że kiepski. chodziło tylko o to, że w obu przypadkach z niezrozumiałych dla mnie powodów napotyka się jakąś dziwną mentalną blokadę złożoną z dogmatów, po prostu luźne powiązanie
mam wrażenie, że to temat tabu. coś co jeszcze około tysiąc lat nie będzie się potrafiło przebić do bardziej otwartych dyskusji polityczno-społecznych w pl, mimo że sprawa powininna być b. poważna dla każdego kto kiedykolwiek obserwował umieranie kogoś bliskiego i z tej perspektywy mysli o własnym. Szczerze, myślę, że prędzej we Wrocławiu FA wywalczy bezpłatną komunikację miejską, niż w ogóle zacznie się na ten temat dyskusja.
to jest moim zdaniem bardzo dobre podsumowanie i świetna odpowiedź na “ludzie nie są idealni”, ważna jest idea a nie słabi ludzie itp. Albo praktykujemy antyautorytaryzm, wzajemne wsparcie, antypatriarchalizm, albo nie jesteśmy anarchistami. Deklaracja to o wiele za mało.
Słuchajcie, nei rozumiem i nie akceptuję tesktów w rodzaju: no co można było zrobić.
Alternatywnie proponuję konwersję na katolicyzm, będzie bardziej po drodze.
Przepraszam, ale mniej mnie dotknęła awantura w Warszawie, a bardziej to, co przeczytałem na fb Rozbratu. To nie jest żenujące, to jest obrzydliwe. Powiedzcie, czy ruch wolnościowy w pl ma dużo takich trupów w szafie, o których głośno się nie mówi, bo … no właśnie, bo? Co ma wspólnego anarchizm z chronieniem przemocowców przed realną odpowiedzialnością? Co ma wspólnego anarchizm z brakiem pomocy dla osoby zgwałconej? Co ma wspólnego antystystemowość z protekcjonalnym podejściem aktualnego Rozbratu na swoim fp do tych oskarżeń (i skasowaniem oskarżycielskich komentarzy)? Anarchizm to jakiś abstrakcyjny antyfaszyzm polegający na tym, że pokrzyczycie sobie “jebać faszystów”, przyczepicie sobie n-ilość kolczyków i ubierzecie się “na pankowo” oraz będziecie przyklejać takie a nie inne wlepki? A gdzie równość, sprzeciw wobec WSZELKICH form dominacji, wobec patriarchatu, który jest tak degenerujący dla całych społeństw, wobec ageizmu, który każe dziadersom mówić młodzieży, co mają robić albo odwrotnie. Skądinąd dostaję informacje, że podobne sytuacje, przemocy seksualnej, gwałtów, barku reakcji, jak najbardziej “zdarzają się” także w innych miejscach; a osoba, której ufam jak mało komu, mówi, że “nie jest zaskoczona”, co mnie przeraża. No więc, ile takich spraw na koncie ma polski ruch anarchistyczny? Przemilczanych, odsuwanych w cień, bo to przecież mało istotne, w kontekście Wielkiej Sprawy?
patrzyłaś na to? https://zpe.gov.pl/pdf/P3oORqXpR - wydaje mi się, że tutaj bardzo klarownie przedstawione są te pojęcia
a ja powiem szczerze, przekornie, jestem przekonany, że tak, kobiety są petentkami polityków. Podobnie jak wszyscy, którzy “żądają”, “proszą”, podpisują “petycje”. Jestem też przekonany, że owszem, będą kolejne ofiary, może cichsze, może głośniejsze. O ilu do tej pory się nie dowiedzieliśmy, trudno powiedzieć. Jestem przekonany, że sromotnie przegraliśmy, przegrałyśmy i przegrywamy coraz bardziej. Ogromne wielotysięczne demonstracje w zeszłym roku nie zmieniły NIC. Takie prawdziwe, zupełne NIC. Wykonywanie tych samych ruchów, z coraz mniejszym przekonaniem, ze świadomością ich bezcelowości, to marnowanie czasu i istnień ludzkich. Głupawe podrygiwanie, bo “kto nie skacze ten za PiS”, rymowanki i poklepywanie się po plecach - do tego się to sprowadza. Kanalizujemy swoje emocje w pożądany przez polityków sposób, w pełni dla nich bezpieczny. To nie jest walka, to upadek.
Przy okazji, “pospolite ruszenie” w zeszłym roku intuicyjnie kierowało się nie tylko przeciwko jednej konkretnej partii, ale przeciwko jądru ciemności, tzn. kościołowi. Ten nastrój szybko został spacyfikowany, bo to “radykalne”, bo nie wypada. No i tłum się podporządkował, pozostał “petentem” partii politycznych. Protesty de facto stały się bezzębnymi protestami anty-PiS, mimo - jak sądzę - świadomości wielu osób, że grunt pod tę chorą ustawę antyaborcyjną został przygotowywany wcześniej (przez wszystkie kolejne partie po 89), przez płaszczenie się przed klerem. I mimo świadomości, ze kolejne partie w przyszłości będą miały “ważniejsze sprawy”, “teraz nie czas na dyskusje światopoglądowe”, mamy przecież “kompromis”.
Obawiam się, że myślenie o szkołach jako o głównych punktach roznoszenia koronawirusa nie jest oparte na niczym innym niż na przesądach wspieranych przez liberałów, dla których zamknięcie szkół jest akceptowalne, zamknięcie galerii handlowych jest zaś bezsensowne i “kosztowne”. Dlaczego nie mamy informacji, że kościoły, biura, fabryki, galerie handlowe są “największą częścią ognisk”? Ponieważ dyrekcja galerii handlowej, kościoła czy fabryki nie ma obowiązku zgłoszenia do sanepidu faktu, że osoba pracująca w takim miejscu ma covid. Co innego szkoła, której dyrektor jest zobowiązany do powiadomieniu lokalnego sanepidu i wysłania klasy na zdalne nauczanie. Oczywiście ‘koszty’ zamykania liczy się tylko w PLN, a zamknięcie szkół w tym sensie to czysty zysk, więc rząd świadomie wzmacnia taki schemat myślenia, zdając sobie przy tym sprawę z tego, że dane, na których ten schemat jest oparty, nie są w żadnej sensownej mierze podstawą do wyciągania takich wniosków (ani jakichkolwiek innych).
na szczęście ten grafomański bełkot pozostanie póki co lekturą uzupełniającą, jest nadzieja, że niewielu nauczycielom przyjdzie do głowy zabijać tym dzieci. znalazłem przed chwilą w sieci pełny tekst, to naprawdę istny koszmar.
to jakiś absurd, wygląda tak, jakby istniał bynajmniej nie symboliczny ‘wyłącznik’ całego tego szajsu razem. chwilo trwaj! :)
u mojej córki w podstawówce start był z 2/25 a teraz, pod koniec, jest tak mało chodzących, że są łączone klasy na religii. zwykła publiczna szkoła. w przestrzeni publicznej, w sferze symbolicznej, przegrywamy; ale wydaje mi się, że jest nadzieja na przyszłość.
Dla zbyt wielu osób wszystkie argumenty są po prostu abstrakcyjne, a informacje o blokowaniu profili i kasowaniu stron też nie trafiają do przekonania dopóki to kogoś konkretnie nie dotknie.
Obawiam się, że to nie jest już nałóg, jak pisze harc, ale coś jak powietrze, otacza nas i nie zwraca się na to uwagi, dopóki nie zacznie brzydko pachnieć. Ale, jak brzydko pachnie, to po prostu czeka się aż zapach minie. W zeszłym sezonie była chwila lekkiego skoku na mastodona, kilka osób tam chyba zostało, ale względnie niewiele. Nie ukrywam, że zapał mi w związku z tym osiadł na mieliźnie.
Dla mnie kluczowe są trzy argumenty: 1. odpowiedzialność za osoby, z którymi korespondujesz (masz zdjęcia, dzwonisz itp.); 2. wspierasz firmy, które są odpowiedzialne za totalną komercjalizację, centralizację i tym samym degenerację internetu, przyczyniasz się zatem do tego (argument bardzo abstrakcyjny); 3. a co będzie jak Cię odetną (‘eee, nie, bez przesady’, ‘to się bedziemy wtedy martwić’, ‘ale tu są zasięgi, nie możemy stąd zniknąć’ itpitd…). A czymś, czego pojąć nei mogę jest masochistyczne przywiązanie do produktów microsoft. Mam teraz w pracy do czynienia z windowsem - masakra. To nie jest tylko sprawa przyzwyczajenia do linuxa i nieznajomości windowsa, to jest po prostu znacznie gorszy system (i przy tym nieco droższy - teraz wyjaśnijcie mi to, że nawet argument oszczędnościowy nie działa).
myślałem, że będzie coś instalowanego z dyskietek :)
wszystko się rozbija o to co ktoś rozumie przez ‘starsze’ :)
poczekajcie poczekajcie, zobaczymy co będziecie tworzyć po 40.