Rośnie liczba podmiotów, które wprowadziły zakaz używania TikToka na służbowych urządzeniach. We wtorek taką decyzję podjął Parlament Europejski. Co zrobi polski rząd?
Titkok w dużo skuteczniejszy sposób uzależnia nastolatki niż starsze social media. Działanie tiktoka jest porównywalne do hazardu. Czegoś takiego wcześniej nie było stąd i reakcja szybsza.
No nie, Insta ma i miał podobne problemy. Sensownie byłoby się przyjrzeć pozostałym mediom społecznościowym, jak już się przyglądamy TikTokowi. TikTok tylko pocisnął pewne rzeczy odrobinę dalej.
Wszystkie korporacyjne sm są uzależniające, choć tik tok wydaje się mieć pod tym względem najlepiej zoptymalizowany algorytm oparty na AI. Przy czym chińska wersja różni się od wersji globalnej i nie jest tak uzależniająca.
Nie wiem, po co nawet dodawać “oparty na AI”. Jestem pewien, że Facebook czy Instagram też używają jakiegoś uczenia maszynowego — w zasadzie nie da się tak ogromnych zbiorów danych ogarnąć bez jakiegoś modelu opartego na uczeniu maszynowym.
Nie chodzi o to, czy TikTok jest szkodliwy/niebezpieczny, czy nie. Bo jest. Raczej chodzi o to, czemu nikt jakoś na takie same zagrożenia za bardzo nie zwracał uwagę w kontekście Facebooka czy Instagrama?..
To w ogóle śmieszne bardzo, jak z jednej strony megacorpy z US walczą o to, by uratować Privacy Chield, żeby mogły sobie wyciągać dane Europejek i Europejczyków do baz danych w USA; z drugiej domagają się zbanowania TikToka w USA, bo wyciąga dane ludzi z USA do Chin. 🤔
No już od czasu amerykańskich wyborów w 2016 r. te zagrożenia są dobrze znane i szeroko komentowane. Facebook sprzedawał dane użytkowników Kremlowi przecież. Youtube ma duże zasługi w wypromowaniu antyszczepionkowców itp. Teraz jednak to właśnie tik tok jest najpopularniejszy i najbardziej szkodliwy.
Tak tak, ale nie było nigdy dyskusji o banowaniu Fb czy Yt czy Insta ze względu na te zagrożenia. Dopiero chiński TikTok nagle uruchomił tę konkretną dyskusję.
Były już takie propozycje przy okazji dyskusji o DSA Facebook i Youtube groziły że się same zbanują w Unii Europejskiej. Facebook zresztą taką groźbę spełnił w Australii. Chiny juz dawno temu zbanowały Facebooka i Youtube więc nie ma powodu by USA nie zrobiły tego z Tik Tokiem.
Nie znam żadnej osoby, która zna którekolwiek z tych zagrożeń, poza kilkoma osobami poznanymi w Internecie. Powiem więcej, ludzie, nawet działacze, bronią Facebooka rękami i nogami. Youtube’a też, również większość znajomych ma pocztę na Gmailu i ma wyjebongo nawet, jak rzucam w nich artykułami o Google’u i Facebooku. Ciężko mi odnieść się do „te zagrożenia są dobrze znane i szeroko komentowane”, bo naprawdę nie widziałem tego komentowania nigdzie w głównym nurcie. No, chyba, że w telewizji śniadaniowej przez 10 minut raz się zdarzyło.
też, również większość znajomych ma pocztę na Gmailu i ma wyjebongo nawet, jak rzucam w nich artykułami o Google’u i Facebooku. Ciężko mi odnieść się do „te zagrożenia są dobrze znane i szeroko komentowane”, bo naprawdę nie widziałem tego komentowania nigdzie w
Tak i nie. W szerszym kontekście, np. wpływ na wybory czy ogólnie jak algorytmy ogłupiają - rzeczywiście do mainstreamu to nie dociera. Natomiast jeśli chodzi o ogólne wrażenie - że algorytmy fb są głupie, że fb kocha orków i banuje pod byle pretekstem, że korporacje wyciągają dane - ludzie mają tego świadomość. Mniejszą lub większą. Tyle, że mają świadomość też wielu innych zagrożeń i nie są w stanie mentalnie ogarniać wszystkich naraz. A fb czy gmail są po prostu wygodne. Kiedyś dołączyłam do mamuśkowego forum php, właśnie dlatego, że nie chciałam karmić fb. Z perspektywy czasu? Żałuję, bo chociaż na początku dbałam o prywatność i byłam świadoma zagrożeń, to z czasem uległam temu emocjonalnemu “jestem wśród swoich” i zaczęłam podawać prywatne dane. Gdyby to miało miejsce na zamkniętej grupie na fb, byłoby mimo wszystko bardziej prywatne. To paradoks fediwersum - gadanie o prywatności ale publicznie tak, żeby w efekcie widziało to więcej osób, niż czyta zamknięte grupy na facebooku. Innymi słowy ludzie są świadomi części zagrożeń płynących z korpomediów, ale używają ich, bo tak jest praktyczniej, wygodniej i prozaicznie pozwala być w obiegu informacji oraz dotrzec do większej ilości ludzi.
Natomiast jedna rzecz, która rzuca mi się w oczy - obracam się nieraz w kręgach związanych z zagadnieniami ateizmu, świeckiego państwa itp. I zauważyłam, że część (z naciskiem na część, a nie “wszyscy” czy “większość”) osób z tych środowisk, krytykując ludzi w taki czy inny sposób powiązanych z religią nie dostrzega, że sami mają niemal religijny wręcz stosunek do korpomediów. Łącznie z tym, że na sugestię, że z tym zmuszaniem dzieci do microsoftu może być coś nie tak reagują jak fanatyk wszędzie widzący “obrazę uczuć religijnych”.
Zgadzam się, Facebook jest wygodny, i abstrahując od tego, że jest zamkniętym korporacyjnym monolitem pełnym wad, to jest to po prostu fajne i proste narzędzie na pierwszy rzut oka.
Tylko co z tego, jeśli lokalnie uda nam się osiągnąć jakieś swoje cele, np. wychować gówniaczka, zrobić lokalną pikietę i uratować park miejski itd., skoro globalnie Facebook te nasze wysiłki niszczy. To sprawia iluzję sprawczości, w której każdy czuje się dobrze, ale nie potrafi albo nie chce spojrzeć głębiej i zauważyć podstawowych powodów, które nadają bezsens tej walce.
Odnośnie tego konkretnego przykładu, który podałaś - pytanie, czy treści mamuśkowego forum są widoczne dla niezalogowanych. Bo jeśli nie są widoczne to teoretycznie forum jest tak samo prywatne, jak zamknięta grupa na Facebooku.
Fediwersum ma dużo twarzy i są też twarze, czy tam międzymordzia, które pozwalają na tworzenie treści zamkniętych dla ogółu. A niektóre projekty, które jeszcze tego nie mają, to mają w planach stworzenie takich opcji.
wyzywanie ludzi od “gówniaczków” nie jest dobrą metodą prowadzenia dyskusji na szmerze, serio.
Fora były wtedy publiczne (przynajmniej te, które ja kojarzę). Fajnie, że w fediwersum tworzy się możliwość zamkniętych grup. Tradycyjnie za wolno i niewystarczająco do potrzeb (fediwersum dramatycznie potrzebuje finansowania i wyjścia poza wolontariat) - ale zawsze to krok naprzód.
Co do reszty: no właśnie nie. Tzn. owszem, big-techy to ważny problem, ale nie ważniejszy od tych lokalnych. Bo co z tego, że ktoś spędzi życie w internecie na walkę z fb, jak okaże się, że w międzyczasie jego dziecko skończyło w sekcie lub skończyło ze sobą, w mieście nie ma już ani jednego parku, szkołą rządzi proboszcz (tak, wiem, to wciąż w wielu miejscach rzeczywistość), a w wyborach startuje tylko 1 kandydat, który wykończył opozycję (lub opozycja się nie pojawiła zajęta, bo potencjalni kandydaci wybrali walkę z fb)? Obecnie problemem jest raczej to, że ludzie za mało czasu spędzają ze sobą offline niż to, że za mało angażują się online. No i najważniejsze: działalność internetowa, na rzecz prywatności itp. oraz działalność lokalna nie są ze sobą sprzeczne. Tylko przez specyficzne uwarunkowania psychologiczne i środowiskowe w głowach jednych siedzi “to ci, co tylko krytykują naszą walkę o park i marnują czas w internecie” vs “to ci, którzy skupiają się na walce o park, zamiast walczyć o swoje dane i prywatność”. Minusem polskiego cyfrowego społeczeństwa obywatelskiego jest właśnie brak organizacji. Jak dziwnie by to nie brzmiało - jesteśmy zwyczajnie za bardzo zdecentralizowani. Jest “Internet. Czas działać”, jest “Fundacja Panoptykon” - i coś jeszcze? W moim mieście nie kojarzę żadnej organizacji zajmującej się takimi prawami (pomijając lokalną szkołę rejonową z adekwatnymi naklejkami na schodach - i chwała im za to), ale we Wrocławiu też nie kojarzę, a przynajmniej w każdym mieście wojewódzkim powinno imo coś być. I jedyny imo sposób, by na takie kwestie ludzi uwrażliwić (pomijając kwestie legislacji) - to dołączyć do tej walki o park czy inny bazarek i uwrażliwiać przy okazji. Metodą kropli drążącej skałę.
Btw używałam riseupa (cb), jak wchodziły klasyczne socialmedia. Był bez porównania lepszy: logiczny, sensownie zorganizowany, z możliwością tworzenia edytowalnych dokumentów, list, podgrup, dyskusji, chatów - no w porównaniu z tym co oferuje fb to jak niebo i ziemia na korzyść cb. Wiesz, czemu przegrał? Bo był narzędziem tylko dla aktywistów i innych społeczników. A na fb milie widziany był każdy: i aktywiści, i koleżanki ze szkolnych lat, i ciocia Krysia z imienin, i mamuśki z danego osiedla, i nauczyciele z danej szkoły, i pobliski warsztat szewski, i odległe centrum handlowe odwiedzane 2 razy do roku. I z tego też musimy wyciągnąć wnioski na przyszłość.
" że z tym zmuszaniem dzieci do microsoftu może być coś nie tak reagują jak fanatyk wszędzie widzący “obrazę uczuć religijnych”." wczoraj mieliśmy tego przykład tutaj u jednego miłośnika Tik Toka
nie zgodzę się - o zagrożeniu ze strony fb słyszę praktycznie, odkąd pamiętam, a narzekania typu “my chodziliśmy do szkoły 7 km przez zaspy, a leniwa współczesna młodzież ma internet w smartfonach” też co jakiś czas do mnie docierają. Na poziomie unijnym też jest to powoli regulowane, natomiast to “powoli” jest tutaj najważniejszym słowem. Plus mój powyższy komentarz (nie ma sensu dublować).
Jeśli chodzi o to, że USA same domagają się cudzych danych a jednocześnie nie chcą, by ktoś pobierał ich dane, to chyba akurat w ich wypadku naturalne ;p Może UE jest z Tik Tokiem łatwiej, bo ich przeciwnikiem nie jest USA? Ale czy Chiny rzeczywiście są “łatwiejszym” przeciwnikiem? To już bardziej rozkminy dla znawców polityki międzynarodowej…
właśnie słyszałam już o tym (w wersji "chińska młodzież dostaje normalne filmiki, a zachodnia ogłupiające) - ale właśnie “słyszałam”, pocztą pantoflową. Jest do tego jakieś źródło, na które można by się powołać? I czy to różnica w samym algorytmie czy w tym, czym jest karmiony?
Titkok w dużo skuteczniejszy sposób uzależnia nastolatki niż starsze social media. Działanie tiktoka jest porównywalne do hazardu. Czegoś takiego wcześniej nie było stąd i reakcja szybsza.
No nie, Insta ma i miał podobne problemy. Sensownie byłoby się przyjrzeć pozostałym mediom społecznościowym, jak już się przyglądamy TikTokowi. TikTok tylko pocisnął pewne rzeczy odrobinę dalej.
Wszystkie korporacyjne sm są uzależniające, choć tik tok wydaje się mieć pod tym względem najlepiej zoptymalizowany algorytm oparty na AI. Przy czym chińska wersja różni się od wersji globalnej i nie jest tak uzależniająca.
Nie wiem, po co nawet dodawać “oparty na AI”. Jestem pewien, że Facebook czy Instagram też używają jakiegoś uczenia maszynowego — w zasadzie nie da się tak ogromnych zbiorów danych ogarnąć bez jakiegoś modelu opartego na uczeniu maszynowym.
Nie chodzi o to, czy TikTok jest szkodliwy/niebezpieczny, czy nie. Bo jest. Raczej chodzi o to, czemu nikt jakoś na takie same zagrożenia za bardzo nie zwracał uwagę w kontekście Facebooka czy Instagrama?..
To w ogóle śmieszne bardzo, jak z jednej strony megacorpy z US walczą o to, by uratować Privacy Chield, żeby mogły sobie wyciągać dane Europejek i Europejczyków do baz danych w USA; z drugiej domagają się zbanowania TikToka w USA, bo wyciąga dane ludzi z USA do Chin. 🤔
No już od czasu amerykańskich wyborów w 2016 r. te zagrożenia są dobrze znane i szeroko komentowane. Facebook sprzedawał dane użytkowników Kremlowi przecież. Youtube ma duże zasługi w wypromowaniu antyszczepionkowców itp. Teraz jednak to właśnie tik tok jest najpopularniejszy i najbardziej szkodliwy.
Tak tak, ale nie było nigdy dyskusji o banowaniu Fb czy Yt czy Insta ze względu na te zagrożenia. Dopiero chiński TikTok nagle uruchomił tę konkretną dyskusję.
Były już takie propozycje przy okazji dyskusji o DSA Facebook i Youtube groziły że się same zbanują w Unii Europejskiej. Facebook zresztą taką groźbę spełnił w Australii. Chiny juz dawno temu zbanowały Facebooka i Youtube więc nie ma powodu by USA nie zrobiły tego z Tik Tokiem.
To jest coś zasadniczo innego. To nie TikTok grozi że “się zbanuje” w UE czy USA przecież.
Ale przecież nikt nie mówi o zakazie tyk toka dla wszystkich tylko dla urzędników i funkcjonariuszy.
Nie znam żadnej osoby, która zna którekolwiek z tych zagrożeń, poza kilkoma osobami poznanymi w Internecie. Powiem więcej, ludzie, nawet działacze, bronią Facebooka rękami i nogami. Youtube’a też, również większość znajomych ma pocztę na Gmailu i ma wyjebongo nawet, jak rzucam w nich artykułami o Google’u i Facebooku. Ciężko mi odnieść się do „te zagrożenia są dobrze znane i szeroko komentowane”, bo naprawdę nie widziałem tego komentowania nigdzie w głównym nurcie. No, chyba, że w telewizji śniadaniowej przez 10 minut raz się zdarzyło.
Tak i nie. W szerszym kontekście, np. wpływ na wybory czy ogólnie jak algorytmy ogłupiają - rzeczywiście do mainstreamu to nie dociera. Natomiast jeśli chodzi o ogólne wrażenie - że algorytmy fb są głupie, że fb kocha orków i banuje pod byle pretekstem, że korporacje wyciągają dane - ludzie mają tego świadomość. Mniejszą lub większą. Tyle, że mają świadomość też wielu innych zagrożeń i nie są w stanie mentalnie ogarniać wszystkich naraz. A fb czy gmail są po prostu wygodne. Kiedyś dołączyłam do mamuśkowego forum php, właśnie dlatego, że nie chciałam karmić fb. Z perspektywy czasu? Żałuję, bo chociaż na początku dbałam o prywatność i byłam świadoma zagrożeń, to z czasem uległam temu emocjonalnemu “jestem wśród swoich” i zaczęłam podawać prywatne dane. Gdyby to miało miejsce na zamkniętej grupie na fb, byłoby mimo wszystko bardziej prywatne. To paradoks fediwersum - gadanie o prywatności ale publicznie tak, żeby w efekcie widziało to więcej osób, niż czyta zamknięte grupy na facebooku. Innymi słowy ludzie są świadomi części zagrożeń płynących z korpomediów, ale używają ich, bo tak jest praktyczniej, wygodniej i prozaicznie pozwala być w obiegu informacji oraz dotrzec do większej ilości ludzi. Natomiast jedna rzecz, która rzuca mi się w oczy - obracam się nieraz w kręgach związanych z zagadnieniami ateizmu, świeckiego państwa itp. I zauważyłam, że część (z naciskiem na część, a nie “wszyscy” czy “większość”) osób z tych środowisk, krytykując ludzi w taki czy inny sposób powiązanych z religią nie dostrzega, że sami mają niemal religijny wręcz stosunek do korpomediów. Łącznie z tym, że na sugestię, że z tym zmuszaniem dzieci do microsoftu może być coś nie tak reagują jak fanatyk wszędzie widzący “obrazę uczuć religijnych”.
Zgadzam się, Facebook jest wygodny, i abstrahując od tego, że jest zamkniętym korporacyjnym monolitem pełnym wad, to jest to po prostu fajne i proste narzędzie na pierwszy rzut oka.
Tylko co z tego, jeśli lokalnie uda nam się osiągnąć jakieś swoje cele, np. wychować gówniaczka, zrobić lokalną pikietę i uratować park miejski itd., skoro globalnie Facebook te nasze wysiłki niszczy. To sprawia iluzję sprawczości, w której każdy czuje się dobrze, ale nie potrafi albo nie chce spojrzeć głębiej i zauważyć podstawowych powodów, które nadają bezsens tej walce.
Odnośnie tego konkretnego przykładu, który podałaś - pytanie, czy treści mamuśkowego forum są widoczne dla niezalogowanych. Bo jeśli nie są widoczne to teoretycznie forum jest tak samo prywatne, jak zamknięta grupa na Facebooku.
Fediwersum ma dużo twarzy i są też twarze, czy tam międzymordzia, które pozwalają na tworzenie treści zamkniętych dla ogółu. A niektóre projekty, które jeszcze tego nie mają, to mają w planach stworzenie takich opcji.
wyzywanie ludzi od “gówniaczków” nie jest dobrą metodą prowadzenia dyskusji na szmerze, serio. Fora były wtedy publiczne (przynajmniej te, które ja kojarzę). Fajnie, że w fediwersum tworzy się możliwość zamkniętych grup. Tradycyjnie za wolno i niewystarczająco do potrzeb (fediwersum dramatycznie potrzebuje finansowania i wyjścia poza wolontariat) - ale zawsze to krok naprzód. Co do reszty: no właśnie nie. Tzn. owszem, big-techy to ważny problem, ale nie ważniejszy od tych lokalnych. Bo co z tego, że ktoś spędzi życie w internecie na walkę z fb, jak okaże się, że w międzyczasie jego dziecko skończyło w sekcie lub skończyło ze sobą, w mieście nie ma już ani jednego parku, szkołą rządzi proboszcz (tak, wiem, to wciąż w wielu miejscach rzeczywistość), a w wyborach startuje tylko 1 kandydat, który wykończył opozycję (lub opozycja się nie pojawiła zajęta, bo potencjalni kandydaci wybrali walkę z fb)? Obecnie problemem jest raczej to, że ludzie za mało czasu spędzają ze sobą offline niż to, że za mało angażują się online. No i najważniejsze: działalność internetowa, na rzecz prywatności itp. oraz działalność lokalna nie są ze sobą sprzeczne. Tylko przez specyficzne uwarunkowania psychologiczne i środowiskowe w głowach jednych siedzi “to ci, co tylko krytykują naszą walkę o park i marnują czas w internecie” vs “to ci, którzy skupiają się na walce o park, zamiast walczyć o swoje dane i prywatność”. Minusem polskiego cyfrowego społeczeństwa obywatelskiego jest właśnie brak organizacji. Jak dziwnie by to nie brzmiało - jesteśmy zwyczajnie za bardzo zdecentralizowani. Jest “Internet. Czas działać”, jest “Fundacja Panoptykon” - i coś jeszcze? W moim mieście nie kojarzę żadnej organizacji zajmującej się takimi prawami (pomijając lokalną szkołę rejonową z adekwatnymi naklejkami na schodach - i chwała im za to), ale we Wrocławiu też nie kojarzę, a przynajmniej w każdym mieście wojewódzkim powinno imo coś być. I jedyny imo sposób, by na takie kwestie ludzi uwrażliwić (pomijając kwestie legislacji) - to dołączyć do tej walki o park czy inny bazarek i uwrażliwiać przy okazji. Metodą kropli drążącej skałę.
Btw używałam riseupa (cb), jak wchodziły klasyczne socialmedia. Był bez porównania lepszy: logiczny, sensownie zorganizowany, z możliwością tworzenia edytowalnych dokumentów, list, podgrup, dyskusji, chatów - no w porównaniu z tym co oferuje fb to jak niebo i ziemia na korzyść cb. Wiesz, czemu przegrał? Bo był narzędziem tylko dla aktywistów i innych społeczników. A na fb milie widziany był każdy: i aktywiści, i koleżanki ze szkolnych lat, i ciocia Krysia z imienin, i mamuśki z danego osiedla, i nauczyciele z danej szkoły, i pobliski warsztat szewski, i odległe centrum handlowe odwiedzane 2 razy do roku. I z tego też musimy wyciągnąć wnioski na przyszłość.
" że z tym zmuszaniem dzieci do microsoftu może być coś nie tak reagują jak fanatyk wszędzie widzący “obrazę uczuć religijnych”." wczoraj mieliśmy tego przykład tutaj u jednego miłośnika Tik Toka
nie zgodzę się - o zagrożeniu ze strony fb słyszę praktycznie, odkąd pamiętam, a narzekania typu “my chodziliśmy do szkoły 7 km przez zaspy, a leniwa współczesna młodzież ma internet w smartfonach” też co jakiś czas do mnie docierają. Na poziomie unijnym też jest to powoli regulowane, natomiast to “powoli” jest tutaj najważniejszym słowem. Plus mój powyższy komentarz (nie ma sensu dublować). Jeśli chodzi o to, że USA same domagają się cudzych danych a jednocześnie nie chcą, by ktoś pobierał ich dane, to chyba akurat w ich wypadku naturalne ;p Może UE jest z Tik Tokiem łatwiej, bo ich przeciwnikiem nie jest USA? Ale czy Chiny rzeczywiście są “łatwiejszym” przeciwnikiem? To już bardziej rozkminy dla znawców polityki międzynarodowej…
właśnie słyszałam już o tym (w wersji "chińska młodzież dostaje normalne filmiki, a zachodnia ogłupiające) - ale właśnie “słyszałam”, pocztą pantoflową. Jest do tego jakieś źródło, na które można by się powołać? I czy to różnica w samym algorytmie czy w tym, czym jest karmiony?